To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wyciągnął ręce z kieszeni i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili znowu je zamknął. - Pani Robin...? - Co? - Nic. Spojrzała na niego z dezaprobatą. - Nic - powtórzył Benjamin. - Nic. Potrzebuje pani jeszcze jeden wieszak? - Nie - odparła pani Robinson. Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, po czym zsunęła spódnicę przez nogi, przestąpiła ją, podniosła i złożyła. - Czy wolałbyś może zgasić światło? - spytała, układając spódnicę na wieszaku. - Nie. - Na pewno? - Na pewno. - Możesz to powiesić? - zapytała. Benjamin przeszedł przez pokój, wziął od niej wieszak i zaniósł do szafy. Zanim powiesił go i się odwrócił, ona zrzuciła już halkę na podłogę i przestąpiła ją. Zsunęła pas i przypięte do niego pończochy. - Rozepniesz mi stanik? - spytała, obracając się. - Pani... pani... - Rozepniesz? Benjamin patrzył na nią przez chwilę, a potem nagle zaczął kręcić głową. Podbiegł do ściany. - Nie! - wykrzyknął. - Co? - Pani Robinson! Bardzo panią proszę! Nie mogę! - Słucham? - Nie mogę tego zrobić! Pani Robinson przyglądała mu się przez chwilę, potem odwróciła się i podeszła wolno do łóżka. Usiadła, przesunęła się do tyłu i oparła się plecami o wezgłowie. Skrzyżowała nogi i sięgnęła rękami do pleców, aby rozpiąć stanik. - Nie chcesz tego? - spytała. - Chcę, ale nie mogę - powiedział Benjamin do ściany. - Jestem po prostu... Przepraszam, że zadzwoniłem do pani, ale... - Benjaminie? - Czy pani nie rozumie? - ciągnął, odwracając się. - Nie rozumie pani, że to najgorsza rzecz, jaką mógłbym zrobić? Najokropniejsza rzecz pod słońcem? - Doprawdy? Benjamin potrząsnął głową. - Mam teraz okropne wyrzuty sumienia, że ściągnąłem tu panią w ten sposób. Ale ja... ja po prostu... lubię być z panią. To nie jest tak, jak pani myśli. Może... może moglibyśmy zrobić razem coś innego? Może... może poszlibyśmy do kina? Czy mogę zaprosić panią do kina? Zmarszczyła brwi. - To ma być dowcip? - zapytała. - Nie! Nie! Ale nie wiem, co mam powiedzieć! Bo ściągnąłem tu panią i... - I nie wiesz, co robić. - Raczej wiem, że nie mogę tego zrobić! - Dlaczego? - Na miłość boską, a jak pani myśli, pani Robinson? Wzruszyła ramionami. - Przypuszczam, że nie wydaję ci się szczególnie pociągająca - powiedziała. - O nie - odparł Benjamin, robiąc krok w stronę łóżka. - Nie, to nie ma z tym nic wspólnego. - Nie musisz... - Niech pani posłucha - dodał Benjamin. - Myślę... myślę, że jest pani najbardziej atrakcyjną kobietą spośród wszystkich znajomych moich rodziców. Naprawdę. Uważam że jest pani pociągająca. Ale ja... Na miłość boską, może sobie pani wyobrazić moich rodziców? - Uniósł ręce. - Co takiego? - Czy może sobie pani wyobrazić, co by moi rodzice powiedzieli, gdyby zobaczyli nas tutaj razem, w tej chwili? - Co by powiedzieli? - Nie mam pojęcia, pani Robinson. Ale na miłość boską. Wychowali mnie. Zapewnili mi dobre życie. I chyba zasługują na coś lepszego. Na coś lepszego niż to, żebym wskoczył do łóżka z żoną wspólnika. Pani Robinson skinęła głową. - A więc tu nie chodzi wcale o panią. Po prostu szanuję swoich rodziców. Doceniam to, co dla mnie... - Benjaminie? - przerwała mu pani Robinson, podnosząc wzrok. - Słucham? - Nie obrazisz się, jeśli zadam ci dość osobiste pytanie? - Ależ skąd - odparł Benjamin. - Może pani pytać, o co pani chce. Bardzo chętnie pani... - Czy to twój pierwszy raz? - zapytała. - Słucham? - Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz. Benjamin spojrzał na nią z przyganą. - Czy to mój pierwszy raz? - powtórzył. Skinęła głową. Wciąż patrzył na nią. W końcu pani Robinson uśmiechnęła się. - W porządku - odparła. - Nie musisz mi mówić. - A jak pani myśli? - zapytał. - Nie wiem - odpowiedziała. - Przypuszczam, że tak. - Pani chyba żartuje - obruszył się Benjamin. - A co, nie? - Oczywiście, że nie. - Nie powinieneś się tego wstydzić - wyjaśniła pani Robinson, upuszczając stanik na łóżko. - Słucham? Zasłoniła ramionami piersi i oparła głowę o ścianę. - To znaczy, wolałabym, żebyś przyznał, że trochę się boisz być z kobietą, zamiast... - Co takiego? - Wolałabym, żebyś po prostu powiedział, że nie jesteś pewien, czy potrafisz to zrobić, niż żebyś... Benjamin pokręcił głową. - Proszę pani - zaczął. - Nie o to chodzi