To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Umknęli pszczołom, ale mokli w lodowatej wodzie. Kiedy Maddie zaczęła mu robić awanturę, Ring z szerokim uśmiechem pokazał jej plaster miodu. Niestety, na plastrze siedziały rozwścieczone pszczoły. Chwilę potem oganiali się od owadów, Maddie próbowała utrzymać równowagę, uchylając się i opędzając, na ile pozwalał jej łańcuch, który łączył ją z Ringiem. Mimo gwałtownego ataku pszczół, Ring nie puścił plastra. Kuląc się w mokrych ubraniach, siedzieli teraz przy dużym ognisku, które rozpalił Ring. Nie mieli się w co przebrać, nie mieli czym przykryć, gdyby zdjęli ubrania. Nie mieli też nic ciepłego do picia, żeby się rozgrzać od środka. - Przepraszam, że cię w to wciągnąłem — przemówił Ring. - Gdybym wczoraj w nocy był czujniejszy, ten człowiek nigdy by nas... - Stało się. Nawet mojemu... Chciała powiedzieć, że nawet jej ojcu zdarzyło się być zaskoczonym, ale ugryzła się w język. - Nie jest tak źle. Zresztą dobrze się dziś bawiłam. Zapomniałam na chwilę o swoich problemach. - Laurel - powiedział cicho. Maddie gwałtownie wciągnęła powietrze. Nie będzie go pytała, ile wie, bo wyraźnie i tak już wiedział zbyt wiele. - Jestem zmęczona i zmarznięta. Idę spać. Chciała wstać, ale wtedy zagrzechotał łańcuch. Niemal o nim zapomniała. Ring uniósł się razem z nią. - Gdyby nic ja, leżałabyś teraz bezpiecznie w swoim namiocie, przykryta furą koców. - Spojrzał na nią. - Chcesz wrócić jutro rano? Dotarlibyśmy na miejsce do wieczora i Sam rozkułby te kajdanki, - N-nie wiem - odparła, bo rzeczywiście nie wiedziała, czego chce. Nie pojmowała tego człowieka. - Dlaczego nie jesteś taki jak na początku? Jakże ja nie znosiłam tamtego mężczyzny! Ta noga oparta na stołku! Ten koń, Który próbował zeżreć mój wóz! Niech cię licho porwie, czy musiałeś się zmienić? Uśmiechnął się do niej. - Nie zmieniłem się. Po prostu wydawało ci się, że mnie znasz, ale myliłaś się, to wszystko. Odsunęła się od niego najdalej, jak mogła, - Nie wiem, kim naprawdę jesteś. Czy tym człowiekiem, o którym mówi Toby, czy tym wstrętnym wojskowym, którego poznałam. - Pewnie jednym i drugim po trochu, i pewnie jeszcze kilkoma innymi osobami. - Zniżył głos. - Zresztą, co to ma za znaczenie? Za kilka dni wrócisz na wschód i pewnie już nigdy się nie spotkamy. Odwróciła wzrok. - Rzeczywiście, to prawda. Wyobraziła sobie, jak wraca do Johna, mówi mu prawdę, tłumaczy, dlaczego musiała pojechać na zachód i śpiewać, prosi, by jej wybaczył i znowu kierował jej karierą. Podniosła wzrok na Ringa i pomyślała o perłach na dnie talerzy z zupą, jedwabnych sukniach, tworzonych przez tego nowego, modnego ostatnio krawca, Wartha, i nagle życie wydało jej się dość puste. Przypomniała sobie słowa madame Branchini: „Możesz mieć albo muzykę, albo mężczyznę. Jedno z dwojga, nigdy jedno i drugie". Do jej pory wybór był łatwy- Zadrżała, czując pierwsze krople deszczu, zasłoniła się ramionami, pociągając rękę Ringa. - Chodźmy - powiedział, chwycił ją w ramiona i zaniósł pod polkę skalną. Maddie usiadła z boku, podczas gdy on za pomocą hubki i krzesiwa podpalał suchą trawę, którą wcześniej tam przyniósł. Po kilku minutach trawa się zajęła. Maddie siedziała, przyglądając się, jak jej towarzysz dorzuca do ognia, by zapłonął pełnym blaskiem. Wtedy Ring wreszcie usiadł i otworzył ramiona. Nie powinnam - pomyślała - naprawdę nie powinnam. Ale i tak schroniła się w nich, a Ring mocno ją przytulił. - Rzeczywiście do siebie pasujemy - wymruczała. - O czym teraz myślałaś? - spytał, pocierając brodą o czubek jej głowy. - O tobie - przyznała szczerze. - Cieszę się. Cieszę się, że wreszcie mnie dostrzegłaś. - Co ty opowiadasz, przecież od dawna cię widzę. Ledwo zatrzymałam na tobie wzrok... - Nieprawda. Ledwo mnie zobaczyłaś, uznałaś, że wiesz, z kim masz do czynienia i do tej pory nie zmieniłaś zdania. Uznałaś mnie, zaraz, żebym się nie pomylił, za pompatycznego, nieznośnego i przemądrzałego. - Bo taki jesteś. - Tak samo jak ty. - Ha! Obok nich ciężkimi, zimnymi strugami chlusnął deszcz, jednak w ich zakątku płonął ogień, ubrania Maddie zaczynały schnąć, a nawet tam, gdzie była mokra, ale dotykała Ringa, czuła ogarniające ją ciepło. - Nie chce się wierzyć, że znam cię tak krótko - powiedziała, - Czasem mam wrażenie, że znam cię od zawsze. Pamiętam, kiedy pierwszy raz śpiewałam w La Scali. Czuję się, jakbyś tam wtedy był i przed wyjściem na scenę mówił, że na pewno sobie poradzę i pocałował mnie w czoło. -Mocniej się w niego wtuliła. - Jak myślisz, dlaczego tak czuję? Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło