To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Tylko on jeden wiedział, kim Lessa była naprawdę. Dla niej był jedynym stworzeniem na Pernie, któremu bezgranicznie ufała od chwili, gdy na oślep szukała schronienia w jego cuchnącej norze. Uciekała wtedy przed spragnionymi krwi mieczami najeźdźców, którzy bez litości mordowali mieszkańców schronienia. Wolno wyprostowała się. Nakazała mu, by w obecności innych nie okazywał jej przesadnej czułości. Z pewnym ociąganiem obiecywał jej posłuszeństwo. Pierwsze promienie słońca przebijały zza zewnętrznych murów holdu. Wher rycząc pomknął w ciemną otchłań swej nory, a Lessa przemknęła cicho przez kuchnię i powróciła do serowni. następny Anne McCaffrey Jeźdźcy Smoków . 2 . Z Weyr i z Bowl Spiżowe i brunatne, błękitne i zielone Wznoszące się ku górze smoki Hen wysoko, w locie, widziane i niewidziane F'lar na ogromnym spiżowym smoku, jako pierwszy pojawił się nad posiadłością Faxa, samozwańczego Pana Dalekich Rubieży. Za nim, w odpowiednim szyku, pojawili się pozostali jeźdźcy skrzydła. Gdy Mnementh szybował w kierunku holdu - F'lar z narastającym gniewem szacował stopień zniszczenia krainy. Jamy na smoczy kamień były puste, a wychodzące z nich promieniście kamienne rynny pokryte były omszałymi porostami. Czy choć jeden władca przestrzega odwiecznych praw, nakazujących utrzymywać fortyfikacje w stanie gotowości? F'lar z gniewu zacisnął usta. Niech tylko Poszukiwania zakończą się sukcesem, a wówczas będzie musiała się odbyć w Weyr uroczysta i zarazem karząca rada. I na złotą skorupę jaja królowej, on, F'lar będzie jej przewodniczył. Oczyści wyżyny Pernu z niebezpiecznych pędów, usunie zielone źdźbła z kamiennych budowli. Ziemia nie będzie leżała odłogiem, a do pustego skarbca zaczną spływać dziesięciny, bezwzględnie egzekwowane przez poborcę. Musi przywrócić dawną świetność smoczemu Weyr. Mnementh głośnym rykiem wyraził swą aprobatę. Machając skrzydłami łagodnie wylądował na dziedzińcu wyłożonym kamiennymi płytami zarośniętymi trawą. F'lar usłyszał dźwięk ostrzegawczego sygnału z wieży schronienia. Na znak F'lara Mnementh pochylił się, by jeździec mógł zsiąść. Czując powiew powietrza, który uderzył go w plecy, domyślił się, że wylądowali pozostali jeźdźcy. Był pewien, że F'nor zrządzeniem losu jego przyrodni brat - jak zawsze wylądował po jego lewej stronie, dokładnie o długość smoka za nim. Kątem oka zauważył, jak F'nor obcasem buta miażdży kępki trawy. Zza rozwartych wrót dobiegł stłumiony szept, którym wydawano polecenia. Niemal w tej samej chwili pojawiła się grupa ludzi, której przewodził silnie zbudowany mężczyzna w średnim wieku. Mnementh pochylił swój łeb. Fasetowe oczy smoka znajdowały się na wysokości głowy F'lara i spoglądały z niepokojem na zbliżających się mężczyzn. Smoki nie mogły pojąć, dlaczego budzą wśród pospólstwa takie przerażenie. Tylko raz w swoim życiu smok mógł zaatakować człowieka, a i to wynikało raczej z ludzkiej niewiedzy. Flor nie był w stanie wyjaśnić smokowi powodów, dla których powinien wzbudzać grozę wśród dzierżawców, panów, jaki wśród rzemieślników. Czuł jednak, że zdziwienie i obawa, malujące się na twarzach zbliżających się ludzi, sprawiają mu przyjemność. - Pozdrowienia od Faxa, Pana Dalekich Rubieży, dla spiżowego jeźdźca. Jest on do waszej dyspozycji. - Mężczyźni zasalutowali z szacunkiem. Użycie w pozdrowieniu bezosobowej formuły mogło świadczyć zarazem o skrupulatności pozdrawiającego, jak i o zamaskowanej zniewadze. Dla F'lara było to potwierdzenie jego wcześniejszego mniemania o Faxie, więc zignorował skrytą obelgę. Zauważył także, że informacje o chciwości Faxa nie były przesadzone. Bystre oczy mężczyzn błądziły chciwie po każdym szczególe ubioru F'lara, a gdy spoczęły na misternie grawerowanej rękojeści miecza, towarzyszyło temu lekkie zmarszczenie brwi. F'lar z kolei zauważył kilka drogocennych pierścieni błyszczących na palcach lewej ręki Faxa, podczas gdy prawe przedramię suwerena było lekko uniesione ku górze w nawyku charakterystycznym dla zawodowego szermierza. Tunika wykonana z bogatego materiału była poplamiona i niezbyt świeża. Mężczyzna nosił skórzane wysokie buty. Stał w rozkroku, lekko kołysząc się na stopach. Takiego człowieka nie wolno lekceważyć - pomyślał F'lar - należy być czujnym wobec zdobywcy pięciu posiadłości. A swoją drogą, tak wielka zachłanność była czymś zdumiewającym. Co więcej, wżenił się w szóstą ...i legalnie, choć w dziwnych okolicznościach, odziedziczył siódmą. Miał opinię hulaki i rozpustnika. Wśród tych siedmiu posiadłości F'lar chciał dokonać Poszukiwań. R'gul poleci na południe, by przeprowadzić je także wśród tamtejszych leniwych, choć ślicznych kobiet. Obecnie Weyr potrzebuje przede wszystkim silnej kobiety. Jora była zupełnie bezużyteczna dla Nemorth. F'lar chciał znaleźć zdecydowaną i inteligentną kobietę, która zostanie nową władczynią Weyr. - Udajemy się na Poszukiwania - F'lar cicho cedził słowa i zwracamy się z prośbą o gościnę w twojej posiadłości, lordzie Fax. Na wieść o Poszukiwaniach oczy Faxa zrobiły się większe, porzucił nagle bezosobowe zwroty, jakimi wcześniej zwracał się do F'lara. - Doszły mnie słuchy, że Jora nie żyje - rzekł Fax. - A zatem Nemorth składa królewskie jajo, hmm? - ciągnął dalej, podczas gdy jego oczy szybko przebiegały po szyku skrzydła, odnotowując karność jeźdźców i groźny wygląd smoków. F'lar nie zamierzał w żaden sposób przydawać Faxowi powagi, zlekceważył więc jego pytanie. - A więc panie... - głos Faxa zawisł w powietrzu, podczas gdy głowa lekceważąco skłoniła się w kierunku jeźdźca na smoku. Przez moment, który nie trwał dłużej niż uderzenie serca, F'lar starał się rozstrzygnąć, czy czasem człowiek ten rozmyślnie nie prowokuje go rzucanymi subtelnie zniewagami. Przecież każdy na Pernie zna imiona spiżowych jeźdźców tak samo dobrze, jak imię królowej smoków i władczyni Weyr. Mimo tych gorączkowych myśli twarz F'lara pozostawała kamienna. Leniwym krokiem, nie pozbawionym arogancji, z szeregu wyszedł F'nor