To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wieczorem ruch na ogromnym lotnisku krajowym nieco się zmniejszył. Łatwiej było prowadzić obserwację. Rachel czekała w samochodzie zaparkowanym jakieś dwadzieścia metrów od postoju, przed samym wejściem. Przyjechała tam na półtorej godziny przed planowanym odlotem. Mollie dotarła taksówką czterdzieści minut później. Dziewczyna patrzyła, jak szefowa zajęła pozycję za kolumną, w pobliżu kosza na śmieci i stojącej popielniczki. Zniknęła otoczona palaczami, szukającymi tu azylu. Postój był rzęsiście oświetlony, więc Rachel nie obawiała się, że coś przegapi. Mniej więcej tuzin mężczyzn posturą przypominających Gońca przeszło przez drzwi terminalu. Wszyscy byli sami, w większości w garniturach i pod krawatem. Wreszcie nadjechała niebieska jetta, na którą miała zwrócić uwagę. Rozpoznała Stevena Copelanda i Beth Underwood, których zdjęcia pokazała jej Smith. Niestety, złamali jedną z kardynalnych zasad - przyjechali razem. Underwood na siedzeniu pasażera była o co najmniej pół głowy wyższa od towarzysza. Pomarańczowe światło sprawiało, że Rachel nie widziała wyrazu ich twarzy. Popatrzyła na Mollie, która na widok volkswagena odwróciła się do niego plecami. Towarzyszyła przełożonej, gdy ta dzwoniła do obojga i przekazała szczegóły tłumacząc tak cierpliwie i prosto, jakby miała przed sobą dzieci. Najważniejsze elementy dla pewności powtarzała dwukrotnie. - Zobaczymy, czy Copeland przynajmniej teraz zrobi to, co powinien - mruknęła do siebie dziewczyna. Informator zatrzymał się przed wejściem i szybko wysiadł z wozu. W jego ślady poszła Underwood. Oboje stanęli przy otwartym kufrze i wyładowywali bagaże. Byli zbyt blisko siebie i rozmawiali beztrosko, podczas gdy torby krępowały im ruchy... Zawodowiec bez trudu mógł zlikwidować oboje, choćby nożem, zanim zrozumieliby, że rozstają się z życiem. Jedna seria z broni maszynowej przyniosłaby taki sam efekt, tyle że narobiłaby znacznie więcej zamieszania. Copeland zostawił zupełnie odsłoniętą kobietę przy bagażach, a sam wskoczył za kierownicę. Włączył się do ruchu, przejechał do czerwonej strefy, zaparkował i opuścił samochód. Przynajmniej to było zrobione dobrze. Mollie i ją nauczyła kiedyś tej sztuczki. Aby mieć pewność, że wóz stąd zniknie, wystarczyło zaparkować w czerwonej strefie i zatelefonować na policję. Zawsze chętnie wlepiali trzystudolarowy mandat, a następnie odholowywali auto na specjalny parking. Rachel ruszyła i pojechała na parking przeznaczony wyłącznie dla pojazdów służbowych. Gdy wróciła w rejon budynku portowego, zobaczyła Copelanda ładującego bagaże na wózek. Wraz z Underwood podążyli z falą podróżnych ku stanowiskom kontrolnym. Za nimi w bezpiecznej odległości znajdowała się Mollie. Collins ruszyła w przeciwną stronę, do komisariatu policji. Oficer dyżurny sprawdził jej dokumenty i bilet. - Są jakieś problemy? - zapytał. - Jak na razie nie. Policjant odczekał chwilę, zanim doszedł do wniosku, że nic więcej się nie dowie. - Proszę wypełnić ten formularz. Rachel wręczyła mu egzemplarz przygotowany już w domu. Oficer przyjrzał mu się podejrzliwie. - Ma pani broń? Rozpięła luźną wiatrówkę i pokazała bulldoga. - Wie pani, którędy iść? - O ile pamiętam, trzeba przejść przez hol i skręcić w lewo, do zamkniętej części terminalu. - Zgadza się. - Dziękuję. Kilka głów odwróciło się jak na komendę, kiedy Rachel otworzyła drzwi z napisem WSTĘP WZBRONIONY. Omiotła wzrokiem twarze ciekawskich mężczyzn, patrząc im prosto w oczy, by przekonać się, czy powoduje nimi tylko ciekawość, czy też... Nie, żaden z nich nie może być tajemniczym posłańcem. W hali odpraw zauważyła Mollie siedzącą na plastikowym krzesełku i czytającą jakieś pismo. W kolejce stali informatorzy, szepcząc ze sobą. Niedobrze. Właśnie otwarto przejścia dla pasażerów, przez które po dopełnieniu formalności przechodziło się rękawem na pokład samolotu. Jednocześnie przez głośniki wezwano pasażerów na interesujący ich lot. Rachel została z tyłu, podczas gdy Mollie przekazała obsłudze swój bilet i zniknęła za bramką. W rękawie na pewno sprawdzi wszystkich pracowników lotniska, a później także samolot