To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Jednak szybko zauważyłam, że jeśli będę się go trzymała, będę traktowana jak zwykła czarna służąca - charakterystyczna, ale nie wzbudzająca szacunku. Postanowiłam więc zmienić sposób mówienia i zostać praw- dziwą siostrą przełożoną. - Zaśmiała się, a w jej oczach zaświeciły się psotne iskierki. - Czasami goście, którzy przyjeżdżają obejrzeć nasz ośrodek, mówią do mnie mu- rzyńskim dialektem, żebym się swobodniej przy nich czuła. Nigdy sobie z nich nie żartuję, ale odpowiadam pełnymi zdaniami, z takim akcentem jak oni. Są sprytni i szybko domyślają się, o co chodzi. A na mojej sympatii zależy im tym bardziej, że jeśli zdecydują się u nas zamieszkać, wszystkie ich prośby będą przechodziły przeze mnie. 64 Zamyśliła się na chwilę, po czym dodała: - Jednak kiedy rozmawiam z rodziną czy starymi znajo- mymi, mówię tak, jak mówi się w Alabamie. Również w pracy, kiedy chcę powiedzieć coś dosadnie, bez zażenowa- nia używam swojego dawnego dialektu, ale nie zmarnowa- łam tych wszystkich lat spędzonych w wieczorowej szkole dla pielęgniarek. - Teraz chyba uświadomiła sobie, że może zbyt dużo mówi o sobie, ponieważ na zakończenie dorzuci- ła: - Wracam tylko do jednego powiedzenia. Wiele dla mnie znaczy, ponieważ dzięki niemu matka nauczyła mnie bardzo dużo o ludziach. Mawiała: „Noro, musisz wiedzieć, że wszystkie ludzie są różne. Szanuj ich i nie próbuj zmieniać". Teraz ja mówię to innym: „Wszystkie ludzie są różne". To zdanie to moja więź z rodzinnym domem. - Proszę jej nie zaniedbywać. A teraz niech mi pani da kilka dobrych rad, by ułatwić mój start na nowym stanowisku. - Często spotykam się z krytycznymi uwagami mie- szkańców, ale to, na co nigdy się nie zgodzą, to złe jedzenie i zła obsługa w jadalni. Niech pan o tym pamięta, doktorze Zorn. - Pani Varney, mogłaby pani być moją matką. Proszę mówić mi po imieniu. - Pamiętaj, większość z nich do jadalni przychodzi tylko raz dziennie. To dla nich największe wydarzenie dnia i jeśli dopuścisz, by kucharze lub kelnerzy coś zepsuli, będziesz miał do czynienia z grupą bardzo niezadowolonych ludzi. - Co jeszcze? - Jestem odpowiedzialna za tę część budynku, którą nazywamy Wspomaganiem i Terapią. Tak na marginesie, proszę nigdy nie nazywać jej szpitalem. Tam właśnie zara- biamy największe pieniądze, więc jeśli przyjdę do ciebie i powiem: „Doktorze Zorn, trzeba odmalować korytarze na Wspomaganiu Życia", nie odrzucaj tej prośby bez zastano- wienia. Prawdopodobnie znaczy ona tyle, że dwie ostatnie osoby, które przyszły obejrzeć ośrodek i zastanowić się, czy powierzyć nam swoje pieniądze, zauważyły obdrapaną lam- perię na ścianach i odeszły, zostawiając nas z kwitkiem. Remont może być naprawdę potrzebny, ale nie oczekuję, że natychmiast dasz mi pozwolenie i pieniądze. Zastanów się jednak, sam przyjdź i zobacz, a jestem pewna, że przyznasz mi rację i znajdziesz jakieś środki. 5 - Aleja Palmowa 65 Zapytał ją jeszcze o inne ogniska zapalne, których powi- nien być świadomy, a Nora ku jego wielkiemu zdziwieniu odpowiedziała: - Uważaj na naszego doradcę medycznego, doktora Far- ąuhara. Zakres waszych obowiązków nigdy nie został jedno- znacznie podzielony, ani tutaj, ani w żadnym innym ośrod- ku. Jest bardzo ważną i niezmiernie pomocną osobą, ale nie będzie spełniał wszystkich twoich zachcianek. Nie traktuj go jak zwykłego pracownika, raczej jak zaufanego prawnika. Pytaj go o zdanie i nie wydawaj mu poleceń, bo nigdy ich nie wykona, a jeśli się na nas wścieknie, zniszczy nas i całą Palmową Aleję. Nie musisz być specjalnie miły ani dla mnie, ani dla pana Kreneka, ale dla niego tak, ponieważ jego pomoc może się nam bardzo przydać. On dba o dobre stosunki z miejscowymi szpitalami, poleca pacjentom nasze usługi i dzięki niemu nasz ośrodek może tak dobrze funkc- jonować. Powiem to prościej. Jako przełożona mogłabym sobie żyć, nawet gdybyśmy się oboje nienawidzili, ale gdyby pan Farąuhar stwierdził, że opieka medyczna na Wspoma- ganiu i Terapii jest zła, znalazłabym się na bruku. - Czy to odpowiedni człowiek na to stanowisko? - Jest święty. Układny i miękki jak świeże masło, to bardzo dobry lekarz i osoba, której można zaufać. Zorn zdał sobie sprawę, że rozmowa dobiega już końca. Nie chcąc rozstawać się jeszcze z tak interesującą kobietą, zaproponował: - Może mógłbym obejrzeć pani królestwo, a pani po- szłaby tam ze mną jako przewodnik? Na drugim piętrze Andy miał okazję przekonać się, iż siostra Varney rzeczywiście zarządza tym miejscem. Była jednak dla wszystkich bardzo życzliwa, a kiedy przechodzili korytarzem, zatrzymywała się, rozmawiała z pielęgniarkami, przedstawiała im nowego dyrektora i zachęcała do pracy. Zaglądała również do prawie wszystkich pokoi i pozdrawia- ła pacjentów, zwracając się do każdego z nich po imieniu. Było jasne, że doskonale zna swój oddział i jego problemy. Kiedy dotarli na trzecie piętro, do Bloku Wydłużonej Terapii, Andy wyczuł, że panuje tam znacznie bardziej napięta atmosfera. Jego pierwsze wrażenie potwierdziła je- szcze kierująca oddziałem pielęgniarka, biała kobieta imie- niem Edna, której wyraz twarzy przypominał minę straż- nika więziennego. Zorn szepnął: 66 - Ona chyba nie przepada za swoją pracą. Nora jednak zaprzeczyła: - Ma doskonałe umiejętności i można na niej zawsze polegać