To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Pamiątka po jego, jak się okazało, ostatnim locie kosmicznym; przy lądowaniu nie otworzył się spadochron i Orłów doznał skomplikowanego złamania lewej nogi i biodra. - Tak, u mnie wszystko gra - odparł Hood. - Wycofałem rezygnację. Podczas kiedy Turner tłumaczyła jego słowa, Orłów włączył lampkę przy fotelu i usiadł. Wziął długopis i notes z małego stolika. - Świetnie, świetnie! - powiedział. - Generale, przepraszam, że wyrywam z łóżka o tak wczesnej porze - ciągnął Hood. - Nie ma sprawy, Paul. Co mogę dla ciebie zrobić? - Chodzi o terrorystę nazywanego Harpunnikiem. Kiedyś o nim rozma wialiśmy. - Pamiętam - odparł Orłów. - Szukaliśmy go kilka lat temu w związku z zamachami bombowymi w Moskwie. - Generale, sądzimy, że Harpunnik jest w Azerbejdżanie. Orłów zacisnął usta. - Nie zdziwiłbym się - mruknął. - Przedwczoraj myśleliśmy, że wreszcie wpadł w nasze ręce. Strażnik z Mauzoleum Lenina był przekonany, że go widział. Wezwał policję, ale zanim przyjechali, podejrzany zniknął. - To znaczy zgubiła go policja czy on zgubił policję? - spytał Hood. - Policja na ogół dobrze sobie radzi z obserwacją - odparł Orłów. - Podej rzany wszedł za róg i zniknął. Może się przebrał, nie wiem. Ostatnio widzia no go w pobliżu stacji metra Kijowskaja. Możliwe, że tam poszedł. - Więcej niż możliwe - powiedział Hood. - Tam właśnie widział go jeden z pracowników naszej ambasady. - Proszę jaśniej. - Słyszeliśmy, że był w Moskwie. Pracownik ambasady wsiadł za czło wiekiem, którego wziął za Harpunnika, do metra. Pojechali na stację prze siadkową i Harpunnik wysiadł. Wsiadł do innego pociągu, wysiadł na stacji Paweleckaja i dosłownie zniknął. Orłów był coraz bardziej zaintrygowany. - Jesteś pewien, że to była stacja Paweleckaja? - spytał. - Tak. Czy to ważne? - Być może. - Generale Orłów, jeśli Harpunnik wydostał się z Moskwy, możliwe że zamierza tam wrócić lub pojechać do Sankt Petersburga. Może pan pomóc nam go znaleźć? - Z chęcią schwytam tego potwora - zapewnił Orłów. - Pogadam z Mo skwą, zobaczę, co mają. Tymczasem proszę przesłać wszelkie informacje do mojego biura. Będę tam za godzinę. 77 - Dziękuję, generale - powiedział Hood. - I jeszcze raz przepraszam, że obudziłem. Nie chciałem stracić ani chwili. - Dobrze zrobiłeś. Miło było z tobą porozmawiać. To do usłyszenia później. Orłow wstał i wrócił do sypialni. Odłożył słuchawkę, pocałował swoją ukochaną Maszę w czoło i po cichu wyjął z szafy mundur. Zaniósł go do salonu i wrócił po resztę ubrania. Ubrał się szybko i bezszelestnie i napisał kartkę do żony. Po trzydziestu prawie latach małżeństwa Masza przywykła do jego nagłych zniknięć. Kiedy był pilotem myśliwca, często wzywano go na lotnisko o najdziwniejszych porach. Gdy miał lecieć w kosmos, kombinezon wkładał w nocy. Przed pierwszym lotem zostawił żonie list o treści: Najdroższa - opuszczam Ziemię na kilka dni. Mogłabyś w niedzielę rano przyjść po mnie na kosmodrom? Twój kochający mąż, Siergiej. PS Spróbuję przywieźć Ci gwiazdkę z nieba. Masza, oczywiście, przyszła. Zszedł schodami na podziemny parking. Wreszcie, po trzech latach, rząd dał mu samochód, bo na komunikacji miejskiej nie można było polegać. A przy wszystkim, co działo się w Rosji i wokół niej, od wrzenia w republikach po gangsterskie porachunki w wielkich miastach, Orłow musiał być w stanie jak najszybciej dostać się do kwatery głównej Centrum Operacyjnego. Zwłaszcza w takich sytuacjach jak ta. Harpunnik wrócił. ROZDZIAŁ 23 Waszyngton Poniedziałek, 19.51 Liz Gordon weszła do gabinetu Hooda, kiedy skończył rozmawiać z Orłowem. Masywnie zbudowana, miała błyszczące oczy i kręcone brązowe włosy. Żuła gumę nikotynową, w ręku trzymała nieodłączny kubek kawy. Mike Rodgers został z nimi. Hood opisał zachowanie prezydenta. Pokrótce opowiedział jej też o domniemanych tajnych działaniach, które mogłyby wyjaśnić rzekome urojenia prezydenta. Kiedy skończył mówić, Gordon dolała sobie kawy z dzbanka stojącego w kącie gabinetu. Choć przychodząc do Centrum Hood był nieufny wobec psychologii, sporządzane przez Liz portrety psychologiczne zrobiły na nim wrażenie. Przekonała go też do siebie swoją starannością. Pracowała jak matematyk, pilnowała, by wszystkie fakty logicznie się ze sobą wiązały. To, w połączeniu z jej dobrym sercem, czyniło ją cennym i szanowanym członkiem zespołu. Hood bez wahania powierzył jej swoją córkę. 78 - Zachowanie prezydenta nie wydaje się niezwykłe - powiedziała - co pozwala nam wykluczyć poważną demencję, powodującą zupełną lub pra wie zupełną utratę władz umysłowych. Pozostają więc urojenia. Można je podzielić na sześć kategorii. Po pierwsze: urojenia organiczne, związane z chorobą, na przykład padaczką czy zmianami w mózgu. Po drugie: wywo łane chemicznie, to znaczy przez leki. Trzecie to urojenia somatyczne, które powodują coś w rodzaju nadwrażliwości -jak anoreksja czy hipochondria. Sądząc z twojej relacji, nie mamy do czynienia z żadną z tych przypadłości. Poza tym na pewno wykryłby je lekarz prezydenta w czasie regularnych badań. Możemy też wykluczyć manię wielkości, czyli megalomanię, bo jej objawy byłyby widoczne. Zostają dwie możliwości: urojenia odniesienia i urojenia prześladowcze -ciągnęła. - Urojenia odniesienia to w gruncie rzeczy łagodna postać urojeń prześladowczych powodująca, że chory przywiązuje wielką wagę do nawet najbardziej błahych uwag. Tu chyba nie mamy z tym do czynienia. Ale urojeń prześladowczych wykluczyć nie mogę. - Dlaczego? - spytał Hood. - Bo chorzy usilnie starają sieje maskować - wyjaśniła. - Wierzą, że inni próbują im w czymś przeszkodzić lub w jakiś sposób ich skrzywdzić. Często wyobrażają sobie, że zawiązał się przeciwko nim jakiś spisek. Jeśli prezy dent boi się, że ktoś chce mu się dobrać do skóry, nikomu tego nie zdradzi. - Ale od czasu do czasu mogą mu puścić nerwy - zauważył Rodgers. - Otóż to. Typowe objawy to płacz, zamykanie się w sobie, rozkojarzenie, wybuchy gniewu, wszystko to, co opisywał Paul. - Prezydent sprawiał wrażenie, jakby chciał mi zaufać - powiedział Hood. - To też typowe - stwierdziła Gordon. - Urojenia prześladowcze są rodza jem paranoi. Ale jak ktoś mądry kiedyś powiedział: „Czasem nawet parano- icy mają wrogów". - Czy powinniśmy coś zrobić? - spytał Hood