To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Uważał, że człowiek jest tyle wart, ile sam osiągnął, a nie tyle, ile odziedziczył po ojcu. Chyba z tego powodu nie zostałam odpowiednio wychowana - westchnęła Caroline. - Po prostu ani wuj, ani ja nie uważaliśmy tego za konieczne czy potrzebne. Dołączył do nich hrabia Braxton i Bradford był zmuszony odejść. - Dokończymy naszej rozmowy jutro - powiedział, zanim odszedł. Puściwszy jej ramię, natychmiast odczuł brak miękkości jej skóry. - Mam pozwolenie twego ojca, by złożyć ci wizytę. Gdy życzył jej dobrej nocy, wyraz jego twarzy był jak najbardziej poprawny, lecz w oczach migotały mu wesołe ogniki. Zastanawiała się, co go tak rozbawiło. Podczas kolacji Caroline siedziała obok wuja i naprzeciwko ojca. Kiedy zaczęli rozmawiać o jej matce, którą obaj bardzo kochali, dziewczyna zrozumiała, że wszelkie lody zostały przełamane. - Jakie to było żenujące - powiedziała Charity, gdy tylko usiadła. - Myślałam, że rozmawiam z naszym gospodarzem,,lecz on tymczasem musiał się odsunąć. Nie patrzyłam w jego kierunku, tylko obserwowałam, co się dzieje na sali, i gdy Bradford do mnie podszedł, musiał pomyśleć, że rozmawiam z drzewkiem ozdobnym w doniczce. W POŻĄDANIE Caroline nieomal zakrztusiła się szampanem. Bardzo starała się nie roześmiać, wiedząc, że urazi tym Charity. Kuzynka bowiem wyglądała na przerażoną. - Co on na to powiedział? - Nic. Ani słowa - szepnęła Charity. - Po prostu ujął mnie za łokieć i przyprowadził tu. To prawdziwy dżentelmen. Caroline tylko przytaknęła. Pochyliwszy się do ojca, poprosiła, aby podał jej okulary Charity. Potem przekazała je kuzynce, dając jej do zrozumienia, że zrobi najlepiej, jeżeli natychmiast je założy. - Czy słyszałaś te wszystkie komentarze na temat twojego Bradforda? - zapytała Charity szeptem. Pod żadnym pozorem nie chciała przeszkadzać ojcu Caroline w rozmowie z wujem. - On wcale nie jest moim Bradfordem - zaprotestowała dziewczyna, lecz jednocześnie nie mogła się powstrzymać od zapytania: - Jakich komentarzy? - On nigdy nigdzie nie bywa. To dlatego wszyscy są dziś tak zaskoczeni. Zresztą on też wydaje się dobrze bawić. Nasz gospodarz jest tym bardzo uradowany. Caroline, czy zdajesz sobie sprawę, że twój ojciec nie pokazywał się publicznie od lat? Wszyscy uważają, że to ty dokonałaś obu tych cudów. Caroline przypomniała sobie, co powiedział jej Milford. Że ma u niej dług za to, iż przypomniała jego przyjacielowi, co znaczy się śmiać. - On po prostu zapomniał, jak się to robi - wyszeptała do siebie Caroline. Podniósłszy wzrok, zobaczyła Bradforda otoczonego wianuszkiem ślicznych kobiet. Wszystkie chichotały i Caroline nagle poczuła złość na te głupie kokietki, nieomal uwieszone na Bradfordzie. Zupełnie nie rozumiała swojej reakcji i powiedziała sobie, że powinna poczuć ulgę. Co się z nią działo? Nie miała więcej czasu na roztrząsanie swoich uczuć i była za to wdzięczna losowi. Następną godzinę spędziła poznając przyjaciół i znajomych ojca i wuja. Niektórzy byb utytułowani, inni nie. Caroline odzywała się tak mało, jak to tylko było możliwe, obawiając się, że niestosownie zwróci się do kogoś ważnego i tym samym okaże swą ignorancję. Dygając przed coraz to nowymi postaciami światka londyńskiej arystokracji, coraz bardziej czuła się prostą wiejską dziewczyną, którą w istocie była. 89 JUUE GARWOOD Została przedstawiona lady Tillman, kobiecie, którą niegdyś adorował jej ojciec. Usłyszała komentarz wuja, że i ona miała wtedy na niego oko. Lady Tillman okazała się podobna do wszystkich kobiet obecnych na balu. Była może tylko nieco bardziej okrągła. Caroline doszła do wniosku, że lady Tillman musiała ćwiczyć mimikę przed lustrem. Było coś nienaturalnego w sposobie, w jaki okazywała kolejno zainteresowanie, przyjemność i zachwyt. Wydawała się sztuczna i nudna i Caroline była nią szczerze rozczarowana, tym bardziej że dostrzegała niekłamany podziw ojca dla tej kobiety. Poczuła wyrzuty sumienia, gdy uświadomiła sobie nagle, jak bardzo samotny musiał czuć się jej ojciec. Dla jego dobra postanowiła ją polubić, lecz bardzo szybko zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie tego dokonać. Tym bardziej że zażywna siwowłosa i brązowooka dama dostała właśnie napadu chichotu, wywołanego niezbyt śmieszną uwagą. Córka lady Tillman była dokładną kopią mamusi, zarówno w wyglądzie, jak i sposobie bycia. Wydawała się zupełnie pozbawiona własnej woli. Lady Tillman poinformowała Caroline i Charity, że Rachel jest już zaręczona, i wysłała hrabiego, by odszukał przyszłego męża córki. Gdy tylko obaj panowie się zjawili, Caroline inaczej spojrzała na Rachel. Poczuła, że jej współczuje. Nigel Crestwall miał oczy podstępnego lisa. Nie patrzył na Caroline, lecz rozbierał ją wzrokiem. Dziewczyna czuła się bardzo niepewnie w jego obecności i była wdzięczna, gdy Rachel uprosiła go, by z nią zatańczył. Markiz zaczynał zdradzać oznaki zmęczenia i Caroline zasugerowała, by wrócili do stołu na deser. Gdy tylko usiedli, wicehrabia Claymere zaczął ich błagać, by pozwolili mu się przysiąść, a zaraz potem w jego ślady podążył Terrence St. James. Caroline szybko znudziły się zabiegi obu panów, mające na celu zdobycie jej uwagi. Rozejrzawszy się po sali, zobaczyła Bradforda, który się jej natarczywie przyglądał. Kobieta, którą mogła opisać tylko jako uderzająco piękną, uczepiona była jego ramienia, a w jej oczach malował się zachwyt