To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

322 ZEMSTA - Będę szczery. Po pierwsze, pani słowa nie brzmią zbyt przekonywająco, ale jest pani bardzo podobna do rodziny Fox-worthów. Po drugie, nie podoba mi się to, że szantażuje pani moją żonę. Po trzecie, nie chcę, aby ktokolwiek ją niepokoił. Co więcej, bardzo ją kocham. Choć przyznaję, że bywają chwile, kiedy mam ochotę siłą wydobyć z niej prawdę o przeszłości. Nigdy o tym nie mówi, ma jakieś sekrety, o których nigdy się nie dowiem. - Uśmiechnął się i dodał: - Ale dowiedziałem się o Malcolmie Nealu Foxworth, bogobojnym staruszku, który po zawale wciąż oglądał się za spódniczkami! Bart Winslow rozejrzał się po kawiarni, do której przybywało coraz więcej gości. Bał się zapewne, że zostanie rozpoznany. - Chodźmy stąd, Cathy - zaproponował. - Zaproś mnie na drinka do swojego domu. WyszUśmy na ulicę. Zapadł zmierzch. - Gdzie mieszkasz? Gdy podałam mu adres, zdawał się zakłopotany. - Nie, może pojedziemy gdzie indziej. Mógłby mnie ktoś zobaczyć. Czy mogłabyś zadzwonić do niańki i powiedzieć, że się trochę spóźnisz? - Gdzie chce mnie pan zabrać? - spytałam, gdy mknęliśmy ulicami Clairmont czarnym mercedesem. - Do miejsca, w którym będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Obserwujesz mnie? Co o mnie sądzisz? - Pana wygląd mówi mi, żebym uciekała co sił w nogach i dobrze zamknęła za sobą drzwi. Roześmiał się, a na jego twarzy malowało się zadowolenie. - Więc uważasz, że wyglądam na pociągającego i niebezpiecznego mężczyznę? Bardzo mi to pochlebia. Nie chciałbym być przystojnym nudziarzem, wolę już uchodzić za inteligentnego brzydala. - Panie Winslow... - Bart. - Bart, jeśli towarzyszy mi inteligentny i czarujący mężczyzna, to zapominam o jego urodzie. Mam zwyczaj stawiania 323 Yirginia C. Andrews \ mężczyzn na piedestale, ale jeśli się na nich zawiodę, z hukiem z niego spadają, odkochuję się i pozostaje tylko obojętność. Nagle zatrzymał samochód i spojrzał na mnie. W ciemnościach dostrzegłam płomienne i zbyt namiętne oczy, jak na mężczyznę w jego wieku. Był o osiem lat młodszy od mamy. Miał czterdzieści lat, to najpiękniejszy wiek dla mężczyzny. Zapewne zmęczył się już żoną, którą znał tak dobrze. Dlaczego w jego oczach dojrzałam pożądanie? Gdziekolwiek jesteś, mamo, powinnaś uklęknąć i modlić się. Nie okażę ci litości, tak jak ty nie miałaś litości dla swoich bezbronnych dzieci. Siedząc obok przystojnego mężczyzny, pomyślałam o spokojnym i wielkodusznym Paulu. Nie musiałam uwodzić Barta. To on grał rolę myśliwego, który niczym czarna pantera, bezlitośnie tropił zwierzynę. A gdy już zaspokoił pragnienie, odchodził. Tak stanie się ze mną. Nie zrezygnuje z milionowej fortuny i władzy, jaką z sobą niesie, dla przygodnie spotkanej dziewczyny. Bart przyglądał mi się z uwagą. Czy przypominałam mu żonę? - Piękna noc - szepnął. - Kocham jesień. Chodźmy na spacer. Jest tak pięknie i cicho. Noc, las, szum drzew wprawiają mnie w melancholijny nastrój. W takich chwilach zdaję sobie sprawę, że życie przemija bardzo szybko, przepływając jak woda między palcami. Muszę się spieszyć, jeśli chcę z niego skorzystać. - Jesteś bardzo romantyczny. Trzymając się za ręce, szliśmy wzdłuż torów kolejowych. Rozejrzałam się dokoła. Czyżby to były te same tory, wzdłuż których piętnaście lat temu okrutna matka prowadziła cztery maluchy?! Miałam wtedy dwanaście lat! - Bart, mam wrażenie, że oboje kiedyś szUśmy tą ścieżką. - Tak. Odniosłem to samo wrażenie. Byliśmy w sobie zakochani i spacerowaliśmy skrajem lasu, a potem siedzieliśmy na ławeczce przy torach kolejowych. Dlatego cię tu przyprowadziłem. - Czasami rozmyślam o nierealnych rzeczach. Lubię, gdy otaczają mnie tajemnice. 324 ZEMSTA - Romantyczka? - spytał Bart. - A ty nie? - Nie wiem. Kiedy byłem małym chłopcem, lubiłem marzyć. - A teraz już nie marzysz? - Nie można być małym romantycznym chłopcem i jednocześnie studiować prawo, na każdym kroku napotykając okrutną, często niesprawiedliwą rzeczywistość. Morderstwa, gwałty, oszustwa - oto mój codzienny chleb. Kończąc studia, człowiek staje się twardym, bezwzględnym prawnikiem, którego postępowanie podporządkowane jest nie uczuciom, lecz przepisom. - Uśmiechnął się, po czym kontynuował: - Sądzę, że łączy nas wiele wspólnego, Catherine Dahl. Też tęsknię za tajemniczością i przygodą, potrzebuję kogoś, kogo mógłbym podziwiać i uwielbiać. Więc, zakochałem się w pięknej kobiecie, która miała odziedziczyć miliony. Wszyscy myśleli, że poślubiłem ją dla pieniędzy, ale wkrótce przekonałem ją, że nie zależy mi na jej majątku. Na początku znajomości była podobna do ciebie. - Podobna do mnie? - Tak. Zanim odziedziczyła majątek, była taka jak ty, Cathy. Po śmierci ojca kupowała co dusza zapragnie, ale już wkrótce nie miała żadnych marzeń - wszystko mogła kupić. Nie, miała tylko jedno nie zaspokojone marzenie - dziecko. Nie mogła mieć dzieci. Każde zakupy kończyły się w sklepie z garderobą dziecięcą. Żeniąc się z nią, wiedziałem, że nie może mieć dzieci, i prawdę mówiąc, nie zależało mi na tym. Jednak z upływem czasu zmieniłem zdanie. Bart zapalił papierosa i zaciągnął się mocno. Najwyraźniej przyniosło mu to ulgę. - Tymi torami pędziły kiedyś wagony pocztowe, ale zamożni ludzie, mieszkający w pobliżu, przekonali miejscowe władze o bezsensowności przejazdu pociągów, które w nocy gwizdały, budząc całą okolicę. Uwielbiałem ten hałas pędzącego w ciemności pociągu. Do późna w nocy leżałem obok żohy, która brała środki nasenne. Spała zbyt mocno, by słyszeć piękną muzykę, która dochodziła gdzieś z góry. Często zastanawiałem się, skąd 325 Yirginia C. Andrews ona płynie, ale żona mówiła, że mam wybujałą wyobraźnię. Pewnego dnia muzyka ucichła i już nigdy jej nie usłyszałem. Bardzo za nią tęskniłem. Wiesz, kiedy zasypiałem, śniłem o pięknej, młodej dziewczynie, tańczącej gdzieś na poddaszu. Żona wyjaśniała, że gdy była małą dziewczynką, rodzice zamykali ją za karę w pokoiku na poddaszu. Siedziała tam latem przy trzydziestostopniowych upałach i zimą, ze zdrętwiałymi od mrozu palcami