To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Kopać byle co. Tej tu możecie dać po d..., ale nic więcej. Paszli. Nie dali i puścili ją wolno. Od tej pory nikt nie zaczepiał Małej. Nawet dziewczyny, bo od sądu Skorupowego Jadźka awansowała na narzeczoną Trybunału. Śmieli się z niej, ale dali spokój. Mogła spuścić Małą z oczu i zaprzyjaźnić się z Lelą. Lela jest Cyganką. Mieszka ich, gdzieś niedaleko-nieblisko, cała kolonia, sama Lela ma wielu braci i wiele sióstr. Jest najmłodsza, tamtych zostawili, zgarnęli tylko ją. Leli jest tu właściwie dobrze, chociaż duszno jak w pudełku. Nie wolno wychodzić, gdzie i kiedy się chce. Tam, nad gliniankami pod brzozowym zagajnikiem, za miastem, gdzie mieszkała, dopiero było życie. Raz głodno i chłodno, ra« uczta i bal. Prawdziwe, nie to, co tu. I uczyć się nie musiała. Dobrze, że Jadźka opowiada bajki, oprócz jedzenia jedyna to pociecha z pobytu w pogotowiu. No i prezenty... Lela jest dumna, że może obdarowywać innych. Kiedy tata odwiedził ją pierwszy raz, dała mu wstążkę do włosów dla Ramony i torebkę cukierków dla wszystkich. Tata nie chciał brać, ale przekonała go, że to jej własne, nie czyjaś łaska. Wziął. Tata Leli jest bardzo ważny tam u nich. Nigdy nie musiał pracować, ciągle gdzieś jeździł i nie było go w domu. Mamy też nie, odkąd Lela podrosła. Starsze rodzeństwo radziło sobie samo. Zresztą od czego mają sąsiadki. Pomogą. U Cyganów nie zginiesz. Od tamtej wstążki i cukierków zawsze już zbiera prezenty dla swoich. Może tata znów przyjedzie ją odwiedzić? Obiecał. Pochwali mu się, że umie czytać i napisze swoje imię. Imiona braci, sióstr, wszystkich. Tata będzie .dumny z takiej córki. Może nawet pochwali ją. — Pochwalił? — pyta Jadźka. Lela wzdycha. Nie, bo kiedy przyjechał, spotkał I to z jej winy. Nie wiadomo, czy jej przebaczy i prz) Bo tata jest honorowy i niepodległy jak Polska, ojc więc i jej, Leli, o której tak dziwnie mówiła na wiecz nie chciał nic za darmo, nawet od rodzonej córki. Z a może i za ten nowy — złoty, gruby łańcuch ze skl Onego — podarował jej kolorową chustkę. Śliczną, ; dziwymi złotymi nićmi. Żadna pani takiej nie ma, na\ Lela da Jadźce ponosić w niedzielę, niech dziewczyn) ści. Wtedy, jak panie uczyły, dygnęła przed tatą i p( kuję". Tata rozpłakał się. Lela, córko moja — powie< dzonemu ojcu mówisz „dziękuję"? Płakał tak, że nie mógł mówić nic więcej, a ona, kała razem z nim. Jak mogła być taka podła i głupia, ji nigdy tak nie postąpi. Nie będzie słuchać złych nauk niech nie słucha. Przez nią, Lelę, płakał jej ojciec, durr Cygan. Jadźka lubi Lelę. Lela jest inna niż wszystkie dziewcz choć inaczej. Małgorzatę z ogryzionymi paznokciami i Mańkę kocmołucha i Baśkę elegantkę, milczka Terę; baskę, szczerbatą Dorotę i Violettę z kurzajką na pale leżanek'. Opowiadają sobie różności, o tym, jak był Dużo kłamią, jeszcze więcej fantazjują (fantazja to nie wiedziała pani Zosia), ale takie są zasady gry. Dzie choć długi. Wieczorem uśnie, ani się obejrzy, i nie m za domem. Chyba w nocy, jak się przebudzi, nie budzi sii Dom śnił jej się przedwczoraj. Matka siedziała na st kartofle. Kartofle były zgniłe, a matka zła. Woda wyle\ ka, bryzgała na Jadźkę i na przycupniętą obok mat Małą. Mała wyjęła jeden kartofel z garnka i zaczęła je; ciła się odebrać, Mała nie dawała. Upadły na podłogę, nj zaczęły się tarzać, ktoś kopnął ją w brzuch, garnek i struga zimnej wody oblała ją całą. Obudziła się. M nięta w kłębek, z kolanami wpartymi w Jadźkę. Włożyła grzane ciało siostry; mokro, rano znów będzie piekło, przykazywano, żeby nie brała Małej na noc do siebie, i 206 f nicznie i niewygodnie, na dodatek prymitywnie i wstyd. Parę razy udało się odnieść Małą przed pobudką, nikt z dorosłych nie zauważył, dziewczyny nie wydały, wiedzą, co to samotność i tęsknota. Co zrobić teraz? Małą rozebrać, spodnie od piżamy położyć na kaloryferze, może wyschną przez noc. Idiotka! Kaloryfer zimny, powiesi na poręczy łóżka. Mokre prześcieradło przykryje kocem, nie uśnie na takim, musi posłać łóżko tak, żeby nikt niczego nie zauważył. Kiedyś się wyda, ale wtedy będzie się martwić. Weźmie winę na siebie i już. Będą się śmiać — na zdrowie. Nie uwierzą — ich sprawa. Grunt, żeby jej nie złapali z Małą. Dziwne, że Mała nie płacze za domem. Ma Jadźkę, wygląda na to, że Małej to starcza za wszystko. Głupia jest ta jej Mała, ale może wyjdzie z tego. Odkąd nie boi się jego i nie słyszy awantur matki z nim, uspokoiła się i nie wygląda na taką przestraszoną. Poprawiła.się na buzi i zaczęła śmiać nawet przy obcych, nie tylko przy Jadźce. Trzeba czekać, co dalej. Byle razem. Matce tam lżej bez nich, on może się. zmienił, bo jest więcej pieniędzy, jak one w domu nie jedzą. Za dziewczynami ze szkoły nie tęskni, nie ma za kim. Chyba że za Joasią, ale trudno. Zawsze można przecież wyobrazić sobie, co się chce. Joasia przychodzi do Jadźki co wieczór przed snem. Często Lela jest Joasią. Czasem kto inny... Nie mogła wtedy rozmawiać z nimi