To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. ale jak tylko spostrzegłam, że szybciej zasypia kiedy się go zwyczajnie położy do łóżeczka — po prostu przestałam go lulać. Z wypowiedzi obojga rodziców wynika jasno, że kiedy Donald był w wieku siedmiu, najwyżej ośmiu lat, to starał się aktywnie zahamować zachowania, wyrażające pozytywną zależność uczuciową, które występo- wały u niego we wczesnym okresie. Matka: Muszę przyznać, że on nigdy taki [uczuciowy] nie był; skończyło się to, kiedy miał osiem lat. Nie lubił kiedy się go całowało, pieściło, czy coś w tym rodzaju. Więc stopniowo coraz częściej rozmowy zastępowały po prostu dawne pocałunki i pieszczoty. Przedtem lubił wdrapywać się na moje kolana, obejmował mnie za szyję i całował w policzek. Lubił, kiedy okazywałam mu trochę czułości — i potem szedł się bawić. Więc kiedy zaczęło go to drażnić, to doszłam do wniosku, że może lepiej będzie okazywać mu swoje uczucie w inny sposób. Jednocześnie z domaganiem się w okresie wczesnego dzieciństwa zaspokojenia swej potrzeby zależności skierowanej ku matce Donald w sposób bardzo aktywny unikał bliższego kontaktu z ojcem. Ojciec: Bardzo wielu chłopców lubi obejmować swoje matki, albo na przykład podchodzą znienacka i gryzą je w szyję. No, wie pan o co mi chodzi, lubią się przytulić, popieścić trochę. Donald nigdy tego nie robił. Nigdy czegoś takiego u nie- 288 go nie zauważyłem. Nawet kiedy był jeszcze malutkim chłopcem, nie lubił, aby go trzymać na kolanach. Nigdy tego nie robił. Nie lubił kiedy go brałem na kolana. Co najwyżej można go było schwycić i uściskać, ale wówczas wymykał się i uciekał. Chociaż łagodne zniechęcanie go przez matkę do zachowań zależno- ściowych mogło w pewnym stopniu wpłynąć na zmianę w zachowaniu Donalda, to jednak fakt całkowitego odtrącenia go przez ojca wydaje się zasadniczym czynnikiem, który spowodował wytworzenie się u niego konfliktu związanego z zależnością. Matka: Wydaje mi się, że dzieci działają mu na nerwy. Jego matka też była taka sama i może dlatego nie umie tego w sobie zwalczyć. Czasem odnoszę wraże- nie, że mógłby postarać się, aby trochę lepiej rozumieć dzieci, ich sposoby my- ślenia i postępowania. Wywiad przeprowadzony z ojcem dostarczył bardzo niewielu infor- macji na temat jego stosunku do wczesnych form zachowań zależnościo- wych u Donalda; ojciec jednakże kilkakrotnie podkreślał, iż chłopiec wy- raźnie dążył do uzyskania niezależności, oraz starał się mieć z ojcem jak najmniej do czynienia. P. Czy mówi mu Pan czasem, że powinien się starać umieć sobie sam dawać radę, zamiast polegać całkowicie na pomocy rodziców? Ojciec: Tak, mówiłem mu, żeby sam podejmował decyzje, że w życiu będzie się musiał przyzwyczaić do samodzielności. Odtrącająca i punitywna postawa ojca uwidoczniła się ze szczególną wyrazistością w jego przemowach do Donalda, kiedy ten uwikłał się w jakieś tarapaty z policją. Ojciec: „Mój drogi, więc jesteś tu zatrzymany; jeśli masz ochotę iść do domu i zachowywać się jak należy — to proszę bardzo; ale my od tego umywamy ręce. Wszystko zależy wyłącznie od twojej własnej decyzji. Myślisz pewno, że jesteś pępkiem świata. Ano, rób sobie jak chcesz, idź i załatw swoje dokumenty w spo- sób, jaki uważasz za właściwy". Więc zostawiliśmy go w spokoju i poszliśmy do niego dopiero po miesiącu. No rzeczywiście był z niego zupełnie inny chłopak. Już nie miał takiego — nie wiem jak Pan by to nazwał — smarkatego stosunku do wszystkiego. Nie znam tu odpowiedniego słowa — miał do wszystkiego trochę taką postawę „co-ty-sobie-myślisz-że-kim-jesteś" — ale tylko trochę. Wyglądał tak, jakby... można by tak powiedzieć, że wyglądał jakby mu kto sprawił lanie. Po powrocie Donalda do domu ojciec postarał mu się o pracę w tej samej instytucji, w której sam pracował, ale jednocześnie tak ustawił sprawy, że zależność Donalda od siebie ograniczył do minimum. Matka: Mój mąż powiedział w swoim przedsiębiorstwie: „Tylko nie dawajcie mu pracy nigdzie tam, gdzie w jakikolwiek sposób byłby mnie podległy. Niech pracuje na zupełnie innym oddziale, gdzie ktoś inny będzie jego zwierzchnikiem — ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego, niech sobie radzi sam. Będzie musiał sa- modzielnie kształtować swój los. Niech się ode mnie nie spodziewa żadnej po- mocy". ' • , ? 19 — Agresja w okresie dorastania 289 ^^JJij^M; Wprawdzie Donald odznaczał się inteligencją wyższą od przeciętnej a także interesował się poważnie muzyką, ale ojciec jego stale mówił o nim jako-o chłopcu ograniczonym, który nie zasługuje na zbytnią uwa- gę ze strony nauczycieli. „Po prostu brakowało mu czegoś... nic nie po- trafiło go zaabsorbować". Nawet wówczas, kiedy Donald zaczął uczęsz- czać do szkoły podstawowej, ojciec jego uważał, że nie jest on w stanie opanowywać programu szkolnego na równi ze swoimi kolegami i zawsze miał bardzo niskie mniemanie o zawodowych perspektywach Donalda. Ojciec: Zawsze wbijaliśmy mu, zawsze staraliśmy się wbić mu do głowy, że po- winien uzyskać świadectwo ukończenia szkoły średniej nawet jeśli chce zarabiać na życie łopatą i kilofem. Zarówno lekceważąca postawa ojca wobec Donalda, jak i jego agre- sywne, punitywne nastawienie, manifestowane były wielokrotnie już chociażby w jego wypowiedziach na temat prób, jakie podejmował, aby wpłynąć na zmianę zachowania Donalda. Ojciec: No, wydaje mi się, że osiągnęliśmy to [zawstydzenie Donalda] kilka tygodni temu. To chyba naprawdę pozostawiło na nim pewne wrażenie. Po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że staramy się wbić mu coś do głowy bez bicia. Odpowiadając na pytania związane ze stosunkiem Donalda do wspól- nego spędzania z nimi czasu, rodzice skłonni byli podkreślać korzyści wynikające ze spędzania przez Donalda czasu w towarzystwie innych osób