To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Co więcej, nie może zaprzeczyć, że z jego punktu widzenia ludzie nie są panami swego losu, że to, co powinni lub czego nie wolno im czynić, zostało arbitralnie rozstrzygnięte przez nieznanego Władcę, od którego rozporządzeń nie ma odwołania; muszą tedy pogodzić się ze statusem niewolników i wyrzec się swej ludzkiej godności. Krytyka ta, jak mówiłem, wcale nie musi wstrząsnąć pewnością wyznawcy. Gotów jest on przyznać, że wiara jego jest aktem zaufania i poczuciem'partycypacji w boskim porządku, nie zaś hipotezą naukową. Podobnie jak racjonalista, który fakt wiary może ogarnąć i wyjaśnić w ramach swego obrazu świata, również wierzący potrafi objąć i zrozumieć racjonalizm i ateizm w kategoriach swojej wiary. Stosowane przez racjona- listę reguły uznawania — powie on — są ostatecznie oparte na użyteczności wiedzy, a zwłaszcza na jej zdol- ności do przewidywania i kontrolowania zjawisk na- turalnych; to zaś, co wiemy w dziedzinie kultu, nie jest oczywiście w takim sensie użyteczne, a zatem, zgodnie z tamtymi regułami, nie jest wiedzą wcale. Reguły racjonalizmu, gdy się je już przyjmie, owocują rezultatami poznawczymi, dla których produkowania zostały ustalone. Lecz percepcja świata w kategoriach ładu ustanowionego przez Boga jest równie spójna i daje wierzącemu ten rodzaj rozumienia, któremu ra- cjonalista po prostu odmawia uznania. To prawda, że pewności wierzącego nie da się wyrazić w języku speł- niającym wymogi dyskursu naukowego, a język sacrum istotnie nie jest częścią ani rozwinięciem potocznej mowy; jest on zrozumiały w ramach życia sacrum, w aktach kultu. Racjonalista może, a nawet musi odrzucić prawomocność doświadczenia religijnego, nie pasuje ono bowiem do struktury pojęciowej, zbudowanej w oparciu o przyjmowaną przezeń normatywną definicję wiedzy; wierzący zaś ma pełne prawo nie przejmować się tym odrzuceniem. W taki właśnie sposób argumentuje wielu religijnych myślicieli i nauczycieli; nie utrzymują oni wcale, że obecność Bożą odkrywają tak samo, jak myśliwy odkrywa obecność słonia widząc jego ślady, czy astronom nieznaną planetę, analizując perturbacje ruchu innych ciał niebieskich. Sądzą, że w świetle wiary świat staje się lepiej zrozumiały niż bez niej, czy też raczej, że bez tego światła nie daje się on zrozumieć wcale; nie utrzymują przy tym, że wiara może zrodzić się wyłącznie z nie-uprzedzonej obserwacji, jeśli coś takiego jak nieuprze-dzona obserwacja jest w ogóle wyobrażalne. Pascal posunął się chyba najdalej w przedstawieniu tej kwestii z chrześcijańskiego punktu widzenia, a jego stanowis- ko da się pokrótce streścić tak oto: w pewnym sensie podstawowe zasady wiary — Bóg, jedność duszy i ciała, grzech pierworodny — są absurdalne, lecz jeszcze bardziej absurdalny jest obraz świata wykluczający te zasady. Jeśli chodzi o uświęconą w tradycji prometejskiej maksymę, wedle której rządy Boga nad rodzajem ludz- kim są zaprzeczeniem godności człowieka, to jest ta sąd wartościujący, wcale nie bardziej oczywisty niż przeciwna ocena. Hegel powiada w Filozofii dziejów, że człowiek zdolny jest szanować siebie samego tylko wtedy, gdy jest świadom istnienia wyższego bytu, jeśli zaś sam sobie tę najwyższą godność przypisuje, to daje tym świadectwo braku szacunku do samego siebie. W tej sprawie myśl Hegla nie odbiega od tradycji chrześcijańskiej. Istotnie, zawsze można utrzymywać, że jeśli człowiek, świadom swej przygodnej pozycji we wszechświecie, rości sobie pretensje do bycia najwyż- szym prawodawcą w sprawach dobra i 'zła, to nie ma jakichkolwiek zniewalających podstaw, 'by mógł obda- rzać szacunkiem siebie albo cokolwiek innego, sama zaś idea godności, jeśli nie jest kaprysem fantazji, może być ufundowana tylko na autorytecie niezniszczalnego Rozumu. Jakiemukolwiek antropocentrycznemu pojmowaniu świata można zarzucić to samo, co racjo- naliści powiadają o wierze religijnej: że jest ono ni- czym więcej niż fortelem obmyślonym po to, by skom- pensować dobrze uzasadnioną a przygnębiającą świa- domość własnego niedołęstwa, kruchości, niepewności i skończoności. W ramach naturalistycznego pojęcia człowieka nie da się uprawomocnić jego godności