To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Tym samym można było bezpiecznie zająć się likwidacją wojsk rosyjskich pod Smoleńskiem. Szein też, widząc beznadziejność swego położenia i mając zgodę cara na rokowania, wszczął pertraktacje z dowództwem polskim. Po wstępnych rozmowach, zaczętych jeszcze w grudniu, strona polska przeszła do oficjalnych rokowań w pierwszej połowie lutego. Zakończyły się one 25 tegoż miesiąca kapitulacją armii Szeina na bardzo honorowych warunkach. Pozwolono mianowicie wojsku rosyjskiemu wyjść z bronią ręczną i sztandarami, domagając się jedynie, by te ostatnie, \ 160 wychodząc, złożyli na chwile przed królem. Całą artylerię wszakże mieli pozostawić w obozie. Uroczysty wymarsz wojsk rosyjskich odbył się l marca. W otoczeniu senatorów, oficerów, między dwoma chorągwiami husarskimi, stał na wzgórzu król, "pod którego nogi nieprzyjaciel wszystkie swoje chorągwie cum de- bita reverentia [z należnym szacunkiem] i ukłonem mimo przechodząc podrzucał". Nazajutrz po nieszpo-rze, w obecności króla, odśpiewano hymn Te Deum, który "klęcząc wielka mnogość wojska śpiewała", potem kanclerz Zadzik dziękował "wszystkiemu rycerstwu wobec, a specjalnie książęciu jegomości panu hetmanowi, jako Wodzowi". Parę następnych dni spędzono jeszcze pod Smoleńskiem, po czym ruszano (11 marca) w kierunku Białej, położonej jakieś 125 km na wschód. Gdy jedenaście dni później wojsko stanęło pod obsadzoną przez 1000 żołnierzy fortecą, zdawało się, że zdobycie jej będzie sprawą paru dni. Wnet jednak musiano zmienić zdanie. Załoga pod wodzą Fiedora Wołkońskiego broniła się zażarcie, wojsko polskie zaś rozłożone pod murami grodu znalazło się rychło w trudnej sytuacji. Nadspodziewanie trwała nadal mroźna i śnieżna zima. Pojawiły isię choroby, które przetrzebiły wojsko do tego stopnia, że w niektórych chorągwiach jazdy pozostało po 40 do 50 żołnierzy, a cała piechota stopniała podobno do paru tysięcy. Czas było zastanowić się, co robić dalej. Władysław, rozpoczynając z typowym dla niego optymizmem wojnę, spodziewał się, że uda mu się zająć stolicę. Jak się zdaje, myślał o osadzeniu na tronie carskim brata, Jana Kazimierza, sam zaś zamierzał na czele wojsk polsko-moskiewskich iść drogą lądową do Szwecji, by tam upomnieć się o koronę ojca. Czy jednak po rocz-nej już kampanii nadal żywił takie nadzieje? Należy przypuszczać, że raczej nie. Przecież wojna, chociaż 11 Władysław IV 161 zwycięska, musiała go przekonać, iż armia rosyjska, prowadzona przez obcych oficerów, zaopatrzona w dobrą broń, bije się doskonale. Techniczne wyposażenie i fortyfikacje obozu Szeina pod Smoleńskiem zaimponowały królowi i jego otoczeniu. W najbliższym roku kończyły się lata rozejmu ze Szwedami i trzeba było liczyć się z możliwością nowej wojny. Sytuacja na południowym wschodzie, o której zaraz będę mówić, przedstawiała się nadal groźnie. Toteż dość wcześnie odezwały się w Rzeczypospolitej głoisy wzywające do szybkiego kończenia działań -wojennych z Rosją. Uczony biskup płocki Stanisław Łubieński pisał: "Szczęśliwość nasza wszystka w tym jest, abyśmy w granicach naszych cali zostawali". Słusznie też stwierdzał: "nawet bez Smoleńska była Rzeczpospolita przez cały wiek in florę [w rozkwicie]". Nic dziwnego tedy, że już wiosna 1634 roku w głównej kwaterze polsldej wielu opowiedziało się za pokojem, czego król lekceważyć nie mógł. Toteż jeszcze spod Smoleńska wysłano do Rosjan Mikołaja Woronicza z listem podpisanym przez senatorów, iż strona polska skłonna jest wszcząć rokowania. W Moskwie nie odrzucono wyciągniętej ręki Polaków, tym bardziej że po poniesionych klęskach, wobec kłopotów skarbowych, zaistniała tu zdecydowana gotowość do porozumienia. Posła polskiego przyjęto z honorami i wysłano z nim gońców, z którymi senatorowie umówili spotkanie nad rzeką Polanówk,ą. Planowany zjazd odwlekł się z bliżej nie znanych przyczyn, tak że dopiero rozpoczął się 30 kwietnia. Ze strony polskiej w rokowaniach wzięli udział wybitni specjaliści. Przewodniczącym delegacji był sam kanclerz koronny Jakub Zadzik, członkami: Krzysztof Radziwiłł, Aleksander Korwin Gosiewski, wojewoda smoleński, Aleksander Piaseczyński, kasztelan kamie-niecki, Andrzej Rej i paru innych dygnitarzy