To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Między drzewami prześwitywała jeszcze niewielka kopulasta budowla, położona w głębi parku, która przypominała grecką świątynię. Richard przyglądał się całemu miejscu z rosnącym zdumieniem. Im dłużej patrzył, tym bardziej wydawało mu się jednorodne. Może dlatego, że całość powstała z miejscowych materiałów i że szarozłoty kamień z Cotswold nadawał budynkom zbliżony charakter? A może dlatego, że zamek doskonale wpisywał się w krajobraz i nawet wieże w pewnym sensie powtarzały linie dwóch, znajdujących się nieopodal pagórków? W końcu obaj mężczyźni wrócili do powozu i podjechali przed wejście główne. Patrząc na asymetryczną bryłę, Richard zastanawiał się, dlaczego jego ojciec nigdy tu nie wrócił. Pojedynki wprawdzie były zakazane, ale wystarczyło skryć się na parę miesięcy na wsi lub wyjechać za granicę, a wszyscy chętnie o nich zapominali. A Julius zdecydował się wyjechać na zawsze. Dlaczego? Richard nie mógł się powstrzymać i spytał o to Chelmsforda, ale stary prawnik wzruszył tylko ramionami. Dopiero, kiedy kapitan zaproponował przechadzkę, chcąc jeszcze bardziej rozruszać nogę, stał się bardziej rozmowny: - Sam nie wiem, dlaczego tak się stało - powiedział, kierując się w stronę dosyć zaniedbanego par- 148 ku. - To był jakiś straszny skandal. I mimo, że twój ojciec zabił przeciwnika w uczciwej walce, tamta rodzina wytoczyła mu proces o morderstwo. Barford miał olbrzymie "wpływy i twój ojciec, chłopcze, zdecydował, że musi uciekać. Był u mnie tuż przed wyjazdem. Prosił, żebym zlikwidował jego sprawy i przesłał pieniądze do paryskiego banku. Prawnik zatrzymał się na moment, ponieważ Richard miał problemy z nadążeniem. Zwłaszcza, że jego laska nie znajdowała właściwego oparcia w żwirze, którym był wysypany podjazd. - Musisz pamiętać, mój drogi, że w grę mogły też wchodzić inne motywy - dodał po chwili. - Twój dziadek był niezwykle silną osobowością i Julius być może bał się, że zechce mu narzucić swą wolę. Osobiście bardziej dziwi mnie to, że wychował cię w przekonaniu, iż jesteś Anglikiem. Przecież prawie całe życie spędziłeś za granicą. Richard skinął głową. - To zasługa obojga rodziców. Zawsze chcieli, żebym był patriotą. Nigdy też nie mieszkaliśmy na tyle długo w jednym miejscu, żebym mógł utożsamić się z jakąś miejscową kulturą. Chociaż w dalszym ciągu kocham Grecję... - kapitan urwał na chwilę. - Jednak, kiedy podrosłem, przenieśliśmy się do Belfastu, żebym mógł chodzić do brytyjskiej szkoły, a potem skończyłem Oksford. Ale ani mama, ani tata nigdy nie stanęli na rodzinnej ziemi. Nawet, kiedy było to wygodniejsze w czasie podróży. Sam nie wiem, dlaczego, ale sądzę, że kryje się tu jakaś tajemnica. Chelmsford rozłożył ręce. - Historia twojej rodziny kryje niejedną tajemnicę - zakonkludował. - Sam się o tym przekonasz. 149 Najważniejsze, że twoi rodzice byli szczęśliwi. Miody Davenport rozejrzał się po parku i spróbował wyobrazić sobie, że ojciec biegał tu jako dziecko. Na próżno. Jak wszystkie dzieci widział rodziców tylko w ich dorosłych rolach. Kiedy miał mniej więcej siedem, osiem lat, zrozumiał, że jego rodzina jest inna. Po pierwsze, wszyscy byli sobie nad wyraz oddani. Po drugie, nigdy nie mówiło się o żadnych krewnych, tak jakby rodzice całkowicie odcięli się od korzeni. Przystanął i poprosił Chelmsforda, żeby wrócili do zamku. Przez moment przyglądał się kamiennemu budynkowi, zastanawiając się, jakby się czuł jako kolejny hrabia Wargrave. Czy nie ugiąłby się pod ciężarem obowiązków? Czy potrafiłby poradzić sobie z tyloma podwładnymi? W wojsku nie było z tym najmniejszych problemów, ale miał tam niewielki pododdział i jasno wyznaczone cele. Nie musiał się martwić o to, że byt jego żołnierzy zależy tylko od niego. Chociaż oczywiście było mu przykro, kiedy dostawali żołd ze znacznym opóźnieniem, albo kiedy dowództwo skąpiło grosza na odszkodowania dla rodzin poległych. W końcu dotarli do schodów. - Chodź, chłopcze, przedstawię ci służbę - powiedział stary prawnik. Następne pół godziny spędzili w towarzystwie pełnego godności lokaja Somersa i dawnego zarządcy hrabiego, Haina. Chelmsford przedstawił go oczywiście jako kapitana Daltona, który będzie się zajmował inwentaryzacją majątku na potrzeby kancelarii. Następnie poprosił obu staruszków, aby służyli mu wszelką pomocą. Lokaj i zarządca zapewnili go, że chętnie jej użyczą. 150 - Dobrze, mój chłopcze - Chelmsford znowu zwrócił się do niego. - Muszę teraz omówić z panami parę ważnych spraw, a ty możesz rozejrzeć się po zamku. Richard skinął głową. - Z przyjemnością. Gdy tylko wyszedł, stary prawnik wstał i podszedł do drzwi