To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Gwałtownie szarpnął cyngiel. KĘPKA ziemi wzbiła się w powietrze tuż za Garrettem. W sekundę później powietrze wypełnił huk wystrzału. Amelia Sachs odwróciła się błyskawicznie. Z pogłosu huku wywnioskowała, że strzału nie oddała Lucy ani Jesse, ale ktoś stojący około stu metrów dalej. Stojąc wciąż w rozkroku, Sachs zerknęła na Garretta. Zobaczyła jego oczy, pełne zaskoczenia i strachu. Przez chwilę nie był mordercą ani gwałcicielem, lecz przerażonym małym chłopcem, kwilącym "nie, nie! Pozostali policjanci też rozglądali się gorączkowo, usiłując dostrzec napastnika. - Culbeau, to ty? - krzyknęła nagle Lucy. Znów rozległ się strzał. Tym razem spudłował jeszcze bardziej. - O Boże! Spójrzcie! - zawołał Jesse Corn. - To Mason i Nathan Groomer, tam, na tym pagórku. Rozwścieczona Lucy chwyciła swe łoki-toki i krzyknęła: - Mason, co ty tam robisz? Słyszysz mnie? A niech to wszyscy diabli, nie mam zasięgu! Sachs wyciągnęła telefon komórkowy i zadzwoniła do Rhymea. - Mamy go, Rhyme. Ale tu, blisko, na pagórku, jest Mason Germain i strzela do chłopaka. Nie możemy skontaktować się z nim przez radio. - Sachs, nie! Nie może go zabić! - krzyknął Rhyme. - Jeśli Garrett zginie, nigdy nie znajdziemy Mary Beth! Kolejny strzał wzbił w powietrze chmurę pyłu. - Rhyme, spytaj Bella, czy Mason ma przy sobie telefon komórkowy. Niech do niego zadzwoni i każe mu przestać strzelać! - krzyknęła Amelia Sachs. - Jasne - rzekł Rhyme i rozłączył się. Amelia podjęła błyskawiczną decyzję. Rzuciła pistolet na ziemię, po czym zasłoniła Garretta swoim ciałem. Wstrzymała oddech. Minęło kilka chwil. Strzał nie padł. - Garrett, musisz rzucić nóż na ziemię! - Chciałaś mnie zabić! Wrobiłaś mnie! - Nie! Nie mam z tym nic wspólnego. Zobacz! Stoję przed tobą i za słaniam cię przed strzałami. Teraz już nie strzeli. Jesse Corn rzucił się biegiem w stronę pagórka, krzycząc: - Mason, nie strzelaj, nie strzelaj! Garrett uważnie przyglądał się Amelii. Po chwili rzucił nóż na ziemię i zaczął nerwowo pstrykać paznokciami. Kiedy Lucy podbiegła do nich i zakuła chłopaka w kajdanki, Amelia odwróciła się w stronę pagórka, z którego strzelał Mason. Zobaczyła, że stoi, rozmawiając przez telefon komórkowy. Po chwili schował aparat do kieszeni i zaczął schodzić. - Cóż ty, do cholery, wyobrażałeś sobie? - ryknęła Amelia Sachs, gdy zbliżył się do niej. - Ratowałem twój tyłek, paniusiu - odparował Mason ironicznie. Jesse starał się załagodzić sytuację. - Mason, ona próbowała uspokoić chłopaka. Skłoniła go do tego, żeby się poddał. Amelia Sachs nie potrzebowała jednak adwokata. Podeszła prosto do Masona. - Od lat aresztuję przestępców. Nie rzuciłby się na mnie. Jedynym zagrożeniem byłeś ty. Mogłeś trafić kogoś z nas. - Pewnie! - Mason zwrócił się w jej stronę. Poczuła ciężki zapach wody po goleniu, którą chyba wylewał na siebie litrami. - Zupełnie nie wiem, co ty tutaj w ogóle robisz. - Mason! - wtrąciła się Lucy. - Gdyby nie ona i pan Rhyme, nigdy nie znaleźlibyśmy Lydii. Uspokój się. - To ona nie chce się uspokoić. - Kiedy ktoś naraża mnie na to, że zostanę postrzelona, powinien mieć poważne powody - oświadczyła Amelia stanowczo. - A ty najwyraźniej nie miałeś powodów, by strzelać do Garretta, bo nie byłeś nawet w stanie znaleźć nic przeciwko niemu. - Helikopter! - zawołał Jesse. Śmigłowiec pogotowia ratunkowego usiadł w pobliżu młyna. Pielęgniarze wynieśli Lydię na noszach. Miała wykręconą nogę w kostce. Przed wyjściem z młyna Garrett zbliżył się do niej z nożem i choć uciął nim tylko kawałek taśmy, by zakleić jej usta, wciąż była w stanie histerii. Zdołała się jednak uspokoić na tyle, by powiedzieć im, że Garrett ukrył Mary Beth gdzieś na wyspach u wybrzeży oceanu. Lucy i Mason starali się wyciągnąć z chłopaka, gdzie dokładnie, ale on siedział bez słowa ze wzrokiem wbitym w ziemię. - Posłuchaj, Mason, ty, Nathan i Jesse pójdziecie z chłopakiem do szosy - zarządziła Lucy. - Zadzwonię do Dżima, by wysłał tam samochód. Będzie na was czekał przy skręcie na Possum Creek. Amelia chce przeszukać młyn. Pomogę jej. Przyślijcie po nas drugi samochód za pół godziny. Mason, zły jak osa, podszedł do Garretta i szarpnął go mocno za ramię. Kiedy razem odchodzili ścieżką, chłopak obejrzał się i spojrzał na Amelię z rozpaczą. Nathan ruszył za nimi. - Uważaj na Masona - rzekła Amelia do Jesseego. - Być może nie zdołamy bez współpracy ze strony Garretta odnaleźć Mary Beth. A jeśli będzie zbytnio przerażony, nie wyciągniemy z niego żadnej informacji. - Dopilnuję tego, Amelio - obiecał, po czym spojrzał na nią z podziwem. - Masz nerwy. To wymagało mnóstwa odwagi, żeby zasłonić chłopaka własnym ciałem. Ja bym tak nie potrafił. - Cóż, czasami działamy odruchowo - odparła skromnie Amelia. Jesse pokiwał głową. - Wiesz, miałem cię zapytać - dodał. - Masz jakiś przydomek, jakiś pseudonim? -Nie. - Nie szkodzi. Amelia podoba mi się. Przez chwilę, nie wiadomo dlaczego, miała wrażenie, że Jesse pocałuje ją w ramach uczczenia zwycięstwa. Jednak on odwrócił się i ruszył w ślad za Masonem, Nathanem i Pająkiem. Ale numer, pomyślała Amelia. Jeden tutejszy policjant próbuje mnie zastrzelić, a drugi chyba się we mnie zabujał! SACHS zrobiła "obchód areny" w młynie, koncentrując się na po mieszczeniu, w którym Garrett przetrzymywał Lydię. Znalazła mapę, którą zdążył jeszcze zauważyć biedny Ed Schaeffer. Była na niej zaznaczona trasa, którą Garrett dotarł do młyna, ale nic więcej. - Mam tu coś! - zawołała Lucy z sąsiedniego pomieszczenia. Weszła do kantoru, taszcząc pudło. - Znalazłam to za kamieniem młyńskim