To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Spostrzegła ona, że wykonując tę samą pracę w tych samych warunkach organizacyjnych, wyniosła z owych licznych instytucji różnorakie doświad- czenia przestrzenne. W jednych biurach czuła się dobrze, w innych nie. Podczas szczegółowego omawiania z nią tych wrażeń wyszło na jaw, że miała, jak wielu ludzi, zwyczaj odpychania się od biurka i odchylania do tyłu wraz z krzesłem dla rozprostowania rąk, nóg i kręgosłupa. Odległość, na jaką odpychała się od biurka, była prawie jednakowa i gdy odpychając się do tyłu dotykała ściany, biuro wydawało jej się zbyt małe. Jeśli natomiast nie dotykała ściany, uważała je za wystarczająco obszerne. Na podstawie wywiadów z ponad setką informatorów wydaje się, że w biurach amerykańskich istnieją trzy niewidzialne strefy: 1. teren bezpośredniej pracy, obejmujący powierzchnię biurka i krzesło; 2. obszar znajdujący się w zasięgu ręki poza biurkiem; 3. pole, w którym można się odsunąć od biurka i od pracy bez wstawania z krzesła. Pomieszczenie, które pozwala poruszać się tylko w ob- rębie pierwszej strefy, odbierane jest jako zbyt ciasne. Biuro drugiego typu uważa się za „małe". Biuro ze strefą trzecią wydaje się odpowiednie, a czasem nawet całkiem spore. 73 m Przestrzeń kinestetyczna jest ważnym elementem życia w budynkach tworzo- nych przez architektów i projektantów. Zwróćmy uwagę choćby na amerykańskie hotele. Większość pokoi hotelowych jest zbyt mała - nie można ich obejść dookoła tak, by nie obijać się o różne przedmioty. Gdy poprosi się Amerykanina, by porów- nał dwa identyczne pomieszczenia, zwykle uzna za obszerniejsze to, które umożliwia mu większą swobodę ruchów. Najwyższa pora skorygować rozplanowanie naszych przestrzeni wewnętrznych i nie zmuszać ludzi do bez- ustannego wpadania na siebie. Jedna z moich respon- dentek (z grupy nie kontaktującej się), skądinąd osoba pogodna i otwarta, którą Bóg wie ile razy wprawiała w pasję nowoczesna, ale źle zaprojektowana kuchnia, powiedziała: „Nie znoszę, gdy mnie dotykają albo potrącają inni, nawet bliscy. I dlatego ta kuchnia doprowadza mnie do szału; ilekroć próbuję robić obiad, ktoś się zawsze przy mnie plącze". Choć istnieją ogromne różnice indywidualne i kulturo- we w przestrzennych potrzebach ludzi (por. rozdziały 74 X-XII), trzeba zastanowić się nad tym, co różni jedną przestrzeń od drugiej. Mówiąc skrótowo, to, jak od- bieramy daną przestrzeń, zdeterminowane jest tym, co można w jej ramach zrobić. Pokój, który można przejść dwoma-trzema krokami, sprawia na nas całkiem inne wrażenie niż pokój, który wymaga piętnastu-dwudziestu kroków. Pokój tak niski, że można dotknąć sufitu, jest zupełnie inny niż pokój mający ponad 3 m wysokości. W wypadku przestrzeni zewnętrznych poczucie rozległo- ści zależy od tego, czy można się po nich przespacerować. Plac Świętego Marka wywołuje tyle emocji nie tylko dzięki swej wielkości i proporcjom, lecz również dlatego, że każda jego piędź jest dostępna stopom. Przestrzeń termiczna Informacje odbierane z receptorów przestrzennych (o- czu, uszu i nosa) odgrywają w naszym codziennym życiu rolę tak dominującą, że mało komu przyjdzie do głowy, iż skóra jest również jednym z głównym narządów zmysłów. A przecież bez zdolności odczuwania ciepła i zimna or- ganizmy żywe, nie wyłączając ludzi, niechybnie wyginęły- by. Zamarzalibyśmy zimą, a w lecie dostawalibyśmy uda- rów. Zwykle nie przywiązuje się też wagi do pewnych subtelniej szych czuciowych przekaźnikowych właściwości skóry. Tymczasem właściwości te wiążą się z postrzega- niem przez nas przestrzeni. Nerwy wiodące od proprioreceptorów przekazują in- formacje o tym, co dzieje się w trakcie pracy mięśni. Dzięki tym nerwom powstaje sprzężenie zwrotne, które umożliwia nam sprawne poruszanie ciałem, a więc od- grywają one kluczową rolę w percypowaniu przestrzeni kinestetycznej. Inny zespół receptorów - eksteroreceptory ulokowane w skórze - przekazuje doznania ciepła, zimna, dotyku i bólu do centralnego układu nerwowego. Można by sądzić, że skoro w grę wchodzą dwa odmienne systemy 75 połączeń nerwowych, przestrzeń kinestetyczna musi być czymś jakościowo różnym od przestrzeni termicznej. Ma- my tu jednak do czynienia z wypadkiem, gdy dwa sys- temy współpracują i wzajem się zasilają. Dopiero współcześnie odkryto niektóre doniosłe wła- ściwości termiczne skóry. Jej zdolność wykrywania i emi- towania ciepła promieniującego (podczerwonego) jest bardzo wysoka i wolno przypuszczać, że skoro roz- winęła się w tak znacznym stopniu, miała w przeszłości duże znaczenie dla przetrwania i może dziś jeszcze pełnić jakąś funkcję. Człowiek potrafi zarówno wysyłać, jak odbierać przekazy o stanie emocjonalnym za po- mocą zmian temperatury w różnych partiach ciała. Stany emocjonalne odzwierciedlają się też w zmianach ukrwienia. Każdy uzna rumieniec za pewien znak wi- zualny; ale ponieważ rumienią się również ludzie cie- mnoskórzy, nie jest to oczywiście kwestia zmiany za- barwienia skóry. Dokładne przypatrzenie się osobom ciemnoskórym wówczas, gdy są zażenowane lub roz- gniewane, ujawnia nabrzmienie naczyń krwionośnych w okolicy skroni i czoła. To dodatkowe ukrwienie podnosi, rzecz jasna, temperaturę zarumienionego fra- gmentu. Dzięki nowym przyrządom stało się możliwe badanie emisji ciepła, co doprowadzić powinno do naukowego zbadania szczegółów termicznego porozumiewania się między ludźmi - dziedziny dotąd niedostępnej bezpośred- nim obserwacjom. Przyrządy, o których mowa, to urzą- dzenia i kamery wykrywające podczerwień (przyrządy termograficzne), stosowane początkowo w satelitach i ra- kietach dalekosiężnych. Urządzenia te znakomicie nadają się do rejestrowania zjawisk podwidzialnych. R.D. Barnes w najnowszym artykule w „Science" opisuje, co wykazały fotografie wykonane po ciemku, wykorzystujące promie- niowanie ciepła z ludzkiego ciała. Kolor skóry, na przy- kład, nie ma wpływu na ilość emitowanego ciepła, skóra ciemna wysyła go nie więcej i nie mniej niż skóra jasna. 76 Decydującą rolę musi zatem odgrywać ukrwienie danej partii ciała