To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

— Jesteś niesamowity, tata — powiedział Duncan. Walt zauważył dziwny samochód, który szybko przejechał mokra ulica; rozchlapując jasne kałuże ukazał się w odbitym świetle neonów: był to duży, ciemny samochód w kolorze zakrzepłej krwi. Po bokach miał jasne drewniane listwy, które lśniły w blasku lamp ulicznych. Listwy wyglądały jak żebra długiego oświetlonego szkieletu jakiejś ogromnej ryby przemykającej się-w świetle księżyca. — Popatrzcie na ten samochód! — krzyknął Walt. — To na pewno karawan — orzekł Duncan. — Nie, Duncan, to stary Buick — wyjaśnił mu Garp — z czasów, kiedy ciebie jeszcze nie było na świecie. Buick, którego Duncan wziął za karawan, udawał się właśnie do domu Garpa, mimo że Helen zrobiła wszystko, by zniechęcić do tego Michaela Miltona. — Nie mogę się z tobą zobaczyć — powiedziała mu przez telefon. — Po prostu. Koniec z nami, dokładnie tak jak ci mówiłam, że będzie, jak tylko on się dowie. Nie mam zamiaru sprawiać mu już więcej przykrości. — No dobrze, a co ze mną? — spytał Michael. — Bardzo mi przykro — rzekła Helen. — Ale wiedziałeś. Oboje wiedzieliśmy. —- Ale ja się chcę z tobą zobaczyć — upierał się. — Może jutro? Helen wyjaśniła mu jednak, że Garp wziął dzieci do kina tylko po to, żeby zakończyła z nim sprawę zaraz. — Przyjeżdżam — powiedział. — Tylko nie tutaj — zaprotestowała. •— Przejedziemy się samochodem. —- Ale mnie nie wolno wyjść z domu — broniła się Helen. — Przyjeżdżam — powtórzył Michael i odłożył słuchawkę.. 22 — Świat... 337 / 'Spojrzała na zegarek. Wszystko będzie w porządku, pomyślała; jeśli tylko zdoła się go szybko pozbyć. Film trwa ostatecznie półtorej godziny. Zdecydowała, że w razie czego nie wpuści go do domu. Pod żadnym pozorem. Wypatrywała świateł zbliżającego się podjazdem samochodu i kiedy Buick się zatrzymał — dokładnie przed garażem, jak wielki statek zakotwiczony w ciemnej przystani — wybiegła z domu i oparła się o drzwi po stronie -kierowcy, zanim Michael Milton zdążył je otworzyć. Deszcz zamieniał się u jej stóp w gęstawą marznącą breję, .a lodowate krople marzły po drodze, kłując ją w gołą szyję, kiedy się schyliła, żeby porozmawiać z Michaelem przez opuszczone okno. Pocałował ją natychmiast. Usiłowała musnąć wargami jego policzek, ale odwrócił jej twarz i na siłę wepchnął język do ust. Stanęła jej przed oczyma jego banalna sypialnia z wiszącą nad łóżkiem wielką niby plakat reprodukcją „Sindbada żeglarza" Paula Klee. Przypuszczała, że tak właśnie Michael Milton widzi siebie: jako kolorową postać, awanturnika, wrażliwego na uroki Europy. Odsunęła się od niego i poczuła, jak zimny deszcz przenika jej bluzkę na wylot. — Nie możemy tak po prostu przestać — powiedział żałośnie. Helen nie wiedziała, czy to, co lśniło na jego twarzy, to był deszcz zacinający przez otwarte okno, czy łzy. Ku jej zdumieniu zgolił wąsy i jego górna warga przypominała trochę wydętą, nie •w pełni rozwiniętą wargę dziecka — małą wargę Walta, która wydawała się rozkoszna u chłopca, ale zupełnie nie odpowiadała wyobrażeniom Helen o wargach kochanka. — Co zrobiłeś z wąsami? — spytała. — Wydawało mi się, że ci się nie podobały — odparł. — Zrobiłem to dla ciebie. — Ależ one mi się podobały — powiedziała Helen i zadygotała w lodowatym deszczu. — Wsiądź chociaż do samochodu. Potrząsnęła głową; bluzka przylgnęła do jej zimnej skóry, a długa sztruksowa spódnica była ciężka jak kolczuga; wysokie buty ślizgały jej się w marznącym błocku. — Nigdzie cię nie wywiozę — obiecał. — Posiedzimy tylko tu 338 w samochodzie. Nie możemy tak po prostu przestać — powtó*- rzył. — Wiedzieliśmy, że będziemy musieli. Wiedzieliśmy, że to. sprawa na bardzo krótko. Głowa Michaela opadła ,na lśniący krąg klaksonu; ale nie rozległ się żaden dźwięk, silnik wielkiego Buicka był wyłączony.. Deszcz zaczął zamarzać na szybach — samochód powoli pokrywał się lodem. — Proszę cię, wsiądź — jęknął Michael Milton