To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Podzieliłem przeto tę książkę na dwie części. W pierwszej przedstawiam wybór fragmentów mych notatek roboczych odnoszących się do stanów rzeczywistości niezwykłej, jakich doświadczyłem podczas terminowania. Ponieważ ułożyłem moje notatki w ten sposób, by nie zakłócały ciągłości narracji, ich chronologiczny porządek bywa niekiedy naruszony. Przystępowałem do opisu stanu rzeczywistości niezwykłej zawsze dopiero w kilka dni po jego przeżyciu, gdyż czekałem, aż będę w stanie potraktować to doświadczenie beznamiętnie i obiektywnie. Jednakże moje rozmowy z don Juanem zapisywałem na bieżąco, natychmiast po doświadczeniu stanu rzeczywistości niezwykłej; dlatego relacje z owych rozmów wyprzedzają niekiedy pełny opis przeżycia. Notatki terenowe ukazują subiektywną wersję tego, co postrzegałem w trakcie doznawania rzeczywistości niezwykłej. Wersja ta została tu przedstawiona w formie, w jakiej relacjonowałem ją don Juanowi, który żądał ode mnie dokładnego i wiernego przypomnienia sobie każdego szczegółu oraz wyczerpującej opowieści o każdym doznaniu. Podczas zapisywania owych doznań dodawałem mniej ważne szczegóły, dążąc do całkowitego odtworzenia tła poszczególnych stanów rzeczywistości niezwykłej. Pragnąłem opisać możliwie jak najdokładniej moje reakcje emocjonalne. Moje notatki robocze przedstawiają również treść systemu wierzeń don Juana. Chcąc uniknąć typowych dla rozmowy powtórzeń, skondensowałem wielostronicowe wymiany pytań i odpowiedzi pomiędzy mną a don Juanem. Ponieważ jednak chciałem zarazem oddać ogólną atmosferę naszych rozmów, usunąłem jedynie te dialogi, które nie wnosiły niczego nowego do mego rozumienia wiedzy don Juana. On bowiem z rzadka udzielał mi informacji na ten temat; musiałem sondować go godzinami. Ale i tak swobodnie wykładał swą wiedzę przy niezliczonych okazjach. W drugiej części przedstawiam analizę strukturalną przeprowadzoną wyłącznie na podstawie danych, o których mowa w części pierwszej. Analiza ta ma na celu wsparcie następujących twierdzeń: 1) don Juan prezentuje swe nauki w formie logicznego systemu, 2) system ten nabiera sensu jedynie wówczas, gdy bada się go pod kątem tworzących go jednostek strukturalnych, oraz 3) system ten ma na celu doprowadzenie ucznia do poziomu konceptualizacji wyjaśniającej rodzaj doświadczanych przezeń zjawisk. Wstecz / Spis treści / Dalej 1. Notatki z pierwszej sesji, jaką odbyłem z don Juanem, noszą datę 23 czerwca 1961 roku. Wówczas to rozpoczęła się moja nauka. Wcześniej spotkałem się z nim kilkakrotnie, ale jedynie jako obserwator. Za każdym razem prosiłem go, by uczył mnie o pejotlu. Ignorował zawsze moją prośbę, nigdy jednak nie porzucał tego tematu całkowicie, a ja dopatrywałem się w jego wahaniu znaku, że być może większymi pochlebstwami dałoby się go nakłonić do mówienia. Na sesji rozpoczętej 23 czerwca dał wyraźnie do zrozumienia, że mógłby uwzględnić moją prośbę pod warunkiem, że zachowam jasność umysłu i nie zapomnę, do czego zmierzam. Nie byłem w stanie spełnić takiego warunku, ponieważ poprosiłem go, by uczył mnie o pejotlu, mając na celu jedynie nawiązanie pomiędzy nami nici porozumienia. Sądziłem, iż znajomość tego tematu może sprawić, że będzie mówił chętniej i bardziej otwarcie, dzięki czemu znajdę dostęp do jego wiedzy o właściwościach roślin halucynogennych. Tymczasem don Juan zrozumiał moją prośbę dosłownie i zainteresował się, dlaczego zapragnąłem posiąść wiedzę o pejotlu. Piątek, 23 czerwca 1961 – Będziesz mnie uczył o pejotlu, don Juanie? – A czemu chciałbyś rozpocząć taką naukę? – Naprawdę chciałbym zdobyć wiedzę o pejotlu. Czy samo pragnienie wiedzy nie jest wystarczającym powodem? – Nie! Trzeba, żebyś poszukał we własnym sercu odpowiedzi na pytanie, dlaczego młodzieniec, jakim jesteś, pragnie podjąć się trudu nauki. – A ty czemu uczyłeś się o pejotlu, don Juanie? – Dlaczego o to pytasz? – Bo może powód był ten sam. – Wątpię. Ja jestem Indianinem. Kroczymy po różnych ścieżkach. – Jest tylko jeden powód: chcę się uczyć o pejotlu, chcę wiedzieć. Ale zapewniam cię, don Juanie, że nie mam złych zamiarów. – Wierzę ci. Dym mi o tym powiedział. – Proszę? – Nieważne. Znam twoje zamiary. – Chcesz powiedzieć, że mnie przejrzałeś? – Można to i tak wyrazić. – Więc będziesz mnie uczył? – Nie! – Bo nie jestem Indianinem? – Nie. Bo nie znasz swego serca. Ważne jest to, żebyś dokładnie wiedział, dlaczego chcesz się tym zająć. Poznawanie Mescalito to sprawa szalenie poważna. Gdybyś był Indianinem, wystarczyłoby samo twoje pragnienie. Indianie odczuwają je bardzo rzadko. Niedziela, 25 czerwca 1961 Spędziłem z don Juanem całe piątkowe popołudnie. Zamierzałem odjechać około siódmej wieczorem. Siedzieliśmy na werandzie przed domem don Juana i postanowiłem raz jeszcze zagadnąć go o naukę. Stało się to niemal czynnością rutynową i spodziewałem się, że znów odmówi. Spytałem, czy istnieje sposób, który pozwoliłby mu zaakceptować moje pragnienie wiedzy, jakbym był Indianinem. Upłynęło sporo czasu, nim odpowiedział. Musiałam zostać i czekać, bo wyglądało na to, że próbuje coś rozstrzygnąć. Wreszcie odrzekł, że pewien sposób istnieje, i przystanął do nakreślenia zadania. Stwierdził, że jestem bardzo 0iięczony siedzeniem na podłodze i że trzeba, abym znalazł takie “miejsce" [sitio], gdzie siedząc, nie odczuwałbym znużenia. Przez cały czas siedziałem z kolanami podciągniętymi pod brodę i rękami splecionymi wokół łydek. Kiedy wspomniał o moim zmęczeniu, poczułem, i że bolą mnie plecy i że jestem zupełnie wyczerpany. Czekałem, żeby wyjaśnił, co rozumie przez “miejsce", ale nie zadał sobie najmniejszego trudu, żeby rozjaśnić tę kwestię. Pomyślałem, że może chodzi mu o to, żebym zmienił pozycję, toteż wstałem i usiadłem bliżej niego. Zaprotestował, stwierdzając jasno, że miał na myśli miejsce, gdzie człowiek w naturalny sposób czuje się zadowolony i silny. Poklepał podłogę tam, gdzie siedział, mówiąc, że to właśnie jest jego miejsce, i dodał, że postawioną przez niego zagadkę muszę rozwiązać sam, zabierając się od razu do dzieła. Zadanie, które mi postawił, było prawdziwą łamigłówką. Nie miałem pojęcia, jak się do tego zabrać, nie wiedziałem nawet, o co mu chodzi. Kilkakrotnie prosiłem o wskazówkę, choćby najdrobniejszą, która pomogłaby mi w ustaleniu punktu, gdzie czułbym się zadowolony i silny. Dowodziłem z uporem, że nie mam pojęcia, o co mu naprawdę chodzi, ponieważ nie rozumiem postawionego mi zadania