To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Napięła się lina unoszą- • ca Dirslę. Tomasz uniósł staruszkę najwyżej, jak mógł. Po-J tem jął się wspinać, odpychając się od ścian studni stopami, i kolanami, pomagając sobie nawet zębami. Spocił się, zdy- ' szał, jednakże powoli windował się w górę, starając się jednocześnie ulżyć Juliszce. Nareszcie mógł dosięgnąć drąga. Przerzucił jedną rękę,.] drugą, podkurczył kolana, odbił się, przekręcił, drąg mialj już pod piersiami, wydobył się na powierzchnię i natyJ 242 chmiaśt dopomógł Juliszce, która zamarła, starając się utrzymać linę, na której zwisała Dirsla. ¦ '¦: Wspólnymi siłami wywindowali ją i przenieśli na trawę. Tomek zapomniał o niezmiernym wysiłku, przykląkł obok, wpatrując się w ziemistą twarz. Dirsla oczy miała zamknięte, policzki wklęsłe. Żadnych oznak życia. Ciało bezwładne. Jedna ręka wykręcona dziwnie do tyłu. Złamana? Juliszka czułym gestem poprawiła chustkę, która zsunęła się niemal na nos. Wówczas u nasa* dy włosów, nieco z prawej strony zobaczyli czarny siniec. Uderzono ją. Kto? : Tomasz przyłożył ucho do piersi staruszki. Nic jednak nie posłyszał. Zniechęcony odsunął się na bok. Kumpel kręcił się obok nich, popiskiwał, liżąc dłonie Dirsli i machaj ąc ogonem. Świadom był, że j ego to zasługa:, iż tę sympatyczną dla niego osobę wyciągnięto z dziury. Dziwił się, że jego pani taka markotna, zamiast psa popieś-cić i pochwalić, gapi się bezmyślnie. Szczeknął. Juliszka drgnęła. Oprzytomniała nieco. Sięgnęła do kie^ s-zeni i wyciągnęła stamtąd małe lusterko w srebrnej oprawce. Przetarła, podsunęła pod bezkrwiste usta. Gładka powierzchnia pokryła się lekką mgiełką. Nie wierzyli własnym oczom. Powtórzyli tę próbę. Mgiełka pojawiła się ponownie. Ogarnęło ich radosne uniesienie. — Przewieziemy ją na Kawel. Tatuś ją uratuje! — Juli* szce wydawało się teraz wszystko proste i oczywiste. Skoro babka żyje, reszta nieważna. ;Tomek popatrzył na Dirslę i nadal wątpił. To byłby po prostu cud. Ale gdzie te cuda się zdarzają? Jednak można próbować, gdyby udało się wezwać pogotowie i ... Juliszka go zakrzyczała. Pogotowie? W tej głuszy? Czy Tomek i cv zum.stracił? Położył uszy po sobie, galopem przy dźwigał z checzy pasiasty dywan, położyli Dirslę ostrożnie na złożonej w kilko- 243 ro tkaninie i wsunąwszy dwa tęgie kije w zawinięte brzegi, przenieśli na tych zaimprowizowanych noszach do łodzi. Jułiszka wysiała dno poduszkami, umieścili Dirslę na tym posłaniu, Kumpel przywarował obok, oni zaś chwycili za wiosła. , ¦¦ : : - W leśnym tunelu nie udało się przyspieszyć, skoro jednak znaleźli się na jeziorze, Jułiszka zwiększyła tempo-. Tomka jeszcze bolały mięśnie w rękach, ale też się nie oszczędzał. Za Cygankiem popchnęła ich fala, przemknęli; przez cieśninkę obok cypla, dobili do przystani. Znów podjęli zaimprowizowane nosze. Kumpel towarzyszył im w milczeniu, tylko od czasu do czasu podnosił pysk do góry i węszył. " Ciocia spostrzegła ich przez okno, wybiegła naprzeciw z wielkim lamentem, ale zaraz ucichła. Stanął w drzwiach Florek. Zrazu nie zmiarkował, w czym rzecz, ale naraz przybladł i usunął się z drogi. Wnieśli Dirslę do stołowego, położyli z wszelkimi ostro-żriościami na kanapie i zaraz. Jułiszka pobiegła po ojca. Doktor Tona leża! na posłaniu, ręce założył*pod głowę-, zdawał się drzemać. Jułiszka uklękła obok łóżka, objęła go ramionami i pośpiesznie, bezładnie zaczęła opowiadać. Zrazu słuchał niechętnie, z przymusem, pojawi! się jednakże w jego oczach wyraz zainteresowania. — Tatusiu — błagała Jułiszka — jeżeli tatuś jej nie uratuje, to już nikt. Doktor dźwignął się i poszedł do stołowego, stanął nad nieruchomą postacią. Dirsla sprawiała wrażenie umarłej. Ciocia zsunęła jej z głowy chusteczkę i obmyła posiniaczoną głowę. Rozwinął się węzeł włosów, które ukrywała pod tą szmatą i teraz otaczały twarz Dirsli świetlistym, siwym obłokiem. Doktor Tona spoglądał w twarz tej, którą powinien był uznać za swą drugą matkę, a w dziwnym zaślepieniu pozwolił się przekonać jednemu: „nie życzę sobie" Gerdy i zaparł się człowieka, bez wyraźnej przyczyny. Wyprostował się, zastanawiał się w skupieniu, a potem odprawił wszystkich, zostając przy Dirsli sam z siostrą. Młodzi skupili się w kuchni. Niekiedy ciocia uchylała drzwi i przekazywała polecenia doktora. Biegli wówczas na wyścigi. Jedynie Florian milczał, skrzyżował ręce na-pier-1 siach, nie pytał o nić, nie oczekiwał żadnych wyjaśnień, wycofał się poza tę sprawę, jakby wcale go nie dotyczyła. ' Wrócił Miron. Wysłuchał zwięzłych informacji i znikł.w przyległym pokoju. Kiedy wrócił, był zafrasowany i kręcił z powątpiewaniem głową. . — Może jednak wezwać pogotowie — znów wychylił Się Tomek. ; - Jułiszka rzuciła mu takie spojrzenie, że najchętniej zapadłby się pod ziemię. ' — Wujek robi wszystko, co w ludzkiej mocy, aby ją uratować— powiedział Miron. —Jeżeli jemu się to nie uda, tó chyba nikomu. To już była ostatnia chwila..