To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Kto należy do Diabelskiego Pomiotu, musi działać jak oni, inaczej... Ryszard sam pojmie swój błąd – za późno. Za podnietą agentów Woodville’ów formują się gniazda zbójeckiego oporu. Tak więc dnia 10 czerwca Ryszard uznaje za konieczne wysłać Sir Ryszarda Ratcliffe’a do lojalnego burmistrza i rajców miasta York z pilnym poleceniem: „...życzymy sobie najgoręcej, byście przybyli do nas do Londynu... z tylu zbrojnymi ludźmi, ilu tylko zdołacie zgromadzić, aby tu nam dopomóc przeciw królowej, jej krwawym adherentom i krewniakom, którzy zamierzają nas zniszczyć, zgubić i pozabijać... a także chcieliby zniszczyć was i każdego człowieka honoru...” A tymczasem w Londynie rozpoczynają się przygotowania do „wspaniałej ceremonii” koronacyjnej Edwarda V, teraz wyznaczonej na dzień 25 czerwca. Ryszard, Buckingham i ich wierni zausznicy czuwają bacznie, czy nie ma oznak, że wrogowie zechcą tę sposobność wykorzystać. III Egzekucja przed śniadaniem Terminarz zebrania rady koronnej w Tower nie zawiera żadnej wzmianki o tym, co ma się stać. Oficjalnie głównym tematem obrad jest koronacja i związane z tym kwestie protokolarne. Członkowie rady czekają przybycia protektora. Buckingham siedzi już w pobliżu krzesła, przeznaczonego dla Gloucestera, razem z hrabią Lincolnu, synem siostry Ryszarda, Janem Howardem hrabią Norfolku i Tomaszem Bourchierem arcybiskupem Canterbury. Catesby, Kendall i wicehrabia Lovell znajdują się dalej za stołem, naprzeciw kilku stronników Ryszarda z północy. Przy drugim końcu długiego stołu zebrali się: arcybiskup Rotherham, Lord Stanley, biskup Morton, Lord Hastings i jeden czy dwóch innych, znanych jako ich zausznicy. Wchodzi Ryszard. Minęło sześć tygodni, od kiedy wjeżdżał u boku młodego króla do Londynu. Postarzał się w ciągu tego krótkiego czasu. Wygląda na zmęczonego, przytłoczonego ciężarem, który niejeden za wszelką cenę chciałby zdjąć z jego barków. Twarz ma bladą, skórę jak pergamin, cienką, wysuszoną i naciągniętą. Wokół oczu i ust rysują się głębokie zmarszczki. Rada powstaje na jego powitanie, ale on szybkim gestem nakazuje im siadać z powrotem. – Biskupie Morton – powiada – słyszałem, że wasza wielebność masz smaczne truskawki w swoim ogrodzie. Byłoby miłym dowodem twojej gościnności, gdybyśmy mogli rozkoszować się tym przysmakiem podczas naszych narad. – Z przyjemnością, mości książę – rzecze biskup i posyła służącego z odpowiednim poleceniem. Ryszard zwraca się do Catesby’ego: – Słyszałem, że masz mi pan coś do zakomunikowania. – A do pozostałych panów rady: – Jeżeli mi wybaczycie, milordowie, odejdę na chwilę z Catesbym. – Dodaje z uśmiechem: – A zanim wrócimy, truskawkowa uczta będzie już gotowa! Poprzedniego dnia Ryszard usłyszał niepokojące pogłoski i zlecił Catesby’emu, żeby je sprawdził. Jego wybladła, zmęczona twarz to w dużej części rezultat nieprzespanej nocy, podczas której – wbrew prośbom Anny, by się położył – chodził bez ustanku po komnacie, argumentując sam ze sobą, jakie kroki powinien podjąć, jeśli pogłoski okażą się prawdziwe. Riversa, Greya i Vaughana wyrokiem rady koronnej skazano na śmierć. Ryszard wolałby nikomu już więcej życia nie odbierać. Ale jeżeli... Cały ustrój państwa, struktura rządu, pokój królestwa, nie mówiąc już o jego życiu, zawisły na włosku... Gdy w godzinę później Ryszard wraca na salę obrad z plikiem dokumentów w ręku, truskawki piętrzą się apetycznym stosem na wielkim półmisku przed jego krzesłem, małe wazki stoją przed każdym z panów rady. Gloucester nie zwraca już żadnej uwagi na truskawki. Nie siada. Stoi, końce palców opierając o stół. W skroni pulsuje mu widoczna mała żyłka. Ciężkim wzrokiem wodzi po twarzach zebranych, aż zatrzymuje spojrzenie na grupie Rotherhama i Hastingsa. Po krótkiej chwili ciszy zaczyna mówić bardzo spokojnym głosem: – Milordowie i panowie, przed miesiącem zechcieliście aprobować wykonanie ostatniej woli mego zmarłego brata, który wyznaczył mnie protektorem... Jako że przyszedłem do was bez broni, z niewielkim orszakiem rycerzy, wydało się to waszym wyborem z dobrej i nieprzymuszonej woli, a odtąd opinie wasze zawsze były brane pod uwagę i uwzględniane... Przerywa, znowu spogląda po twarzach obecnych, wreszcie wpija ciężki wzrok w Hastingsa: – Jak się wydaje, tego wszystkiego nie było dosyć... Odzywa się hrabia Norfolku: – Dość i aż nadto, to znaczy, dla większości z nas, mości książę! Ryszard spogląda na mówiącego i pochyla głowę: – Dziękuję ci, milordzie. Ale... – Upuszcza plik papierów na stół. – Masz tutaj, przede mną, dowody spisku przeciw rządowi. Większość panów rozgląda się, uniósłszy brwi, ściągając wargi. Grupa Hastingsa i Rotherhama patrzy prosto przed siebie, bawiąc się tylko nerwowo piórem lub wazką na truskawki. – Sercem spisku jest oczywiście królowa matka