To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Wtedy też, przypomniawszy sobie, że Mauvieres było w wiekach XV i XVI posiadłością gaskońskiej rodziny Bergerac, sam uszlachcił sobie nazwisko i od tej pory zwał się Cyrano de Bergerac. Było mu to potrzebne do wejścia w wielki świat, od którego na wpół wiejskie przedmieście Saint-Jacques leżało zbyt daleko jak na jego gust. Przeniósł się do centrum stolicy. Ojciec wyznaczył mu pensję na opłacenie skromnego mieszkania i podarował „Idealnego dworzanina" Castiglione'a (ówczesny podręcznik savoir-vivre'u), chociaż Cyrano nadawał się na dworskiego sługę mniej więcej w tym samym stopniu, co bengalski tygrys. W paryski monde wprowadziła młodzieńca jego o 9 lat starsza kuzynka Magdalena Neuvillette, paryska królowa strojów, jeżdżąca w najwykwintniejszych karetach i urządzająca najświetniejsze bale. W czasie gdy Henryk Le Bret sumiennie studiował prawo, Cyrano de Bergerac przemie- niał się w galanta korzystającego swobodnie z uwielbienia, jakim obdarzały go damy, i spędzającego wiele czasu w gospodach, przy winie, wraz z artystami i ówczesną cyganerią. W tym właśnie towarzystwie usłyszał od poety He-naulta o kalabryjskim mnichu Campanelli, który metafizyce Arystotelesa i ciemnocie średniowiecza przeciwstawił racjonalizm i wiedzę buntowniczą, bo wynikającą z doświadczenia. Zawarty w „Mieście Słońca" Campanelli obraz ąuasi-komunistycznego społeczeństwa, które nad dogmaty świeckie i kościelne przedkłada prawa natury, zachwycił go w tym samym stopniu, w jakim przeraził Le Breta. „Miasto Słońca" stało się później jedną z głównych inspiracji dla najważniejszego dzieła Bergeraca („Tamten świat"), nie mówiąc już o tym, że wydatnie spotęgowało jego libertynizm. Ówczesny Paryż był miastem pojedynków. Szlachta pojedynkowała się nieustannie o wszystko i każdy powód — „złe" spojrzenie, „krzywy" uśmiech etc. — był dobry do zwady. Cyrano, który i w tej materii pragnął osiągnąć doskonałość, był w sytuacji uprzywilejowanej — miał swój stale narażający na drwiny nos, wielki jak katedra Notre--Dame. Biorąc sobie za wzór kawalera d'Andrieux, który, nim skończył trzydziestkę, zabił 72 ludzi, Savinien począł eksperymentować ze szpadą w dłoni. Najpierw wielokrotnie sekundował innym i nabierał doświadczenia, po czym sam przystąpił do walk. Szło mu doskonale, równie dobrze jak w piciu i łajdaczeniu się, czym ojciec — gdy się o wszystkim dowiedział — nie był zachwycony. Za karę zmniejszył mu pensję i postanowił od tej pory inwestować w rokującego większe nadzieje starszego brata Cyrana, Denisa. Załamany tym Bergerac poszedł się wyżalić przyjacielowi i dowiedział się, że patriota Henryk wstępuje do wojska. Był rok 1639 i trwała zacięta wojna z Hiszpanią. Zaciągnęli się obaj do składającej się z Gaskończyków (Cyrano uważał się za Gaskończyka pełnej krwi) kompanii gwardii pana de Casteljaloux i pociągnęli na front przez żyzne ziemie Szam- 197 panii. Na postojach kadet Cyrano de Bergerac uwodził głodne wojaków prowincjuszki i pojedynkował się przynajmniej raz dziennie z głupkami, którzy mieli coś przeciwko jego nosowi, a nie mieli pojęcia o jego wirtuozerii w szermierce. Wtedy właśnie zyskał przydomek: „demon brawury". Potem, gdy już leżał w grobie, mówiono, że „zaliczył" w swym życiu tysiąc pojedynków, w czym może jest trochę przesady, ale co mówi samo za siebie. Na większym placu boju miał mniej szczęścia — już podczas pierwszego starcia z nieprzyjacielem przeszyła go kula muszkietowa. Zimą 1639/40 kurował się Cyrano na leżach w Szampanii. Kiedy tylko wydobrzał, rzucił się w wir pojedynków przetykanych hazardem przy stoliku gry. Spłukany do nitki, oddawał się pisaniu sonetów i elegii, wykazując talent pisarski nie gorszy od szermierczego. Było na to sporo czasu pod obleganym przez Francuzów miastem Arras, gdyż oblężenie szło ślamazarnie z winy francuskich marszałków. Dopiero gdy marszałkowie zostali postraszeni przez kardynała Richelieu, wojska francuskie, w tym nowa jednostka Cy-rana (regiment Contiego), ruszyły do poważnego natarcia. Kadet de Bergerac od razu dostał cios szablą w szyję, stracił przytomność i ocknął się wieczorem wśród rannych. O zwycięstwie dowiedział się z broszury rządowej na temat zdobycia Arras w sierpniu 1640 roku. W roku 1641 nasz bohater był znowu w Paryżu, bez munduru, ale z chwałą dzielnego weterana. Pił, bawił się, pojedynkował nieustannie, pracował krótko jako korepetytor w kolegium Lisieux, pisał i chadzał do domu Franciszka Luilliera, by w gronie uczonych mężów słuchać wywodów libertyńskiego filozofa Gassendiego, którego antyarysto-telizm w pełni podzielał. Tam też zetknął się podczas jakiejś dyskusji z Molierem. W rok później siostra Cyrana, Katarzyna, wstąpiła do klasztoru, co tylko pogłębiło jego niechęć do Kościoła. Z rodziną utrzymywał rzadkie kontakty. W owym roku 1642 zaskoczył swych przyjaciół dwiema oryginalnymi decyzjami. W październiku opłacił z góry za 198 dwa lata lekcje tańca u tancmistrza Duprona i lekcje szermierki u fechmistrza Moussarda, mimo że świetnie tańczył i miał opinię największego zawadiaki w Paryżu! Nigdy nie dowiedziano się, dlaczego to zrobił, może z nudów, dziwacy miewają dziwne pomysły