To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
I pomyślmy z kolei o nieznanym partyzancie, który siedemset lat później chciał się przyłączyć do serbskiego ruchu oporu w górach; dowódcy kazali mu napisać życiorys, a gdy przyniósł kilka nabazgranych nocą kartek, nawet na nie nie spojrzawszy, stwierdzili: „Jeszcze raz i mów prawdę". Czyżby osławione zakazy wypowiadania się, którym przypisujemy takie znaczenie, mogły kazać zapomnieć o tysiącletnim jarzmie wyznania? 4 W Nadzorować i karać Foucault pokazywał, że sujet wywodzi się z assujettis-sement, „ja" jest efektem „ujarzmienia" (przyp. tłum.). 60 61 l Scientio_sexuolis_ Otóż począwszy od chrześcijańskiej pokuty aż do naszych dnj seks stanowił główną materie spowiedzi. Mówi się, że jest on czymś, co ukrywamy. A może na odwrót, jest czymś, co w całkiem szczególny sposób wyznajemy? Może obowiązek ukrywania by} tylko drugą stroną przymusu wyznawania (im lepiej i staranniej jest on tajony, tym ważniejsze staje się wyznanie, tym ściślejszego wymaga rytuału, tym bardziej znaczące obiecuje efekty)? Może w naszym społeczeństwie, i to w wymiarze kilku już stuleci, seks podlegał niewzruszonemu reżimowi wyznania? Dyskursywizacja seksu, o czym mówiliśmy wcześniej, rozsianie i umocnienie seksualnej różnorodności są być może dwiema częściami tego samego urządzenia; artykułują się w nim dzięki centralnemu elementowi wyznania, przymusowi prawdomównego wypowiedzenia seksualnej osobliwości, choćby nawet najbardziej skrajnej. W Grecji prawda łączyła się z seksem w formie pedagogiki poprzez bezpośrednie, niczym w walce wręcz, przekazywanie drogocennej wiedzy; seks służył za podstawę poznawczych wtajemniczeń. Dla nas prawda i seks łączą się w wyznaniu poprzez obowiązkowe i wyczerpujące wyrażenie indywidualnego sekretu. Tym razem jednak za podporę seksu i jego przejawów służy prawda. Otóż wyznanie jest rytuałem dyskursywnym, w którym podmiot (sujei) mówiący zbieżny jest z przedmiotem (sujet) wypowiedzi; ale to również rytuał, który rozwija się w relację władzy, nie ma bowiem wyznania bez przynajmniej potencjalnej obecności partnera, który nie jest po prostu rozmówcą, lecz instancją, która się wyznania domaga, narzuca je, ocenia i wkracza z osądem, karą, przebaczeniem, pocieszeniem, pojednaniem; to rytuał, w którym prawda uwierzytelniana jest przeszkodami i oporem, jakie musiała przezwyciężyć, aby zostać sformułowana; to wreszcie rytuał, w którym sama wypowiedź, niezależnie od jej następstw zewnętrznych, prowadzi do wewnętrznych przemian osobnika ją wygłaszającego: uniewinnia go, odkupuje, oczyszcza, zdejmuje odium winy, uwalnia, obiecuje zbawienie. Przez wieki prawda seksu przybierała, przynajmniej zasadniczo, taką właśnie formę dyskursywną. Bynajmniej nie formę nauczania (wychowanie sek- sualne ograniczało się do ogólnych zasad i reguł przezorności) czy wtajemniczania (zasadniczo pozostawało ono praktyką milczącą, którą akt pozbawienia niewinności czy dziewictwa jedynie czyni czymś śmiesznym lub brutalnym). Jak widać, odbiega ona daleko od form panujących w „sztuce kochania". Na podstawie struktury immanentnej mu władzy dyskurs wyznania nie mógłby zstępować z góry, tak jak w przypadku artis eroticae, na mocy suwerennej woli mistrza; pojawia się od dołu, niczym słowo zażądane, wy-mus/one, łamiące przemocą pieczęć powściągliwości i zapomnienia. Zakładana w dyskursie sekretność nie wiąże się z wysoką ceną tego, co wypowiadane, ani z wąskim gronem osób zasługujących na korzystanie z wypowiedzi, lecz z dwuznaczną poufałością i powszechnym prostactwem. Prawda dyskursu nie jest poręczana wzniosłym autorytetem godności ani przekazywaną tradycją, lecz więzią pomiędzy mówiącym a przedmiotem jego wypowiedzi, zasadniczą wzajemną przynależnością w dyskursie. Dominująca pozycja nie przypada jednak w udziale temu, kto mówi (jest on bowiem zmuszony), lecz temu, kto słucha i milczy; nie temu, kto zna odpowiedź i jej udziela, lecz temu, kto pyta i nie musi wiedzieć. Wreszcie ów dyskurs prawdy wpływa nie na odbiorcę, lecz na tego, komu go wydarto. Wyznawanie prawdy sytuują nas jak najdalej od uczonych wtajemniczeń w rozkosze, ich technik i mistyki. Odwrotnie, należymy do społeczeństwa, które trudną wiedzę o seksie oparło nie na przekazywaniu sekretu, lecz stopniowym potęgowaniu roli zwierzenia. Wyznanie było, i do dziś pozostało, ogólną matrycą produkcji prawdziwego dyskursu o seksie. Uległo jednak znaczącym przekształceniom