To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
.. due ciemne wymamrota. - Due ciemne, prosz. - ledzono mnie - powiedzia Cleef chrapliwym szeptem. - Dlatego si spniem. Musiaem zgubi faceta. - Jest pan pewny? - spyta Gordon, wrczajc barmanowi piciofunto-wy banknot. Cleef odczeka, a barman wyda reszt. - Na pewno si nie myl - powiedzia. - Facet krci si koo zakadu, gdy zamykalimy, a potem pokaza si znowu. Sta po drugiej stronie ulicy pod moim domem, kiedy teraz wychodziem. Zrobiem koo, eby to sprawdzi, rozumiesz pan. Facet szed za mn. Musiaem skrci w zauek i oprowadzi go wok dokw, zanim zdoaem go zgubi. - Dlaczego kto miaby pana ledzi? - Przez dziecko Griffithsw. Jestem tego pewny. Chryste, auj, e nie powiedziaem wszystkiego od razu. Miabym teraz wity spokj. - Rozejrza si nerwowo dookoa. - Suchaj pan, nie powiedziaem, e trumna bya zamknita, kiedy po ni przyjechaem. Nie wiedziaem, e nie ma w niej dzieciaka, na mio bosk. - Kto prosi, eby pan milcza? - Nie mam pojcia. - Jak to? 86 - Nigdy wczeniej nie widziaem tego gocia. - A wic nie by to aden z pracownikw kostnicy? - Nie, nie mia z nimi nic wsplnego. Przecie dobrze ich znam. Nie byo ich, kiedy tam przyjechaem. Prawd mwic, wanie si za nimi rozgldaem, kiedy ten go podszed do mnie i zapyta, czego chc. Powiedziaem, e chc si od kogo dowiedzie, dlaczego trumna Griffiths jest ju zamknita. Na to on, e nie mam si czym przejmowa. Zamknli j, bo potrzebne im byo wolne miejsce. -1 co pan wtedy powiedzia? - Powiedziaem, e musz otworzy t cholern trumn, bo przywiozem ubranie, ktre dali rodzice, eby zaoy dzieciakowi na pogrzeb. Cleef urwa. Gordon ponagli go, by mwi dalej. - Odpali mi setk, ebym da sobie siana i trzyma gb na kdk -przyzna si Cleef z pokorn min. - Powiedzia, e to nic zego. Skoro dzieciak nie y, nie miao znaczenia, w co bdzie ubrany. - Wzi pan pienidze? - Oczywicie - Cleef wzruszy ramionami. - Nie da si duo zarobi na targaniu umrzykw. - Wzi pan wic pienidze i przywiz trumn do zakadu Prossera, nikomu o niczym nie mwic. - Tak jest - przytakn Cleef. - Teraz auj, e tak zrobiem. - Moe pan opisa tego czowieka? - By ubrany na biao, jak wszyscy w szpitalu. Wiesz pan... - W biay fartuch czy w kurtk i spodnie? - W kurtk i spodnie. Mia jakie trzydzieci pi lat i ciemne wosy. By wysoki, mniej wicej mojego wzrostu, ale adnie mwi, no, jak doktor. - To bardzo wane, ebymy zidentyfikowali tego czowieka. Przypomina sobie pan co jeszcze? Jakie znaki szczeglne? Cokolwiek, co mogoby by przydatne? - Rozmawiaem z nim krtko - odpar Cleef. - Nic nie rzucio mi si w oczy. - Pojedzie pan ze mn do szpitala, eby sprbowa go rozpozna? - Za choler! - Cleef o mao si nie zakrztusi. - Nie mam ochoty nawet tu siedzie i gada z panem, skoro ledzi mnie jaki dra. Tom zda sobie spraw, e nie ma sensu nalega. Cleef by najwyraniej przeraony. Gordon postanowi sprbowa innego sposobu. - Zamy, e kto rzeczywicie pana ledzi - powiedzia. - Ale przecie to moe nie mie nic wsplnego ze spraw dziecka Griffithsw? - A jaki mgby by inny powd? Tom wzruszy ramionami. - Nie jest pan nikomu winien pienidzy? - Cleef potrzsn przeczco gow. - Nie spotyka si pan z czyj kobiet? 87 - Chciabym - burkn pomocnik. Tom musia przyzna, e Cleef nie przypomina gwiazdora filmowego, wic jeszcze raz zmieni taktyk. - Moe po prostu czuje si pan winny, e wzi pienidze, i dlatego wyobraa pan sobie, e kto pana ledzi? - Mwi panu, e naprawd kto mnie ledzi! - zdenerwowa si Cleef. - Przecie nie gania za mn po dokach aden cholerny wiadek Jehowy! - Jak pan myli, czy to ten sam czowiek, ktry panu zapaci? - Bo ja wiem? Byo ciemno, a go by zakutany w kapot. Moliwe. - Zamy, e zdoam zdoby zdjcia pracownikw szpitala. Mgby pan sprbowa na ich podstawie rozpozna tego czowieka? Cleefprzytakn. - Ale nie zgadzam si na nic wicej - ostrzeg. Mczyni rozstali si pod pubem. Cleef powiedzia, e spdza w Har-lech Arms" wikszo wieczorw, wic Tom tam powinien go szuka, a nie dzwoni do niego czy pokazywa si w zakadzie Prossera. Gordon obieca, e tak zrobi i ruszy w stron swojego samochodu