To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wspaniały, bursztynowy słoneczny blask pełni lata wlewał się przez wzory wycięte w drewnianych okiennicach, które w większości były otwarte. Przydawało to komnacie tajemniczości, linie, zakrętasy i kreseczki światła tworzyły własny runiczny język, o wiele starszy niż kundalański czy v’ornnański. - Dzień dobry, Riane - odezwał się miękki, melodyjny głos leyny Astar. - Możesz śmiało wejść. - Gdzie jest konara Laudenum? - zdziwiła się Riane. - O jeden raz za dużo naraziła się konarze Bartcie. - Uśmiechnęła się leyna Astar. - Dostała nowe zadanie. Serce Riane radośnie zabiło. - Czy to oznacza, że teraz ty będziesz mnie uczyć? Leyna Astar zaśmiała się. - Dobrze cię widzieć w lepszym nastroju - powiedziała, prowadząc dziewczynę do niskiego stolika w pobliżu drewnianych okiennic. Świetliste wzory niczym sny płynęły po lśniącej po wierzchni. Riane i leyna usiadły naprzeciwko siebie na płaskich poduszkach i skrzyżowały nogi. - Konara Bartta zleciła mi twoje kształcenie. Riane przechyliła głowę. - Przecież jesteś nowicjuszką. - Trzy lata temu powinnam była zostać shima, ale... - Astar pochyliła się ku niej i rzekła scenicznym szeptem: - Zdradzę ci sekret: jestem trochę niepokorna. - Ja też - wyrwało się Riane, zanim zdążyła ugryźć się w język. - Cóż, jeżeli ty mnie nie zdradzisz, to i ja ciebie nie wydam. - Umowa stoi. - Riane trochę się uspokoiła. - Tak. - Leyna Astar złączyła dłonie. - Czego uczyła cię konara Laudenum? Riane opowiedziała jej o Kyofu, Sześcianie Kurateli i o trzech koncentrycznych czarnych kręgach. - Pozwól, że najpierw wyjaśnię ci istotę ramahańskiej magii. Jestem przekonana, że konara Laudenum o tym zapomniała - rzekła leyna Astar. - Są dwie szkoły magii: Osoru, czyli Pięć Księżyców, i Kyofu, czyli Czarne Śnienie. Osoru mogą się nauczyć wyłącznie ci, którzy mają wrodzony Dar. Obie odmiany magii nie gdyś stanowiły całość, lecz w pewnym momencie ci, którzy opanowali jedną i drugą, stwierdzili, że chociaż zasady obydwu magii mogą współistnieć w jednym umyśle, to ich filozofie - nie. Może dlatego, że Kyofu potrafił się nauczyć każdy, kto miał wystarczającą inteligencję i determinację, bo magia ta była podatna na modyfikacje. Osłabiało to Wrota Białej Kości, punkt, który jest w nas najbardziej podatny na oddziaływanie zła. Dlatego też obie magie zostały rozdzielone i każda ma wśród Ramahan zwolenników. Kyofu stopniowo wysuwało się na pierwszy plan. Dzisiaj w opactwie już się nie uczy Osoru, przede wszystkim w wyniku nieustannych zabiegów Bartty. Stroni się od tych, którzy mają Dar, zapewne dlatego, że konara Bartta urodziła się bez niego. W rezultacie uczy się jedynie Kyofu, lecz nie jest to stały punkt programu nauki. Leyna Astar głęboko spojrzała Riane w oczy. - Musisz wiedzieć, że wbrew temu, co mówiła ci konara Bartta, jedynie nieliczne leyna są wybierane do nauki Kyofu. Konara Bartta jest zbyt zazdrosna o swoją moc. A co do akolitek... ty jesteś pierwsza, Riane. - Co jest we mnie takiego niezwykłego? - Po pierwsze, potrafiłaś przywrócić magicznemu czarnemu ogniowi Kyofu jego naturalny stan. - Leyna Astar wyciągnęła rękę i zdjęła znad głowy Riane trzy czarne pierścienie. - Po drugie... - Zawiesiła je w powietrzu. - Widzisz, nie wniknęły w twoją głowę. Nikt, kogo znam, nie potrafi się oprzeć Pierścieniom Zgodności, lecz ty tego dokonałaś, Riane. - Leyna Astar wykonała kolisty ruch i pierścienie zniknęły z leciutkim pyknięciem. - Nie wiem jak - odezwała się Riane. - Nie zrobiłam tego świadomie. - Spróbujmy się tego dowiedzieć. - Leyna Astar położyła na stoliku swe delikatne dłonie. Świetlne arabeski nadawały im nie samowity wygląd. - Możemy zacząć? - Nie przyniosłam tabliczki ani rylca - powiedziała Riane. Kundalanie bowiem, w przeciwieństwie do V’ornnów, nie używali maszyn zapisujących dane. - Nie są ci potrzebne - odparła leyna Astar. - Wystarczy ci twój umysł. - Dłonie kapłanki spoczywały na blacie wewnętrzną stroną ku górze. - Jak wiesz, mamy pięć pór roku. Możesz mi powiedzieć, którą z nich Ramahanki czczą bardziej niż inne? Riane przypomniała się nagle legenda o królowej nagonogów. Skąd się wzięła? Giyan nie opowiadała jej Annonowi. - Lonon, Piąta Pora, to czas godów nagonogów - powiedziała dziewczyna. - Łączą się wtedy w pary i mają młode, nim nadchodzi ponura zima, kiedy to odlatują na południe za Morze Krwi i docierają jedna Miina wie dokąd. Lonon to ich pora. Jak również pora Miiny. - Znakomicie, Riane. Miina jest także boginią zbiorów. Czas zbiorów ma dla nas tu, w opactwie, wiele znaczeń. Tak jak dla wszystkich Kundalan jest to czas gromadzenia żywności na długą zimę, lecz dla nas jest to również pora oczyszczania ducha. Podobnie jak spadające w lononie liście zatykają rynny domów i uliczne rynsztoki, tak i przeżycia całego roku czopują nasz umysł i naszego ducha. Dlatego w lononie odprawiamy specjalne obrzędy, żeby wyrzucić z siebie to, co niepotrzebne i niepożądane, żeby się oczyścić z niestosownych i nieczystych myśli, które się nawarstwiły. Tak więc lonon jest dla nas świętą porą, porą bogini, kiedy najważniejsza jest duchowość. Astar gestykulowała. - To zarazem pora Domu Duchów. Miina mówi o tym aspekcie lononu w ocalałych fragmentach Przeczystego Źródła. Dom Duchów, gdzie czasowo mieszkają nasi przodkowie, trwa obok nasze go świata. - Leyna Astar zwinęła dłonie w pięści i zakreślała nimi koła nad blatem stolika z plamami światła. - Owe dwa światy mają własne orbity. - Zademonstrowała to gestami