ďťż

To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Nic nie poczuliœcie? Siedzšc wokół stołu potrzšsnęli głowami, a mnie w okolicach żołšdka zaczšł się zbierać zimny strach. Jeœli Exar Kun był w stanie tak zamaskować atak na mnie, że Lu- ke nie wyczuł go z odległoœci zaledwie piętnastu metrów, mógł bez trudu zgładzić Gan- torisa i nadal bezkarnie siać wœród nas spustoszenie. Staliœmy w obliczu czegoœ potęż- niejszego niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Wstałem. - Mistrzu Skywalker, chciałbym zamienić z tobš słowo na osobnoœci. Pozostali uczniowie zaczęli wstawać, ale Luke gestem polecił im pozostać na miejscach. - To zajmie tylko chwilę. Może przejdziemy do kuchni? Skinšłem głowš i posze- dłem za nim. Kiedy znaleŸliœmy się sami w kuchni, Luke odwrócił się do mnie. - Nie powinieneœ był ingerować w sprawy Kypa. Zamrugałem ze zdumienia. - Nie próbowałem w nic ingerować. Był zdenerwowany. Po prostu zapytałem, co się stało. - Ale zrobiłeœ coœ, co sprowokowało go do ataku, tak? Potarłem rękš o szczękę i oparłem się o lodówkę. - To stara technika stosowana przy przesłuchaniach. Na podstawie tego, co wyda- rzyło się wczeœniej, wycišgnšłem pewien wniosek i poddałem go próbie. Powiedziałem mu, że Jedi skopali tyłek Exara Kuna i że Kun nie miał racji. Reakcja Kypa była gwał- towna, bardzo gwałtowna. - Kyp dysponuje silnš Mocš. - Luke skrzyżował ręce na piersi. - I darzy postać Exara Kuna pewnš sympatiš. Jego reakcja nie powinna być dla ciebie zaskoczeniem. - Mogę się z tym zgodzić, ale wyczułem przy nim obecnoœć kogoœ innego. Bardzo słabo, ale jestem pewien, że ktoœ tam był i pomógł Kypowi dać mi wycisk. - I myœlisz, że to był Exar Kun? Zastanowiłem się przez chwilę, zanim odpowiedziałem. - Albo jest to Exar Kun, albo ktoœ, kto się za niego podaje, bo Kyp zareagował właœnie na to imię. Możliwe, że ktoœ postanowił ubrać się w cudze piórka, tak jak zrobił sam Kun, kiedy pokazał ci się jako twój ojciec. Tak czy owak, jest bardzo silny. Mniej więcej tak silny, jak można by się tego spodziewać po Mrocznym Lordzie Sithów. Luke potrzšsnšł głowš. - Sšdzę, że popełniasz błšd, pochopnie wycišgajšc wniosek, że mamy do czynie- nia z Exarem Kunem. Przecież nawet nie wiemy, co się z nim stało. - Słuchaj, byłem razem z Tionnš, kiedy próbowaliœmy wycišgnšć co się da z Ho- locronu na temat Kuna. Rzšdził tu pewnym ludem, który został starty z powierzchni ziemi w czasie ataku rycerzy Jedi. Pewne wnioski nasuwajš się same. - Wzruszyłem ramionami. - Myœlę, że nikomu nie zaszkodzi przygotować się na najgorsze. - Możliwe jednak, że w Holocronie sš inni strażnicy, przechowujšcy dane o Exa- rze Kunie, do których ani ty, ani Tionna nie uzyskacie dostępu. Muszę zbadać to sam. Uchwyciłem w jego głosie nutę wahania. - Chyba nie myœlisz, że skoro udało ci się uratować ostatniego Mrocznego Lorda Sithów, to i Exar Kun mógł się nawrócić? Twarz Luke'a przybrała beznamiętny wyraz. - Nie można tego wykluczyć. - No nie, nie mówisz tego na serio! - Przyjrzałem mu się uważnie. - Słuchaj, nawet jeœli Exar Kun nigdy się nie nawrócił, nawet jeœli żaden inny Mroczny Lord Sithów nigdy nie dostrzegł swoich błędów i nie powrócił na Jasnš Stronę, to nie ma nic wspól- nego z tobš i twoim ojcem. Wiem, co ci chodzi po głowie - że gdybyœ był doœć dobry, gdybyœ robił wszystko jak należy, twój ojciec może byłby nadal żywy. Myœlisz, że nie zrobiłeœ wszystkiego, co w twojej mocy, by go uratować, bo gdybyœ to uczynił, on by nie umarł. I myœlisz też, że gdyby udało ci się uratować innego Mrocznego Lorda, miałbyœ jakieœ porównanie i dowiedziałbyœ się w końcu, czy naprawdę dałeœ z siebie wszystko. - Nie, to nie tak. - Luke nieugięcie pokręcił głowš. - Zupełnie Ÿle to zrozumiałeœ... - Możliwe, mistrzu Skywalker, ale... - przełknšłem œlinę. -Słuchaj, ja wiem do- kładnie, jak to jest, bo przechodziłem przez to samo, kiedy zginšł mój ojciec