To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Aż dziw bierze, jak się zaktywizowali najbardziej dotychczas obojętni ludzie. Wszyscy chodzą i dyskutują, pojawiły się jakieś tablice. U mnie w domu bałagan, bo moja żona wadzi się z babką. Świadczą sobie nieuprzejmości. Ostatnio żona chciała rzucić przez okno torbę na kartofle Małkowskiemu, zaś na fotelu przy oknie siedziała babcia, trzymając laskę koło siebie. Kiedy żona wychyliła się, matka podniosła laskę, żona nie zdążyła jej przeskoczyć i zwaliła się na podłogę, uderzyła kuprem i zaćmiło ją, a ból przeogromny odebrał jej świadomość. Do tego wypadł jej z ręki palący się papieros i upadł matce na bawełnianą koszulę między kolana. Gdy żona się ocknęła, w pokoju było pełno dymu, a matka tliła się. Gdy żona zorientowała się, co się święci, ugasiła ją. Męczą się obie ze sobą, kochanie Ty moje. Dodatkowo czuję się ociężały, bo między szesnastą a dziewiętnastą zniosłem do piwnicy jedną tonę węgla. Wozaki chcieli za zniesienie sto pięćdziesiąt, dawałem im sto, to nie chcieli. A tak chciałbym opaść na Ciebie jak kwiat podcięty. Czuję, że Nawiślak pajacuje i dalej się wyobcowuje. Ja się czuję chory i choć na pamięć mojej Liszki ptaszek lekko drżał, poczułem jednocześnie ból ukryty w dolnej partii brzucha, zaś nad ranem przy myciu czułem stwardniałe lewe jądro. Czyżby to trzustka? Zapomniałem Ci napisać, że redaktor Łodyga wypytywał Nawiślaka o Potockiego, na co Nawiślak oznajmił, że Potocki obszczał na rynku świętą figurę. Powtórzył mi to Władek. Łodyga podobno się ożywił i powiedział, że do zjawiska fideizmu należy podejść dialektycznie, bo co byśmy tam nie gadali, coś w tym jednak jest. Potem miał dodać, że jest fideizm prosty, którym nie jesteśmy zainteresowani, i fideizm niosący treści ludowe, plebejskie, jedynie w oprawie religijnej. Należy tylko zmienić oprawę, zostawiając wiarę. Dlatego szczanie na idola było błędem. A błędem było, ponieważ Potocki poplątał te dwa fideizmy, a dlaczego poplątał, to tego on już nie musi tłumaczyć. Kiedy dowiedziałem się o tym, redaktora PROZA Łodygi już nie było i nie mogłem sprostować bezczelności Nawiślaka. Niezależnie od tego wątpię, czy Łodyga by mi uwierzył, ponieważ zwraca się do mnie tytułując: „kolego August". Ja mu na to mówię, że moje nazwisko jest Sierpień, a on tylko pokiwał głową i mówił dalej: „słuchajcie, kolego Auguście". Z Nawiślakiem odbyłem rozmowę, dlaczego uczy śpiewać nowe piosenki. Powiedziałem mu uczciwie: — Nawiślak — ostrzegam was — nie szalejcie. — Ale on popatrzył tylko na mnie i nic. Więc go pytam: - Wiecie wy, kto jechał na tej kasztance? Sobiepan, warchoł i zdrajca interesów klasowych. — A on mnie na to, żebym się nie przejmował, bo nas obu wyrolowali. A ja mu na to: - Przestaniecie uczyć tej piosenki młodzież? - A on: - Macie mi coś więcej do powiedzenia? -A ja, że nic. Po paru dniach powiedział mi Jałocha, że Nawiślak chodził na plebanię. Jałocha myślał, że chodził, żeby kupić mięso nielegalnie, a tu nie, wyszedł z grubym kajetem. * * * Zapisałem się do rentgena i będę prześwietlony, ale dopiero 5 marca. * * * Moja ty, moja i jeszcze raz moja. Dzisiaj w szkole usłyszałem, jak chór Nawiślaka śpiewa piosenkę pt. „Bogurodzica". Wydało mi się to skrajnym przypadkiem. On mi odpowiedział takimi słowy, że ja chciałbym, żeby i wilk był syty, i owca... tu zawiesił głos, a kiedy ja z dobrego serca dodałem „cała", rechocząc wykrzyknął: — Pocałuj ją w dupę, żeby nie beczała. Tacy są ludzie. — Nie ma tak dobrze — kontynuował — albo „Bogurodzica", albo „Marsz entuzjastów". - Ponieważ kolejna rozmowa z Nawiślakiem nie dała efektu, wysłałem w tej sprawie pismo interwencyjne. Żona moja jest zła, bo matka powiedziała, że od przyszłego miesiąca rentę będzie pobierać w całości na swoje potrzeby. Dzisiaj, w niedzielę, spodziewając się, że jadę do Ciebie — jak wiesz, matka jest Twoją zagorzałą zwolenniczką - powiedziała do mnie z obawą: - Uważaj na pociąg, bo śniło mi się, że mi zęby wyleciały. Ktoś umrze z bliskich. — Moja żona popatrzyła myśląc najwyraźniej o niej, natomiast Ty sama, najdroższa moja pieszczoto, wiesz najlepiej, kto umarł już w mojej rodzinie i dla kogo. Wspominając naszą bytność na zorganizowanej u Ciebie w bibliotece ekspozycji malarskiej, postanowiłem ponumerować nasze słodkie pieszczoty symbolami. A więc: Powitanie i. Zyga stoi pod piecem, patrzy na leżącą swoją odaliskę i połyka ją oczami; i. Zyga potyra swoją białą sługę w ubraniu na chybcika; Modlitwa: Zyga na kolanach przed swoją panią rozłożoną na kanapie pożera ją miłością; Macierzyństwo: Zyga pokrywa swojego idola całym ciałem na stojąco, a ona głaszcze go po głowie i podpowiada słodkie bajeczki; Małżeństwo: Zyga oparł głowę na poduszce w pozycji jak poprzednio. Zapomniałem Ci powiedzieć, że odnalazłem w piwnicy resztki starego łóżka, wniosłem je na górę, następnie zorganizowałem sprężyny, załatałem, jak trzeba, i śpi mi się znacznie wygodniej, bo leżę sam. CORAZ TRUDNIEJ KOCHAĆ 899 * * * Nie pisałem długo, bo, jak wiesz, zmieniłem pracę, przeniesiono mnie do narzędziowni. Jak się dowiedziałem poufnie, moje pismo interwencyjne w sprawie upowszechnianej przez Nawiślaka piosenki zostało źle przyjęte. Zaatakowali mnie ogólnie, że jestem osobowością konsumpcyjną, pozanarodową, orientuje się na Zachód, mebluję, oraz bronię nauczyciela matematyki, odznaczającego się wrogimi powiązaniami. Miałem też sporo roboty z przeprowadzką, ponieważ obecny kierownik szkoły Nawiślak, wprowadził się do mojego mieszkania, a ja wróciłem do zastępczego. Piszę do Ciebie, bo jesteś mi potrzebna, czuję, że na Twojej sile się oprę, że mnie podtrzymasz. Dziś, jak nigdy dotąd, potrzeba by mi przejść się z Tobą, czuć Twój dotyk na moim ramieniu i krytycznie porozmawiać. Powiedziano mi, że byłaś z Nawiślakiem w restauracji na dansingu. Uważaj, kochanie, na wszystko, bo ludzie są skorzy do plotek i kto wie, czego nie powiedzą. Ja domyślam się, że odwiedził on Ciebie pod pretekstem służbowym i przymusił do pójścia do restauracji. * * * Kochana i najdroższa! List Twój przeczytałem w pociągu, był wspaniały. Charakteryzował Twój piękny, szlachetny charakter. Wstydzę się swoich podejrzeń o Nawiślaka, przepraszam Cię za nie. Podziwiam Cię. I kiedy teraz piszę, mam przed sobą Twój list, napisany z takim pietyzmem, że pobudził moją stronę ideologiczną i dumę osobistą, że mam tak szlachetnego przyjaciela życia, tak subtelną kochankę i tak wierną mi żonę. Bo odczuwam Cię jako żonę. Moja Ty czarnulo! Z politowaniem patrzę na tego pętaka Nawiślaka, który wie, że masz miłość, a próbuje Cię zdobyć. Warchoł. List Twój zachowam, będzie mi siłą, która doda mi energii do dalszej walki. Żyjemy w pięknych czasach. Dla historii ważne będą efekty rozwijające się potęgujące, budujące