To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Prosiła Pani o uwagi. Po przeczytaniu książki nasuwa mi się jedna dotycząca przepisów. Czy Pani wie jak wspaniale smakuje zupa przygotowana bez bulionu? Robię takie już od kilku lat, dlatego, że jak już wspomniałam jestem wegetarianką. Sposób przygotowania jest bardzo prosty: do wrzącej wody wrzuca się warzywa, gotuje, przyprawia do smaku, dodaje odrobinę tłuszczu roślinnego i zupa gotowa. Smaczna i nie truje. Czy Pani wie ile trucizn jest w wywarze z kości? Tam są wszystkie paskudztwa, które wchłonęło w siebie stworzenie. Antybiotyki, sztuczne dodatki paszowe (np. kurczakom dodaje się do jedzenia zmielone zdechłe kurczaki - na dużych fermach) trucizny, które są w roślinach (wszystkie się gromadzą w szpiku kostnym) a więc ołów, cynk, preparaty do tzw. ochrony roślin, nawozy. I to wszystko magazynuje w sobie zwierzak tak samo, jak dzieje się to u człowieka. Jednym słowem: kostka bulionu potrafi człowieka bardziej zatruć niż kilogram marchewki z dodatkiem ołowiu. Zauważyła Pani, że wiele osób zwraca się z prosbą o gotowe przepisy, ma żal o to, że "DlETA ŻYCIA" nie jest książką kucharską, do której wystarczyłoby tylko zajrzeć. To chyba jest najbardziej wyraŽny dowód na to, że brak nam energii i wyobraŽni. Przecież jest jeszcze kilka wydawnictw typowo kulinarnych, z których można czerpać pomysły (pomysły, a nie całe np. Žle zestawione potrawy). Jest wspaniała książka p. Marii Grodeckiej "Zmierzch świadomości łowcy", w której można znaleŽć ok. 100 przepisów, a oprócz tego dowiedzieć się kilku interesujących spraw o wegetarianizmie. Jest książka p. Celiny Tarnowskiej - Busza "Kosowska kuchnia jarska" (wyd. "Panta" - Lublin 90 r.) w której jest również bardzo dużo przepisów na zdrowe bezmięsne potrawy. Mając kilka tego typu książek można śmiało (uwzględniając zalecenia Diamondów) komponować zdrowe posiłki. Ach, nie chciałabym być posądzana o utożsamianie diety Diamondów z wegetarianizmem dlatego tylko, że przytoczyłam tytuły książek o żywieniu bezmięsnym. Po prostu ze swojego doświadczenia wiem, że bardzo często przygotowanie posiłku bez mięsa (kiedy wcześniej używało go się do wszystkiego) jest dość trudne. Tak więc jeżeli zamierza Pani kiedykolwiek przygotować trzecie wydanie "DlETY ŻYCIA", proszę nie robić z tego książki kucharskiej. Nie ma nic wspanialszego, jak wymyślanie nowych potraw, odkrywanie nowych smaków (ostatnio "odkryłam" placki ziemniaczane z dodatkiem mąki kukurydzianej - smakuje bosko!)". "Kiedy koleżanka powiedziała mi pierwszy raz o książce "DlETA ŻYCIA" to stwierdziłam, że są tam wypisane herezje. Jednak ona nie zniechęciła się tym i przyniosła mi ją osobiście. Początkowo nie chciałam do niej zaglądać, ale... Od dłuższego czasu miałam kłopoty z trawieniem. Przejadałam się każdego dnia. Przez cały czas byłam głodna. Powszechnie mówi się o tym, że owoce nie tuczą i są zdrowe, więc jadłam po każdym posiłku jabłka na kilogramy. To nic nie pomogło. Cierpiałam po każdym posiłku i... cały czas wpychałam w siebie najróżniejsze rzeczy. Przeważnie chodziłam po kuchni i zjadałam to co znalazłam. Najgorsze było to, że tyłam z dnia na dzień; a owoce tylko wzmagały mój apetyt. Więc przeczytałam książkę "DlETA ŻYCIA" i wtedy otworzyły mi się oczy. Zrozumiałam dlaczego mój żołądek, tak rozpaczliwie wołał "help"! Postanowiłam zmienić zasady spożywania posiłków. I od razu napotkałam na ostry sprzeciw rodziny. Mama stwierdziła, że "cuduję", a siostra kpiła ze mnie na każdym kroku. Mam bardzo słabą wolę i często nie mogę oprzeć się pokusie jedzenia, a one (mama i siostra) jakby specjalnie kupują wspaniałe słodycze i przynoszą mi do pokoju, chociaż proszę je by nie dawały mi nic słodkiego. Zaczęły się także awantury o obiady, bo największy "odkurzacz" czyli ja, zrezygnował z pełnych obiadow. Jakby na złość na stole zaczęły się pojawiać pełne garnki jedzenia. Gdy starcza mi siły woli i stosuję się do "diety" to czuję się cudownie. Stałam się znowu jak dawniej, "ruchliwym robakiem" i nie czuję się tak ociężale. Co jednak robić gdy ma się przeciwko sobie całą rodzinę