To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Ja... muszę. - Wszystko, Melanie. Cokolwiek zechcesz. Tylko mi powiedz. Powiedz mamie, czego chcesz. - To dopadnie ich wszystkich - oznajmiła Melanie głosem zgrubiałym ze strachu. Earl podniósł wzrok znad dymiących szczątków radia i słuchał uważnie. - Co? - zapytała Laura. - Co ich dopadnie, skarbie? - A potem... dopadnie... mnie - wyjąkała dziewczynka. - Nie - zaprzeczyła szybko Laura. - Nic cię nie dopadnie. Zaopiekuję się tobą. Obronię... - To... wyjdzie... ze środka. - Ze środka czego? - ...ze środka... - Co to jest, kochanie? Czego się boisz? Co to jest? - ...to... wyjdzie... i zje mnie... -Nie. - ...zje mnie... całą- dokończyła dziewczynka i zadygotała. - Nie, Melanie. Nie bój się... Głos uwiązł jej w gardle, ponieważ zauważyła, że spojrzenie dziewczynki uległo subtelnej przemianie. Nie straciło całkowicie ostrości, ale nie spoczywało już na Laurze. Melanie westchnęła i jej oddech zwolnił. Wróciła do tego prywatnego miejsca, gdzie ukrywała się, odkąd znaleziono ją wędrującą nago po ulicy. - Pani doktor, rozumie pani coś z tego? - odezwał się Earl. - Nie. - Bo ja zupełnie nic nie kojarzę. - Ja też. Wcześniej, gotując obiad, poczuła przypływ optymizmu w związku z Melanie i przyszłością. Poczuła się prawie normalnie. Ale sytuacja zmieniła się na gorsze i Laura znowu zaczęła się denerwować. W tym mieście byli ludzie, którzy chcieli porwać Melanie, żeby dalej na niej eksperymentować. Laura nie wiedziała, co chcieli osiągnąć ani dlaczego wybrali Melanie, ale miała pewność, że istnieją. Nawet FBI tak uważało. Inni ludzie pragnęli śmierci Melanie. Odkrycie trupa Neda Rinka dowodziło, że dziewczynce niewątpliwie groziło niebezpieczeństwo. Teraz jednak okazało się, że nie tylko ci bezimienni ludzie chcieli dostać w ręce Melanie. Teraz pojawił się następny wróg. Taki był sens ostrzeżenia przekazanego za pośrednictwem radia. Lecz kto lub co opanowało radio? I w jaki sposób? Kto lub co wysłało ostrzeżenie? I dlaczego? Co ważniejsze, kim był ten nowy wróg? "To", powiedziało radio, dając do zrozumienia, że ten nowy wróg był bardziej przerażający i bardziej niebezpieczny niż wszyscy inni razem wzięci. TO było wolne, powiedziało radio, TO nadchodziło. Musieli uciekać, powiedziało radio. Musieli się ukryć. Przed TYM. - Mamo? Mamusiu? - Tutaj jestem, skarbie. - Mamoooooo! - Jestem tutaj. Już dobrze. Jestem przy tobie. - Ja... ja... ja się... boję. Melanie nie mówiła do Laury ani do Earla. Zdawała się nie słyszeć pocieszających słów Laury. Mówiła tylko do siebie, głosem stanowiącym esencję samotności, głosem zagubionej, porzuconej istoty. - Boję się. Boję się. CZĘŚĆ TRZECIA POŚCIG ŚRODA 20.00 - CZWARTEK 6.00 22 Wciąż siedząc za biurkiem Josepha Scaldonego w biurze-magazynie sklepu na Bulwarze Ventura, Dan Haldane przejrzał stojak na dyskietki obok komputera IBM. Przeczytał nalepki na dyskietkach i zobaczył, że większość nie zawierała nic interesującego dla śledztwa; tylko jedna, opisana LISTA WYSYŁKOWA KLIENTÓW, wydawała się warta sprawdzenia. Dan włączył komputer, przestudiował menu, wszedł w odpowiedni program i wywołał listę wysyłkową. Pojawiła się białymi literami na niebieskim tle, podzielona na dwadzieścia sześć dokumentów, jeden na każdą literę alfabetu. Wywołał dokument M i przewinął go powoli, szukając Dylana McCaffreya. Znalazł nazwisko i adres domowy Studio City. Wywołał dokument H i odszukał Willy'ego Hoffritza. W pliku C trafił na Ernesta Andrew Coopera, bogatego biznesmena, którego okaleczone ciało znaleziono w domu w Studio City poprzedniej nocy, razem z McCaffreyem i Hoffritzem. Dan stuknął w plik R. Figurował tam Ned Rink. Odkrył więź łączącą wszystkie cztery ofiary: interesowali się okultyzmem, a co więcej, byli stałymi klientami dziwacznego sklepiku zmarłego Josepha Scaldonego. Sprawdził pod U. Był tam adres w Ojai i numer telefoniczny Alberta Uhlandera, autora tych cudacznych książek o okultyzmie, które ktoś próbował usunąć z domu Neda Rinka i które teraz bezpiecznie spoczywały w bagażniku policyjnego sedana przydzielonego Danowi. Kto jeszcze? Zastanowił się nad tym pytaniem, potem wywołał plik S i poszukał Reginy Savannah. Tak nazywała się młoda kobieta, która całkowicie poddała się władzy Hoffritza i której pobicie spowodowało usunięcie psychologa z UCLA cztery lata wcześniej. Nie należała do klientów Scaldonego. Plik G. Tylko na wszelki wypadek. Ale nie znalazł żadnej wzmianki o Irmatrudzie Gelkenshettle. W gruncie rzeczy nie spodziewał się jej znaleźć. Trochę wstydził się sprawdzać. Ale detektyw od zabójstw z samej natury nie ufał nikomu. Wywoławszy plik O, poszukał Mary Katherine O'Hara z Burbank, sekretarza stowarzyszenia Teraz Wolność, gdzie Cooper i Hoffritz działali jako prezes i skarbnik, w wymienionej kolejności. Widocznie Mary O'Hara nie podzielała entuzjazmu swoich współtowarzyszy dla okultystycznej literatury i parafernaliów. Żadne inne nazwiska nie przychodziły Danowi do głowy, ale pewnie mógłby znaleźć coś interesującego, gdyby przeczytał całą listę. Wystukał polecenie wydruku. Laserowa drukarka wypluła pierwszą stronę po kilku sekundach. Dan chwycił kartkę z tacy i przeczytał ją, podczas gdy maszyna drukowała dalej. Na kartce znajdowało się dwadzieścia nazwisk z adresami, w dwóch kolumnach po dziesięć