To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. Ciężkie okulary wgniotły mu się w nasadę nosa, którego koniec, podobnie jak u babci, nabiegł niebieską krwią. — Czekaj no! — powiedział nagle, nasłuchując, potem przymknął drzwiczki pieca i popędził w susach przez podwórze. Pobiegłem za nim. Pośrodku kuchni, na podłodze, leżał Cyganek twarzą do góry. Z okien padały na niego szerokie smugi światła, jedna na głowę i pierś, druga na nogi. Czoło jego dziwnie błyszczało; brwi miał wysoko uniesione, skośne oczy uporczywie wpatrywały się w czarny pułap. Z ciemnych, drżących warg wydobywały się różowe pęcherzyki; z kącików ust, po potoczkach, spływała na szyje, i podłogę krew; szerokimi strumieniami wyciekała spod pleców. Nogi Iwana leżały niezdarnie, widać było, że spodnie są mokre: poprzyklejały się mocno do desek. Podłoga czysto wyszorowana piaskiem połyskiwała złotawo. Strugi krwi, przecięte smugami światła, niezwykle jaskrawe, płynęły aż pod próg. Cyganek leżał bez ruchu, tylko palce rąk, wyciągniętych wzdłuż ciała, poruszały się drapiąc podłogę; lśniły w słońcu zafarbowane paznokcie. Niańka Eugenia przykucnąwszy wciskała mu do ręki cienką świecę. Iwan nie przytrzymywał jej, świeca wypadała, pędzelek ognia zatapiał się we krwi; niańka podnosiła ją, wycierała brzegiem fartucha i znów próbowała umocować w niespokojnych palcach. Kuchnię wypełniał rozfalowany szept i jak wiatr spychał mnie z progu, ale trzymałem się mocno za klamkę. — Potknął się — jakimś bezbarwnym głosem mówił wuj Jakub wzdrygając się i kręcąc głową. Był - 57 - szary, jakby zimiętoszony i często mrugał zgaszonymi oczami. — Upadł i przygniotło go, uderzyło w grzbiet. I z nami byłoby to samo, ale w porę zrzuciliśmy krzyż. — I przygnietliście go — głucho powiedział Grzegorz. — Co też ty.„ — Wyście go przygnietli! Krew wciąż płynęła, pod progiem utworzyła już kałużę, ściemniała i jakby wzdymała się w górę. Tocząc z ust różową pianę Cyganek chrapał jak we śnie i topniał, stawał się coraz bardziej płaski, przyklejając się do podłogi, jakby zapadając się w nią. — Michał popędził na koniu do cerkwi po duchownego — szeptał wuj Jakub — a ja go wciągnąłem na dorożkę i co prędzej tutaj... Szczęście, że sam nie stanąłem pod nasadą krzyża, bo mnie by... Niańka znów próbowała umocować świecę w ręku Cyganka; wosk i jej łzy kapały mu na dłoń. -Grzegorz powiedział głośno i szorstko: — A przylepże w głowach, do podłogi, Czuwaszkoi — Ano przecie. — Czapkę mu zdejm! Niańka ściągnęła czapkę; głowa Iwana głucho stuknęła o podłogę. Przechyliła się teraz na bok i krew popłynęła obficiej, już tylko z jednej strony ust. Trwało to przeraźliwie długo. Z początku czekałem, że Cyganek odpocznie, podniesie się, usiądzie na podłodze i splunąwszy powie: — Uf-f, gorąco... Tak zwykle bywało, kiedy się budził w niedzielę, pg obiedzie. Ale teraz nie wstawał, wciąż topniał. Słońce już nie padało na niego, smugi świetlne były krótsze i leżały tylko na parapetach okien. Ściemniał cały; nie - 58 - poruszał już palcami i piana "na wargach znikła. Nad ciemieniem i koło uszu sterczały trzy świece; chybotliwe złote płomyki rzucały blask na zwichrzone, granatowoczarne włosy; żółte plamki światła drgały na śniadych policzkach, lśniły różowe zęby i koniuszek ostrego nosa. Niańka, we łzach, klęcząc szeptała: — Najmilszy ty mój, sokoliku radosny... Przejmował mnie lęk i chłód. Wlazłem pod stół, schowałem się tam. Potem do kuchni ciężko wtoczył się dziadek w szubie podbitej szopami, babcia w salopie z futrzanym kołnierzem, wuj Michał, dzieci i wiele obcych ludzi. Zrzuciwszy szubę na podłogę dziadek krzyknął: — Łajdaki! Takiego chłopaka zmarnowali! Przecież za pięć lat ceny by na niego nie było... Na podłodze rósł stos odzieży przeszkadzając mi patrzeć na Iwana; wylazłem spod stołu prosto pod nogi dziadka. Odtrącił mnie wygrażając wujom niałą, czerwoną pięścią: — Wilki! I siadł na ławie. Opierając się o nią rękami i pochlipując mówił skrzypiącym głosem: — Wiem przecie, stał wam kością w gardle... Ech, Waniuszeczko... Oj, głupi, głupi! Co począć, co? Co, mówię, począć? Ta-ak, konie pożyczane, lejce pozrywane... Nie mamy łaski u Boga ostatnimi czasy, co? Matko! Padłszy na podłogę babcia obmacywała twarz, głowę, pierś Iwana, dmuchała mu w oczy, chwytała za ręce, ściskała je wywracając wszystkie świece. Potem ciężko się podniosła, cała czarna, w czarnej, lśniącej sukni, straszliwie wytrzeszczyła oczy i powiedziała głucho: — Precz, potępieńcy! - 59 - Wszyscy prócz dziadka wymknęli się z kuchni. ...Cyganka pochowano niepostrzeżenie, po cichu. IV Leżę na szerokim łóżku, poczwórnie owinięty ciężką kołdrą i słucham, jak babcia modli się na klęczkach, z ręką przyłożoną do piersi, od czasu do czasu żegnając się powoli drugą ręką. Na dworze trzaskający 'mróz. Zielonkawe światło księżyca patrzy przez wzorzyste, zamarznięte szyby i jasno oświetla jej dobrą twarz zapalając ciemne oczy fosforycznym blaskiem. Jedwabna chusteczka przykrywająca włosy lśni jak z metalu; ciemna suknia porusza się, spływa z ramion, ściele się po podłodze. Skończywszy modlitwę babcia w milczeniu rozbiera się, starannie składa ubranie na kufrze w kącie i podchodzi do łóżka, a ja udaję, że mocno zasnąłem. — Przecie nie śpisz, zbóju jeden! Udajesz? — mówi cichutko