To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Zapomniałaś o dziecku? Zapomniałaś o magii w swojej duszy? - Duncanie... - Nie chcę ryzykować, że cię utracę, gdy dziecko zapragnie wcześniej ujrzeć światło słońca. Coś takiego może zabrać kobiecie życie. Ale nie zaryzykuję również dziecka, które zasługuje na życie wojownika. Alix, przybrałaś postać lira nosząc nienarodzone dziecko w łonie. Nie pomyślałaś, czym to może się skończyć? Odruchowo sięgnęła ręką do brzucha. Nagle ogarnęło ją lodowate przerażenie. - Duncanie... dziecku nie stanie się krzywda? Nie stracę go? Popatrzył w jej zmartwione oczy. - Myślę, że to nie przyniesie mu szkody, ale też nie da nic dobrego. Chcesz, aby nieukształtowana dusza przyjęła kształt inny od przeznaczonego? Z rozpaczą zacisnęła palce na brzuchu. - Duncanie! Westchnął, pomógł jej wstać i otoczył ją silnymi ramionami. Podniosła ku niemu twarz. - Nie powiedziałem tego, żeby cię zmartwić, Alix. Chciałem tylko zmusić cię do myślenia. Przytuliła się do niego. - Myślałam, Duncanie... i boję się! - Nasze dziecko to Cheysuli, maleńka, i ma w sobie Starą Krew. Myślę, że to wystarczy. Cofnęła się. - Ale jeśli wyrządziłam mu krzywdę? Jeżeli straciło część duszy? Duncan wymruczał coś półgłosem i szorstko przycisnął ją do piersi. - Żałuję, że cokolwiek mówiłem. Nie powinienem nabijać ci tym głowy. - Masz rację - powiedziała wyraźnie, próbując dostrzec jego twarz w cieniach. - Byłam głupia... jak powiedziałeś. - Czy powtórzyłabyś to Carillonowi, którego uwolniłaś z niewoli? - To ty go uwolniłeś. - Ale zostałem do tego zmuszony. Gdyby nie ty, wcale nie poszedłbym do atviańskiego obozu. Podążałem do Mujhary. Alix westchnęła, próbując zapanować nad targającymi nią lękami. - Odeślesz mnie z powrotem? Czy zabronisz mi iść z sobą do miasta i każesz czekać w Twierdzy? Roześmiał się cicho. - Dlaczego nie możesz być jak inne kobiety? Dlaczego musisz wkładać męski przyodziewek, mój, jak zauważyłem, i zachowywać się jak wojownik? - Cóż mogę rzec? - zapytała chmurnie. - Jestem sobą. Pokiwał głową. - Widziałem. Nie jest to całkiem nieprzyjemne, w swoim miejscu i czasie. Co do Mujhary, będziesz musiała udać się z nami. Nie pozwolę ci ponownie przemienić się w lira, i nie puszczę cię w samotną drogę do Twierdzy. Nie mogę przydzielić ci nikogo ze swoich ludzi. Mam ich za mało. - Z westchnieniem wzruszył ramionami - Tak więc pójdziesz. Alix milczała dłuższą chwilę. Potem objęła go i przytuliła. - Nie wiem, czy jestem zadowolona, czy nie. Nie byłabym szczęśliwa w Twierdzy, czekając ze strachem w sercu, ale nie będę też z radością patrzyła, jak narażasz życie w mieście Shaina. Pogładził ją po włosach. - To nie jest miasto Shaina, maleńka. Niegdyś Mujhara była miastem Cheysuli. Musimy tylko odzyskać to, co niegdyś należało do nas. Spojrzała mu w oczy. - Duncanie... gdyby Cheysuli nie oddali tronu Homanom, czy mógłbyś zostać Mujharem? - Jestem przywódcą klanu, cheuysula. To mi wystarczy - odparł z uśmiechem. Coś zakłuło ją w sercu. - Tyle straciłeś... Jego oczy w poświacie księżyca były bardzo jasne, gdy na nią patrzył. - Może coś straciłem, ale ile za to zyskałem. - Duncanie... - Ciii, cheysula. Czas, by nasze dziecko odpoczęło. Westchnęła, gdy objął ją w talii i poprowadził do obozowiska. Nie jestem właściwą kobietą dla tego mężczyzny, pomyślała z żalem. Cai, ukryty w ciemności, przesłał jej słowa otuchy. Liren... jesteś jedyną kobietą dla tego mężczyzny. Alix przytuliła się do Duncana z nadzieją, że jastrząb ma rację. KSIĘGA 4 Wojownik ROZDZIAŁ 1 - Nie poddam się czarom Cheysuli - oznajmił stanowczo Carillon następnego dnia rano. Siedział wyprostowany pod tym samym pniakiem, z rękoma zaciśniętymi na oddanym przez Finna mieczu. Wojownicy Cheysuli stali przed nim w pełnym dezaprobaty milczeniu. Alix dostrzegła determinację na wymarnowanej twarzy księcia. - Carillonie - upomniała go łagodnie. Zamrugał, patrząc na nią i stojącego przy niej Duncana. - Alix, czary są złe. Wiem, że ty też posiadasz magiczne moce, ale ciebie znam. Tobie nie zależy na doprowadzeniu do upadku dziedzica Homany. - Ani nam - powiedział dobitnie Duncan