To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Nagle mgła w jego błękitnych oczach rozwiała się. - Czekaj na mnie, Nerino - powiedział. Potem, w przypływie dawnej zręczności, wskoczył do sadzawki i czysto zanurkował. Obserwowała jego pewne i mocne ruchy, gdy płynął. Jego ciało było sprawne - zawsze było sprawne, bez względu na wiek. Tylko umysł sztywniał, zapadał się coraz głębiej w żelazne koleiny czasu, tracił kontakt z teraźniejszością, a pamięć stawała się stopniowo coraz bardziej fragmentaryczna. Ale najstarsze wspomnienia zachowywane były najlepiej, a jeszcze trwalsze były wypracowane odruchy. Dziewczyna była świadoma swego własnego ciała - jego młodości, siły i piękna. Tak miało być zawsze. Jej umysł... Było gdzieś rozwiązanie i tego problemu - czekała na nie. "Jestem obdarzona łaską" myślała. "Spośród wszystkich kobiet wszystkich światów właśnie ja jestem Oblubienicą Tyrella i jedyną, poza nim, istotą nieśmiertelną od początku dziejów". Z miłością i czcią patrzyła na płynącego mężczyznę. U jej stóp leżała porzucona przez niego szata skalana wspomnieniami stulecia. Wydawało się, że to tak niedawno... Pamiętała bardzo dobrze, jak śledziła Tyrella płynącego przez sadzawkę ostatnim razem. I tę jeszcze wcześniejszą scenę - i tę, która była pierwsza. Oczywiście dla niej, nie dla Tyrella... Wyszedł na brzeg ociekając wodą i zawahał się. Poczuła ostry ból, widząc zmianę, jaka w nim zaszła: od siły i pewności siebie do oszołomienia i niepewności. Lecz Mons czuwał. Wyciągnął ręce i ujął dłoń Tyrella. Poprowadził Mesjasza ku drzwiom w wysokiej ścianie klasztoru. Wydawało jej się, że w drzwiach Tyrell odwrócił się i spojrzał na nią z czułością, która w nim zawsze była - w tym jego cudownym, wewnętrznym spokoju. Jeden z kapłanów podniósł zbrukaną szatę leżącą u jej stóp. Miano ją oczyścić i złożyć na ołtarzu, kulistym przybytku o kształcie przypominającym matkę ziemię. Jej fałdy, znów olśniewająco białe, opaszą łagodnie całą ziemię. Musiała zostać oczyszczona, tak jak oczyszczony musiał zostać umysł Tyrella - trzeba było wypłukać cały ten dławiący bagaż wspomnień, jaki przyniósł ostatni wiek. Kapłani odchodzili. Spojrzała przez otwartą bramę za siebie, na jaskrawą zieleń górskiej łąki, łakomie wyciągającą się do słońca po zimowych śniegach. "Nieśmiertelność..." pomyślała, wznosząc w górę ramiona, czując, jak wieczna krew, prawdziwa krew bogów, tętni w jej żyłach. "Tyrell był tym, który cierpiał. Nie znajduję ceny, by zapłacić za ten... dar". Dwadzieścia stuleci. Pierwsze stulecie musiało być zupełnym koszmarem. Jej myśl odwracała się od ukrytych mgieł historii, które teraz stanowiły legendę, spostrzegając tylko krótkie jak mgnienie chwile spokoju, którego źródłem był Biały Chrystus wędrujący poprzez ten chaos ryczącego zła, gdy ziemia poczerniała, gdy oblewał ją szkarłat nienawiści i bólu. Ragnarok, Armageddon, Godzina Antychrysta - dwa tysiące lat temu! Biczowany i niewzruszony, głoszą swoją nowinę o miłości i pokoju, szedł Biały Mesjasz - jak światło w piekielnych ciemnościach spowijających ziemię. I przeżyła, a siły zła wyniszczyły się wzajemnie i światy odnalazły wreszcie pokój. Odnalazły go tak dawno temu, że Godzina Antychrysta została zapomniana - stała się legendą. Zapomniana - nawet przez Tyrella. Nerina cieszyła się z tego, bo pamięć takich przejść musiała być okropna. Na samą myśl o męce, jaką musiał znosić, przeszedł ją dreszcz. Spojrzała w dół na błękitną taflę wody. Chłodny wiatr marszczył jej powierzchnię, obłok lekko przesuwał się przez tarczę słońca, kładąc cień na jaskrawości dnia. Upłynie siedemdziesiąt lat, zanim ona sama będzie musiała znowu przepłynąć sadzawkę. A gdy to zrobi, gdy się przebudzi, napotka błękitne oczy Tyrella wpatrzone w nią, jego dłoń będzie spoczywać lekko na jej dłoni i połączą się w młodości, która będzie dla nich wieczną wiosną. jej szare oczy wpatrzone były w niego, jej ręka dotykała go, gdy leżał na posłaniu. Ale on wciąż się nie budził. Spojrzała z niepokojem na Monsa. Skinął głową uspokajająco. Poczuła pod palcami delikatny ruch. Jego powieki drgnęły i powoli uniosły się. Spokój i głęboka pewność utrzymywały się ciągle w błękitnych oczach, które tak wiele widziały, w umyśle, który tak wiele zapomniał. Tyrell patrzył na nią przez chwilę. Potem uśmiechnął się. Nerina powiedziała drżącym głosem: - Za każdym razem boję się, że mnie zapomnisz. - Zawsze wracamy mu pamięć o tobie, Błogosławiona - wtrącił Mons. - I zawsze będziemy to robić. Pochylił się nad Tyrellem. - Nieśmiertelny, czy naprawdę już się obudziłeś? - Tak - odparł Tyrell. Wyprostował się na posłaniu, przerzucił nogi nad jego krawędzią i wstał szybkim, pewnym ruchem. Rozejrzał się wokół, zobaczył przygotowaną nową, śnieżnobiałą szatę i włożył ją. Oboje - i Nerina i Mons - widzieli, że w jego zachowaniu nie było już wahania. Nad wiecznym ciałem panował już młody umysł - pewny i pozbawiony zwątpienia