To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Już ja bym nie pozwolił, żeby jakikolwiek mężczyzna skrzywdził moją dziewczynkę. - Mówiąc to, Rusty spojrzał znacząco najpierw na Branda, potem na Paula. - Sama potrafię o siebie zadbać - odparła Toni. 124 EMILIE ROSE - Dlaczego płakałaś, wychodząc z łazienki? - za pytała matka. Toni zerknęła niepewnie na męża. Chyba nie uda jej się zachować tego sekretu przez dziewięć miesięcy. - Nie płakałam, mamo. Miałam poranne mdłości. Brand i ja będziemy mieli dziecko. Niespodziewana wiadomość o ciąży wywarła jesz cze bardziej piorunujące wrażenie niż wieść o ślubie Stary Swenson wyglądał tak, jakby miał ochotę znów rzucić się na Branda. Brand pogłaskał Toni po policzku. - Dobrze się czujesz, kochanie? - Wszystko w porządku. Zaszkodził mi tylko zapach kawy. Takie rzeczy są normalne na początku ciąży - powiedziała uspokajającym tonem. Bez słowa przeszedł przez kuchnię i wylał resztki kawy do zlewu. - Jak mogłaś wyjść za mąż, nie informując nas o tym? - Ojciec Toni znów ruszył do ataku. - Przecież nic nie wiesz o mężczyznach. - Wiem, jakich mężczyzn powinnam omijać - odcięła się w pierwszym odruchu, lecz uzmysłowiła sobie, że powinna unikać prowokacji. - To jest jakiś ujeżdżacz... Brand spoglądał na teściów, oparty o blat kuchenny. Teraz, kiedy znał już sekret Toni, pożałował, że go poznał. Cała sytuacja wyzwoliła w nim agresję, o jaką sam siebie nie podejrzewał. Kto wie, do czego by doszło, gdyby nie wszedł Rusty. Darowałby ojcu BARDZO SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE 125 ni, że rzucił się na niego, przekonany, iż pobił jego I orkę, ale jeśli ten facet chciał uderzyć Toni... Poza ivin miał dość niewybrednych pretensji o niewłaściwy wybór męża i przedwczesną ciążę. Postanowił działać bardziej stanowczo. - Radzę, żeby pan przystopował, panie Swenson rzucił przez zaciśnięte zęby. - Jeśli ma pan do mnie jakieś zastrzeżenia, możemy porozmawiać, ale Toni proszę zostawić w spokoju. Paul usiadł, a Allison stanęła tuż za nim, kładąc mu dłonie na ramionach. Brand zmęczonym gestem przesunął ręką po twarzy. Nie najlepiej zaczęła się jego znajomość z teściami. W końcu ten facet jest jednak ojcem jego żony... - Teraz należy troszczyć się o nią i o dziecko -dodał chłodno i podszedł do Toni. Z troską ujął w dłonie jej pobladłą twarz, pokrytą kropelkami potu. - Jak się czujesz, kochanie? Nie odpowiedziała. Zasłaniając sobie usta dłonią, pędem wybiegła z kuchni. Brand natychmiast podążył za nią. Kiedy pochyliła się nad sedesem, ukląkł obok, aby przytrzymać jej włosy. Potem, kiedy już wypłukała usta, delikatnie przetarł jej twarz zwilżonym ręcznikiem. To wszystko moja wina, myślał z przygnębieniem, patrząc na sińce, nabierające kolorów tęczy. Najpierw narzucił się jej jako mąż, a potem narzucił jej swoje pomysły co do prowadzenia rancza. Nie był wcale lepszy od jej piekielnego tatusia. Pocałował Toni delikatnie w policzek. - Przepraszam. 126 EMILIE ROSE W rewanżu dotknęła jego opuchniętej szczęki. - Ja też. - Czy pośrednik już był? - zapytał Swenson, kiedy wrócili do kuchni. - Obiecał mi zrobić wycenę. Brand poczuł niemiły skurcz w żołądku. Rodzice chcieli, żeby córka sprzedała ziemię. - Toni i ja nie zamierzamy sprzedać rancza -oświadczył. - Chcemy, żebyś wróciła z nami do domu. T o n i - powiedział Paul, zerkając w jego stronę. Brand zacisnął pięści. Nie odda temu niepoczytalnemu brutalowi Toni ani dziecka. - Toni jest u siebie w domu. - Jak długo go znasz? - indagował Swenson, udając, że nie słyszał tej uwagi. - Poznaliśmy się niedawno w Vegas - przyznała. - Do jakiego college'u chodziłeś, Lander? - Do żadnego. - Brand zacisnął pięści. - Tato... - Czy myślisz, że ten kowboj... - Twarz ojca była czerwona z gniewu. - .. .poślubił cię z miłości? Rusz głową, dziewczyno! Chodzi mu o twoją ziemię i pozycję, o nic więcej. Tacy jak on lubią wydawać pieniądze, tylko nie potrafią sami ich zarobić. Brand uderzył pięścią w stół, aż podskoczyły talerze. - Poślubiłem waszą córkę z kilku powodów, ale na pewno nie dla pieniędzy. - Miło mi, że troszczysz się o mnie, tato, ale robisz to niepotrzebnie - wtórowała mu Toni. B A R D Z O SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE 127 - Zaryzykowałaś małżeństwo z mężczyzną, którego ledwie znasz - irytował się Paul. - Przyznaj się do błędu i wracaj z nami, a ja już załatwię resztę. Toni podniosła się, a Brand stanął obok niej. - Nie zrobię tego, i dobrze o tym wiecie. Tu będzie dom mojego dziecka. Bezpieczny, z dala od ciebie, tato. Swenson posiniał z wściekłości i trzęsącymi się rękami wyciągnął książeczkę czekową. - Za ile zgodzisz się zniknąć, kowboju? Brand czuł, że Toni cała drży i postanowił nie dać się sprowokować. - Nie ma pan tyle - odpowiedział, prowadząc żonę ku wyjściu. - Pójdziemy się przejść, kochanie. Myślę, że oboje potrzebujemy świeżego powietrza. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY - Dlaczego nie powiedziałaś mi o swoim ojcu? - zapytał Brand, kiedy doszli do ogrodzenia pastwiska. Toni wskazała na malutką bliznę w kształcie podkowy na swoim policzku. Brand poczuł przypływ bezsilnej złości, kiedy uświadomił sobie, że stary Swenson nosi na palcu pierścionek w takim kształcie. - A co miałam powiedzieć? „Wiesz, kochanie, mój tatuś lubi bid kobiety"? - Więc przynajmniej teraz powiedz mi wszystko. - Ojciec miewa zmienne nastroje - odparła po krótkim wahaniu. - Kiedy coś nie idzie po jego myśli, wyładowuje swoją złość na nas. Starałam się brać na siebie cały impet, żeby chronić matkę. - Powinno się go zamknąć. Dlaczego nie poskarżyłaś się nikomu? - Próbowałam uzyskać pomoc. Rozmawiałam ze szkolnymi psychologami, którzy obiecywali zawiadomić opiekę społeczną