To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

To są lasy dające najpiękniejsze drzewa. Pan Daniela i Beniamina posiada ich wielką liczbę, a ponadto – bogate stada. Przepiłowuje się drzewa na miejscu i transportuje w doliny, kanałami lub rękami. To trudna praca, gdy pień ma być użyty w całości, tak jak w przypadku Świątyni. Jednak pan płaci wiele i ma dużo ludzi na usługach. W dodatku jest dość dobry. Nie jest okrutny jak Doras... Biedny Jonasz!» – mówi Jonatan. «Jak to się dzieje, że jego słudzy są prawie niewolnikami? Powiedziałem do Jonasza: “Ależ zostaw go i chodź z nami. U Szymona, syna Jony, zawsze znajdzie się chleb dla ciebie”. A on odpowiedział: “Nie mogę, dopóki się nie wykupię”. Co to za historia?» «Tak właśnie działa Doras i nie jest jedyny w Izraelu: kiedy odkrywa dobrego sługę prowadzi go przez zręczny podstęp do stania się niewolnikiem. Na jego konto zapisuje niesłuszne długi, których biedak nie może zapłacić. Gdy dochodzi do określonej sumy, mówi mu: “Teraz jesteś niewolnikiem za długi”.» «O, co za hańba! I to jest faryzeusz!» «Tak. I Jonasz dopóki miał oszczędności, dopóty płacił... potem... W jednym roku był grad, potem susza. Zboże i winorośle przyniosły niewielki plon i Doras pomnożył straty przez dziesięć i jeszcze przez dziesięć... Potem Jonasz się rozchorował z powodu nadmiernej pracy. Doras pożyczył mu pewną sumę, aby się leczył. Domagał się dwanaście razy tyle. Jonasz, nie mogąc mu oddać, dorzucił [ten dług] do reszty. Krótko mówiąc, przed kilku laty stał się niewolnikiem za długi. On go nigdy nie puści... Zawsze znajdzie powody i nowe długi...» Jonatan jest smutny myśląc o przyjacielu. «A twój pan nie mógłby...» «Co? Sprawić, że go potraktują jak człowieka? A któż może się przeciwstawić faryzeuszom? Doras jest jednym z najpotężniejszych. Myślę, że jest krewnym Arcykapłana... Przynajmniej tak się mówi. Kiedyś Jonasz otrzymał śmiertelne baty. Gdy się o tym dowiedziałem, tak płakałem, że Chuza powiedział mi: “Wykupię go, by ci sprawić radość”. Jednak Doras zaśmiał mu się w twarz i nie chciał o tym słyszeć. Ech! Ten człowiek... ma najbogatsze ziemie w Izraelu... ale przysięgam ci, że są obsiane krwią i łzami jego sług.» Jezus patrzy na Zelotę, a Szymon Zelota patrzy na Niego. Obydwaj są zasmuceni. «A pan Daniela jest dobry?» «Jest przynajmniej ludzki. Wymaga, lecz nie gnębi. A ponieważ pasterze są uczciwi, traktuje ich przyjaźnie. Zajmują się stadami. Co do mnie, zna mnie i szanuje, bo jestem sługą Chuzy... i mógłbym przydać mu się w interesach... Jednak dlaczego, Panie, człowiek jest tak samolubny?» «Bo miłość została zaduszona w ziemskim Raju. Jednak Ja przyszedłem odwiązać sznur i przywrócić życie miłości.» «Oto jesteśmy na ziemiach Elizeusza. Pastwiska są jeszcze daleko, lecz o tej porze, z powodu słońca, stada są prawie zawsze w owczarni. Idę zobaczyć, czy tam są.» Jonasz oddala się prawie biegiem. Powraca po pewnym czasie z dwoma pasterzami, krzepkimi i siwiejącymi, którzy dosłownie rzucają się ze zbocza, aby dotrzeć do Jezusa. «Pokój wam.» «O! O, nasze Niemowlę z Betlejemu!» – mówi jeden, a drugi: «Pokoju Boży, który przyszedłeś do nas, bądź błogosławiony!» Dwaj mężczyźni leżą na trawie. Nie pozdrawia się równie głęboko ołtarza, jak oni witają Nauczyciela. «Wstańcie! Oddaję wam błogosławieństwo i jestem szczęśliwy, że mogę to uczynić, bo ono powraca radośnie do tych, którzy są go godni.» «O! Godni, my?» «Tak, wy. Zawsze wierni.» «A któż by nie był wierny? Kto mógłby zapomnieć tę godzinę? Kto mógłby powiedzieć: “To, co widzieliśmy, nie jest prawdą”? Kto mógłby zapomnieć, że uśmiechałeś się do nas przez całe miesiące, gdy – powracając wieczorem ze stadami – wołaliśmy Ciebie. Uderzałeś w rączki na dźwięk naszych fletów?... Pamiętasz, Danielu? Prawie zawsze ubrany na biało w ramionach Matki wydawałeś się nam promykiem słońca na łące Anny albo w oknie, jak kwiat złożony na śniegu matczynej szaty.» «A raz przyszedłeś, gdy robiłeś pierwsze kroki, pogłaskać jagniątko mniej kędzierzawe od Ciebie. Jakże byłeś szczęśliwy! A my nie wiedzieliśmy, co my, wieśniacy, mamy robić. Chcieliśmy być aniołami, by Ci się wydać mniej grubiańskimi...» «O! Moi przyjaciele! Widziałem wasze serca i je właśnie widzę teraz.» «I uśmiechasz się do nas jak wtedy!» «I przyszedłeś aż tutaj, do biednych pasterzy!» «Do Moich przyjaciół. Teraz jestem zadowolony. Wszystkich was odnalazłem i już was nie utracę. Czy możecie udzielić gościny Synowi Człowieczemu i Jego przyjaciołom?» «O! Panie! Pytasz o to? Nie brak nam chleba ani mleka, jednak nawet gdybyśmy mieli jeden kęs chleba, oddalibyśmy go Tobie, aby zatrzymać Cię z nami. Prawda, Beniaminie?» «Serca dalibyśmy Ci na pokarm, Panie nasz upragniony!» «Chodźmy więc. Porozmawiamy o Bogu...» «...i o Twoich rodzicach, Panie, o Józefie, tak dobrym! O Maryi... O, Matka! Widzicie, tam, ten kwitnący narcyz? Jego główka jest piękna i czysta, można by powiedzieć – diamentowa gwiazda. Jednak Ona... O! Ten narcyz jest jedynie brudem w porównaniu z Nią! Jej uśmiech to było oczyszczenie, a spotkanie z Nią – święto. Jej słowo nas uświęcało. Ty też pamiętasz Jej słowa, Beniaminie?» «Tak, mogę Ci je powtórzyć, Panie, bo wszystko, co nam powiedziała – w miesiącach, kiedy mogliśmy Jej słuchać – jest tu zapisane (uderza się w pierś). To słowo naszej mądrości i rozumiemy je, nawet my, bo jest to słowo miłości. A miłość... O! Miłość to rzecz, którą wszyscy rozumieją! Chodź, Panie, wejdź do tego szczęśliwego domu i pobłogosław go.» Wchodzą do pomieszczenia blisko obszernej owczarni. 70. JEZUS ODBIERA W MIEJSCOWOŚCI NADMORSKIEJ LISTY DOTYCZĄCE JONASZA Napisane 11 lutego 1945. A, 4450-4465 Jezus znajduje się we wspaniałej nadmorskiej osadzie. Widać ją jak na mapie nad naturalną, wielką zatoką, dobrze chronioną, zdolną do przyjęcia licznych statków, umocnioną jeszcze bardziej przez portowy wał. Musi też służyć oddziałom wojska, bo widzę triery rzymskie z żołnierzami na pokładzie. Wysiadają na ląd dla zmiany albo dla wzmocnienia garnizonu. Port, to znaczy portowa osada, przypomina mi nieco Neapol, nad którym dominuje Wezuwiusz. Jezus siedzi w ubogim domu, blisko portu, z pewnością w domu rybaków. Być może są to przyjaciele Piotra lub Jana, bo widzę, że czują się swobodnie w domu, jakby zaprzyjaźnieni z jego mieszkańcami. Nie widzę pasterza Józefa ani wciąż nieobecnego Iskarioty. Jezus rozmawia serdecznie z mieszkańcami domu i z innymi osobami, przybyłymi, aby Go słuchać