To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
.. – Racja – zgodziła się Tarma, poważniejąc. Rzuciła się na łóżko, Warrl wskoczył obok niej i wepchnął głowę pod jej rękę. – Wracajmy do tematu. Załóżmy, że w plotce kryje się prawda; nie możemy sobie pozwolić na inne podejście. Jeśli ktoś z powrotem sprowadził tego demona, to będzie on chciał obedrzeć nas ze skóry. – Albo gorzej. – Albo gorzej. Do tej pory nie mógł osiągnąć zbyt wielkiej potęgi, gdyż wiedziałoby o tym całe miasto. Pamiętaj, co się działo w Delton. Kethry niezmordowanie przestępowała z nogi na nogę, wreszcie podeszła do okna, otworzyła skrzypiące okiennice i wpatrzyła się w noc. – Pamiętam. I pamiętam, że lepiej zacząć działać teraz, póki jest w takim stanie. – To nie jest zajęcie dla nas, she’enedra. To robota dla kapłana. Potężnego kapłana. Pamiętam też, że niemal nade mną zapanował. Znalazł się niebezpiecznie blisko przerwania mojej więzi z Gwiaździstooką. Pysznił się, że równie łatwo mógłby zniszczyć twoją więź z Potrzebą. Uważam, że powinnyśmy jak najszybciej wyruszyć do stolicy i sprowadzić kapłanów. – I wrócić do pustego miasta z demonem, który został bóstwem? – Kethry odwróciła się od okna i potrząsnęła głową. Jej twarz otaczała chmura bursztynowych włosów, a w oczach lśnił gniew. – A jeśli się mylimy? Wtedy rozgniewamy kilku bardzo potężnych ludzi, których ściągniemy tutaj na próżno. Jeśli zaś mamy rację, musimy działać szybko. Musimy go pokonać, dopóki jest jeszcze dość słaby, inaczej nigdy nie odeślemy go na Równinę Otchłani. To nie jest głupiutki chochlik, założę się, że z poprzedniego naszego spotkania wyciągnął naukę. Jeśli nie pokonamy go teraz, nigdy go nie pokonamy. – Ale to nie nasza sprawa! – A czyja? – Kethry wbiła paznokcie w drewnianą futrynę, nigdy dotąd nie czuła się tak spięta i zdenerwowana. – Jeśli chcemy przeżyć, musimy się tym zająć! Powiedziałam ci już– nie chcę, żebyś mnie chroniła! Wiem, co robię i potrafię sama o siebie zadbać! Tarma westchnęła i z cieniem poczucia winy wypisanego na twarzy przewróciła się na plecy, wbijając wzrok w sufit. Ręce położyła pod głowę i jedną nogę oparła o kolano drugiej. – W porządku. Nie znam się na magii i jedyne co wiem o demonach, to to, że mnie przerażają. Wolałabym sprowadzić pomoc, lecz jeśli według ciebie nie ma na to czasu – i jeśli jesteś pewna, że nie podejmujesz się zadania przekraczającego twoje możliwości... – Wiem, że nie mamy czasu. On nie będzie zaczynał od podstaw – odparła Kethry, siadając na łóżku Tarmy, tak że aż zaskrzypiała rama. – Poza tym może go tam w ogóle nie ma, mogą to być tylko plotki. – Możliwe, choć nie chciałabym dać głowy, żeby się o tym przekonać. – W takim razie potrzebujemy informacji, i to wiarygodnych. – Pytanie, jak je zdobyć. Mam spróbować Widzenia? – Nie waż się! – Tarma gwałtownie przewróciła się na bok i dla większego efektu walnęła pięścią w poduszkę. Warrl spojrzał na nią z wyrzutem. – W ten sposób złapał tę biedną wróżkę z Delton, pamiętasz? Tyle nawet ja wiem. Kiedy próbujesz Widzenia na odległość, znajdujesz się na jego gruncie. Obiecuję, że nie będę cię więcej chować pod kloszem, ale nie zgadzam się, żebyś narażała się wtedy, kiedy można wykorzystać inny sposób! – Jaki na przykład? – Mnie – Tarma stuknęła się palcem w pierś. – Nie jestem co prawda złodziejem, ale wprawnym zwiadowcą. Mogę się wślizgnąć niepostrzeżenie do świątyni i równie niepostrzeżenie z niej wyjść. Jeśli coś się tam działo, będę o tym wiedziała. – Nie. – Tak. Nie masz wyboru, she’enedra. – W porządku zatem, ale nie pójdziesz beze mnie. Jeżeli on i jego wyznawcy – o ile tacy istnieją – maskują się za pomocą magii, niczego nie odkryjesz. Ja jednak mogę wykorzystać magiczny wzrok i przejrzeć każdą iluzję. Tarma zaczęła protestować, lecz Kethry uciszyła ją stanowczo. – Ty także nie masz wyboru. Potrzebujesz moich umiejętności i nie pozwolę ci iść samej. Do licha, Tarmo, jestem twoją partnerką – pełnoprawną partnerką. Jeśli mnie do tego zmusisz, pójdę za tobą na własną rękę. – Zrobisz to, naprawdę? – Możesz być pewna. – Kethry zmarszczyła brwi, lecz potem roześmiała się na widok zrezygnowanej miny Tarmy. Wygrała pojedynek. Warrl ponownie podsunął łeb pod dłoń wojowniczki i Tarma machinalnie zaczęła drapać go za uszami. Na jej czole pojawiła się zmarszczka, lecz usta zaczęły się lekko uśmiechać. – Na przysięgę Wojowniczki, z kim ja się związałam! Z upartą, nieodpowiedzialną, twardogłową, szaloną czarownicą... – ...Która kocha swoją siostrę krwi i nie pozwoli jej narażać życia bez potrzeby. – ...która jest mi droższa niż moje własne życie. Obie niemal w tej samej chwili wyciągnęły ku sobie ręce i dotknęły się na moment – dwie dłonie naznaczone półkolistą blizną. Przyjaciółki uśmiechnęły się do siebie. – Koniec kłótni? – Koniec. – W porządku – odezwała się Tarma po chwili milczenia. – Zabierajmy się do działania, póki jeszcze mamy na to ochotę. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Prowadziła Tarma, stąpająca po ciemnych ulicach miasta tak lekko i pewnie, jakby szła na zwiady na rodzinnej równinie lub w lesie. Ze względu na swój doskonały wzrok Warrl służył im jako przewodnik i strażnik