To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Jeszcze jedno podejście i dotarli do zamku przez ostatni most. Zamek miał normalne rozmiary, wcale nie był domkiem dla lalek. Stanęli przed drewnianymi wrotami i obejrzeli się za siebie. Z tej wysokości widzieli cały krajobraz. Istotnie wyglądał jak rzeka, a oni bez żagli płynęli z prądem rzeki, w kierunku odległych wyniosłych szczytów, czerwieniejących w zachodzącym słońcu. Grey potrząsnął głową. Oczywiście nie wierzył w magię, ale jaka to cudowna inscenizacja! Chyba tylko owe góry były prawdziwe - reszta była pewnie projekcją na wielkim ekranie. To najlepsze wesołe miasteczko, jakie do tej pory widział! Szkoda tylko, że dla niektórych było zbyt przekonujące. Ivy byłaby cudowną dziewczyną, gdyby tylko pozbyła się wiary w Xanth! - Byłeś wspaniały, Grey - rzekła dziewczyna i pocałowała go. Jakże chciałby móc uwierzyć w Xanth! Rozdział 5. RZEKA Wreszcie stanęli u wrót zamku. Ivy zrobiło się lżej na sercu; podczas ataku wiwern tak się bała, że Grey wpadnie w panikę i zleci w dół. Nawet mu nie wytłumaczyła dokładnie, jak sobie ze smokami poradzi, bo nie chciała, żeby zetknął się z magią w tak niebezpiecznej chwili. A jeśliby się przeraził i spadł ze skalnej półki? Lepiej zaczekać, aż będą zupełnie bezpieczni. Więc teraz tylko pocałowała go i powiedziała mu, że był wspaniały. I rzeczywiście był, biorąc pod uwagę fakt, że nie wierzył w magię; pokonanie tych wszystkich trudności wymagało prawdziwej odwagi, jeśli się nie wierzyło w czary! Będzie wspaniałym chłopakiem, jak tylko upora się ze swoimi wątpliwościami i zobaczy Xanth takim, jaki jest. - Hej, drzwi, nie poznajecie mnie? - rzuciła Ivy. Drzwi milczały. Ivy zapomniała, że nie ma tu jej ojca, króla Dora. On mógł rozmawiać z nieożywionymi i sprawiać, że odpowiadały w ludzkim języku. Tak długo mieszkał w Zamku Roogna, że te części zamku, w których najczęściej przebywał, nasiąknęły jego magią. Toteż Ivy zawsze mówiła do zamkowych wrót, a one się przed nią otwierały, bo ją poznawały. Lecz to nie był prawdziwy Zamek Roogna, tylko jego imitacja - makieta w krainie złych snów. Nie było tu jej ojca i nie działała jego magia. - Drzwi nie rozpoznają ludzi - rzekł łagodnie Grey. - Musisz nacisnąć klamkę. Ivy miała już dość protekcjonalnego zachowania chłopaka względem świata magii i zdecydowała się na mały pokaz. Skoncentrowała się na drzwiach, wzmacniając ich związek ze swoim ojcem. Nie było to takie trudne, bo zrobiono je na podobieństwo wrót Zamku Roogna. Jeżeli jeszcze bardziej je do nich upodobni, to będą mogły zareagować jak te prawdziwe. - Drzwi, jeśli się natychmiast nie otworzycie, to was kopnę! - przemówiła ponownie Ivy. Drzwi otworzyły się pospiesznie. Zdumienie Greya sprawiło dziewczynie prawdziwą satysfakcję. - Och, nie były zamknięte. - Chłopak odzyskał spokój. - Pewno wiatr je otworzył. - Jaki wiatr? - spytała słodko Ivy; powietrze było zupełnie nieruchome. Grey tylko wzruszył ramionami. Drzwi może i nie były zamknięte, lecz jego umysł na pewno był. I to było najbardziej irytujące. Weszli do środka. Hol był oczywiście pusty. Ivy widziała wokół Zaczarowanej Góry wielu znanych sobie ludzi i stworzeń, lecz poprosiła wszystkich, żeby zniknęli i nie przeszkadzali im. Musieli to uczynić, bo byli duchami. W ten sposób nie widziała niczego, czego jednocześnie nie widziałby Grey, co bardzo ułatwiło wspinaczkę. Tak było i w zamku - na szczęście. - Jest pusty! - Chłopak wydawał się zaskoczony. - To nie jest prawdziwy zamek - przypomniała mu. - To Królestwo Snów, z dekoracjami do wszystkich złych marzeń sennych. Ludzie pojawiają się tu tylko wtedy, kiedy śnią o Zamku Roogna, a i wówczas nie są to prawdziwi ludzie, lecz jedynie złudzenia z hipnotykwy. Grey spojrzał na dziewczynę tak, jakby miał zamiar powiedzieć „Coś Dla Jej Własnego Dobra”, ale udało mu się od tego powstrzymać. - No to dokąd stąd pójdziemy? - zapytał. - Tam, gdzie zaniesie nas ta żeglująca góra - odparła. - Musimy uważnie wszystko obserwować, a kiedy będzie przepływać przez znany mi rejon, wysiądziemy i zaprowadzę cię do prawdziwego Zamku Roogna. Twarz chłopaka znów przybrała wyraz „Dla Jej Własnego Dobra”, który natychmiast zmienił się w „Jeszcze Nie Teraz”. - Przecież jeśli to... jeśli to kraina snów, to nie dotrzesz stąd do jawy, hmm... do Xanth - rzekł. - Owszem, dotrę... jeżeli znajdę się w znanej mi części tykwy. Mówiłam ci przecież, że już tu byłam