To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
XV,24). Albo gdzie indziej, gdy się zwrócił do apostołów:... na drogę pogan nie zachodźcie i do miast samarytańskich nie wchodźcie, ale raczej idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Kto wie, czy Jezus nie miał na myśli swojej przyszłej pracy misyjnej na innym terenie poza Palestyną, gdy mówił: ... Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz (Jan X,16), a dalej gorzkie słowa: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony (Mat. XIII,57). Jak wam się zdaje? - Jeśli kto posiada sto owiec, i zabłąka się jedna z nich, czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu w górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? (Mat. XVIII,12). Biorąc pod uwagę powyższe wypowiedzi, można przypuszczać, że Jezus dokonawszy swego na ziemi judzkiej i doznawszy jak trudno być prorokiem we własnym domu, a także spełniając warunek Piłata, po ukrzyżowaniu zniknął z terenów Izraela. Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie (Łuk. IV,24). Należy więc przypuszczać, że poszedł do swoich zabłąkanych owiec; zresztą takie było zobowiązanie Józefa z Arymatei. Często słyszę podstawowe pytania: „Czemu w Indiach szeroko mówi się o działalności Jezusa w Izraelu, a nic o tym, co było po powrocie, na terenie Indii?” Rzecz ta łatwo da się wytłumaczyć: Jezus był zmęczony. Znalazł swojego zastępcę - Pawła, któremu przekazał swe idee. Metodą hinduską odszedł na rozmowę z Bogiem. W tłumie hinduskich sadhu i suomi znikł. Nie raził tu i nie przeszkadzał nikomu. Tak jak wcześniej szedł z kijem w dłoni i mosiężną miseczką, szedł i promieniał siłą dobroci, aż odszedł na zawsze. Jezus, jak sam kiedyś o tym wyraźnie powiedział, nie liczył się z rodziną. Jego rodziną był świat. Odejście na wieczystą kontemplację z samowolnym zerwaniem wszelkich kontaktów z dotychczasowym, powszednim życiem uważane jest w Indiach za wyczyn niemal bohaterski, jest to egzamin dojrzałości. Taka ofiara wymaga od człowieka maksymalnie silnej woli i niesamowitego wprost samozaparcia. To jest najprawdziwszy dyplom DOCTORIS UNIWERSUM. Z całą pewnością Jezus postąpił w identyczny sposób. Odszedł w NICOŚĆ WSZECHŚWIATA. WNIEBOWSTĄPIŁ. Wszak miał za sobą 18 lat jogizmu. Nie szukajmy miejsca, gdzie spędził ostatnie lata swego życia, ani też daty Jego śmierci, to mało ważne. Prawdopodobnie usnął gdzieś w Himalajach w boskiej kontemplacji, a ciało oczywiście zostało spalone na stosie. Prochy spłynęły z prądem którejś ze „świętych” rzek W żadnym wypadku nie mógł powstać jakiś marmurowy grobowiec, bo to przeczyłoby istocie Chrystusa. Tymczasem w stolicy Kaszmiru-Shrinagar istnieje budynek z rzekomym grobem Jezusa. Oto, co pisze o tym w swojej książce „Kashmir” (wyd. Londyn 1911 r.) F. Yeughusband: „Kiedyś, bardzo dawno temu zamieszkiwał w Kaszmirze jakiś »święty« imieniem Yus Asaph, który nauczając używał podobno alegorycznych zwrotów jak Chrystus. Jego grób mieści się w Shrinagar. W opinii miejscowej sekty religijnej »Quadiani« - ten właśnie Yus Asaph i Jezus to jedna i ta sama osoba. Dochodzenia przeprowadzone przez miejscowych ludzi doprowadziły do następujących wniosków: 1.Grobowiec w Shrinagar należy do księcia imieniem Nabi-Sahib. 2. Nabib jest słowem pochodzenia hebrajskiego. 3. Nabi-Sahib był prorokiem nauczającym trudnymi do zrozumienia alegoriami. 4. Był obcokrajowcem przybyłym 1900 lat temu (?) od Zachodu. 5. Na imię miał Yus albo Isa. Pogląd, że grobowiec ten należy do Jezusa stał się bardzo popularny w świecie muzułmańskim; wygląda jakby właśnie temu światu bardzo zależało na udowodnieniu tej fantazji. Wydaje mi się, że hipoteza ta nie ma najmniejszych podstaw i nie należy je] traktować poważnie. Po pierwsze i to jest najważniejsze: Jezus w żadnym wypadku wracając do Indii nie mógł się przedstawić jako „książę” - tego rodzaju snobizm nie odpowiadał jego skromnej naturze. Jezus brzydził się wszelkim blichtrem i zakłamaniem. Identyfikowanie Jezusa z Yus-Asaphem nie powinno być brane pod uwagę, chociaż tak poważny autorytet jak profesor Hassain, dyrektor Kaszmirskiego Centrum Studiów Buddyjskich i Naczelny Kustosz Wszystkich Muzeów w Kaszmirze święcie wierzy, że Jezus po powrocie występował jako książę Yus Asaph, którego pomnik grobowy w typowo islamskiej obudowie, pokazują w stolicy Kaszmiru. Według mnie jednak, identyfikowanie Jezusa z Yus-Asap-hem jest mocno naciągane i tendencyjne. Nie powinno być poważnie traktowane. Nawrócenie Szawła pod Damaszkiem, po „wniebowstąpieniu” Jezusa, omawiane jest bardzo szeroko od najwcześniejszych lat chrześcijaństwa, ale wszystkie dzieła na ten temat oparte są na ślepej wierze w nadprzyrodzone zjawisko. Najbardziej typowym stanowiskiem w tej sprawie jest oświadczenie ks.prof. Dąbrowskiego w jego dziele „Dzieje Pawła z Tarsu” (Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1953), gdzie na stronie 83, stwierdza się: „Fakt nawrócenia nie ulega najmniejszej wątpliwości, gdyż udokumentowany jest w sposób rzadko spotykany.” Tuż po tym autor wylicza dokument; są nimi trzy pozycje tych samych Dziejów Apostolskich. Łukasz spisywał słowa Pawła, albowiem żadnych innych świadków tego wydarzenia nie było. Gdyby świadek istniał, podano by z pewnością jego imię. Jedynym więc dokumentem pozostaje świadectwo samego Pawła. Owszem, towarzyszyli mu jacyś świadkowie, ale spójrzmy co sam Paweł o nich mówi (Dz. Apost. IX,7): Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. (Dz.Apost. XXII,9): Towarzysze zaś moi widzieli światło, ale głosu, który do mnie mówił nie słyszeli. (Dz.Apost. XXVL14):... wszyscy upadli na ziemię... Tak więc zachowanie się tych jedynych ewentualnych świadków było różnorodne. Raz widzieli, innym razem tylko słyszeli, raz stali skamieniali, to znów niczego nie mogli widzieć, gdyż padli twarzą do ziemi. Zresztą rozbieżności opisów Pawła nie powinny dziwić, jakże by mógł widzieć zachowanie towarzyszy, skoro sam był „oślepiony” i także leżał twarzą do ziemi