To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Mówiła tak szybko, że człowiek mimowolnie pochylał się do przodu, by wychwycić wszystkie słowa. Ledwo usiadła, zapiszczał jej telefon; musiała wyłączyć. - Oczywiście nie wykorzystacie w artykule mojego nazwiska - zastrzegła się. - Pełna anonimowość. Jakby co, zaprzeczę. - Oczywiście - zapewnił Wroński. - Zwolnili nas bez dania racji. Wypowiedzenie z dnia na dzień; płatny urlop. - Kto? - Pieprzone Eccite. Ledwo przyszła diagnoza z Brickwood. Mówię wam, sprawdźcie dokumenty z tamtego śledztwa. - Jakiego śledztwa? - Prawda, jak dobrze to kryją? - uśmiechnęła się zjadliwie. - Mam kontakty - muszę mieć - i orientuję się przecież. Zwąchał ktoś z "The Sun", ale okazało się, że gazecie się nie opłaca, a pismak, dziw nad dziwy, nie puścił pary z gęby. Pięć lat temu Kilmouth rozwalił się na drodze do Wielder Manor. Wóz do kasacji, szofer takoż. Kilmouth warzywo. Musiała odczytać zdumienie z ich twarzy, bo pokiwała z satysfakcją głową. - I, o ile wiem, do tej pory leży sobie w Brickwood. Nie zdziwiło was, że ani razu przez ten czas nie widziano go publicznie? Żadnych zdjęć, żadnych filmów. Z nikim nie rozmawiał. - Zawsze miał opinię ekscentryka - zauważył Daniel. - No i to nie jest gwiazda showbusinessu, tacy właśnie uciekają spod obiektywów. - Mimo wszystko, mimo wszystko. Co dziwi mnie tym bardziej, że zwolnili nas co do jednego i wiem, że Eccite nie wzięła nikogo na to miejsce. - A właśnie, Eccite... - Mają biura tu, w City. Firma menadżerska, sto procent udziałów Kilmoutha, sam ją założył. Zostawił instrukcje i po wypadku przejęła zarządzanie jego majątkiem. Występuje chyba także jako wykonawca w jego testamencie. Od pięciu lat każda decyzja dotycząca KS i wszystkich innych przedsięwzięć Kilmoutha, mam na myśli każdą strategiczną decyzję, wychodzi z Eccite. Fraza "Kilmouth chce" oznacza, że to ci faceci z Eccite chcą. Ale zajrzyj choćby do "The Wall Street Journal": "Ostatnie posunięcie Kilmoutha", "Odważne decyzje Isaaha Kilmoutha" i tak dalej. Największa hucpa w finansach, o jakiej słyszałam. - Powiedziałaś, że warzywo - zamyślił się Reding. - Mhm? - Kilmouth. Czy to znaczy, że mózg mu zupełnie nie funkcjonuje? Płaskie EEG? Nawet przy bezpośrednim podrażnieniu? - Powiem wam, co podejrzewam. - Zacisnęła palce na szklance, założyła nogę na nogę (Wroński i Reding odruchowo zmierzyli je wzrokiem). - Moim zdaniem Kilmouth nie wyszedł z tego wypadku wcale w lepszym stanie niż jego kierowca. Ale że śmierci, pogrzebu, postępowania spadkowego i całej tej procedury nie udałoby się już ukryć - wstawili go do takiego kombajnu aparatur podtrzymujących życie, że nawet stek po podpięciu zacząłby oddychać. - Sugerujesz, że ten wypadek mógł być sfingowany. Jako beneficjent pierwszy przychodzi wobec tego na myśl szef Eccite. Wzruszyła ramionami. - Coś za bardzo filmowo mi to wygląda. Mówiłam tylko o faktach i osobistych podejrzeniach. Zresztą, pojęcia nie mam, kto jest szefem Eccite, wszystko wychodzi z sygnaturą Kilmoutha. - Jeśli jednak... - Słuchajcie - tu wyjęła zegarek (nosiła go niczym stoper, na łańcuszku na szyi) i spojrzała nań nerwowo - muszę się już zmywać, kończy mi się przerwa. - Dopiła wodę, wstała. - Pamiętajcie: nie spotkaliśmy się, nie rozmawialiśmy, nic nie powiedziałam, dziura w życiorysie; tak mi dopomóż Bóg. Stukając obcasami, wyszła szybko z baru. Wroński i Reding przez dłuższą chwilę milczeli. Z ukrytych głośników zawodził symfoniczny Portishead, barman wołał za zapominalskim klientem. Na zewnątrz zaczęło padać, obserwowali przez okno przechodniów rozkładających parasole: dostrzeżone realizacje stereotypów zawsze jakoś uspokajają. - Im dalej w bagno, tym więcej krokodyli - skwitował wreszcie Wroński. Daniel kręcił głową. - To musi być obsesja jednego człowieka. Musi! - Ale z zewnątrz wygląda na firmę. Eccite. Szlag. Odpowiada kolektyw, nie odpowiada nikt. Kto się przestraszy? Kto zaryzykuje? - Musimy wyciągnąć pojedynczego faceta ze szczytu - powtarzał Reding. - I tylko jemu zagrozić. Znowu wymienili spojrzenia. - Planujemy tu poważne przestępstwo, bracie. - No więc jaki, kurwa, jest ten plan? Krok pierwszy: prześwietlić Eccite. Od tego były stosowne firmy, ich siedziby również znajdowały się w City. Ale musieli wyłożyć pieniądze. Wroński nazywał to "inwestycją". Być może. Lecz kto wykładał? Daniel. W tym celu stworzyli fikcyjną osobowość prawną, Brick Ltd. To Brick zamówiła raport na temat Eccite. Podpisywały się osoby podstawione (co też kosztowało). Raport nadszedł po tygodniu