To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Ich strzały,"nawet potężne pociski z ba- listy odbijały się od pancerza smokożółwia. Jedyne wrażliwe punkty, jakie stwór posiadał, były ukryte pod wodą. Zupełnie jakby jego myśli były echem myśli Anarzee, Darthori- dan przeskoczył przez reling statku i rzucił się w stronę potwornego żółwia. W dłoni trzymał długą metalową rurę, z której wystawał kol- czasty grot włóczni. Drugą włócznię miał przypiętą na grzbiecie. Anarzee wstrzymała oddech. Atak Darthoridana był odważ- nym i rozpaczliwym ruchem. Na pancerzu żółwia wyrastało wie- le kościanych grzebieni i kolców, i Darthoridan mógłby równie dobrze skakać w gęstwę uniesionej do ciosu broni. Ale Darthoridan wylądował pewnie i natychmiast zaczął wę- drować wzdłuż środkowego grzebienia w stronę głowy stwora. Morska elfka krzyknęła cicho z ulgi. Ramię Darthoridana mocno krwawiło, ale przynajmniej przeżył skok. Zaczęła płynąć w stronę smokożółwia, nie odrywając wzroku od dzielnego wo- jownika, którego kochała. Wtedy właśnie smokożółw znów popchnął statek. Siła uderzenia sprawiła, że Darthoridan się zachwiał - elf przewrócił się i przeto- czył po grzbiecie stwora. Uderzył w jeden z grzebieni wyrastających wzdłuż krawędzi pancerza. Nawet się nie podniósł, lecz wykorzy- stując grzebienie jako uchwyty zaczął okrążać potworną wyspę, kie- rując się w stronę otworu, z którego wyrastała potężna przednia łapa. Anarzee ponuro pokiwała głową. Harpun Darthoridana strze- lał ze znaczną siłą. Gdyby udało mu się przebić przez fałdy twar- dej skóry na nodze smokożółwia, mógłby przebić serce stwora. Mimo ran Darthoridan poruszał się bardzo szybko. Po chwili dotarł do celu. Zaczepiwszy nogi na jednym z grzebieni, opuścił siebie i harpun do wody. Morska elfka usłyszała cichy trzask, nie- siony przez wodę. Noc przeszył straszliwy ryk. Smokożółw stanął dęba niczym gniewny ogier, a później odwrócił się i zaczął kręcić potężną gło- wą, szukając źródła ataku. Spojrzenie jego żółtych oczu padło na elfa trzymającego się krawędzi pancerza. Gadzie oczy zwęziły się ze złością, stwór odchylił głowę do tyłu i kłapnął szczęką. 249 Elaine Cunningham Darthoridan jednak wrócił już na pancerz i zaczął wspinać się ku środkowi, gdzie znajdował się poza zasięgiem gada. Smokożółw zmienił taktykę i zaczął się przetaczać. Raz i drugi jasny pancerz najego brzuchu błysnął w blasku księżyca, gdy stwór pragnął pozbyć się uciążliwego elfa. Obrót stwora wywołał bliźnia- cze fale, które pochwyciły elfi statek i popchnęły go jeszcze bardziej w stronę wzburzonej wody - i zbliżających się szybko piratów. Anarzee jęknęła i popłynęła jeszcze szybciej, choć wiedziała, że niewiele może zrobić. Kiedy Darthoridan wpadnie do wody, morski potwór zabije go jednym kłapnięciem paszczy. Gdy wreszcie żółw się wyprostował, elfi wojownik nadal trzy- mał się środkowego grzbietu, uparty niczym pąkla. Nie mógł jed- nak robić tego zbyt długo - z wodą spływającą po pancerzu stwora mieszał się strumyk jasnej krwi. Żaden wojownik nie może bez końca ignorować takich ran. Nagle morze wokół Anarzee uspokoiło się. Nienaturalne wi- chry ucichły, a wysokie, spienione fale rozpłynęły się w morzu, pozostawiając tylko łagodne zmarszczki. Anarzee usłyszała gar- dłowe okrzyki zaskoczenia, gdy piraci trymowali żagle, by do- stosować je do słabszego wiatru. Już go nie potrzebowali, za- uważyła Anarzee, gdyż za chwilę dotrą do statku Darthoridana. Przez chwilę morska elfka poddała się rozpaczy. Gdy jednak wpatrywała się w coraz spokojniejsze morze, w jej głowie poja- wiła się myśl, tak jasna i wyraźna, jakby sam Sashelas z Głębin szepnął jej do ucha. Bez granicy wyraźnie oznaczonej przez wzburzone fale, lu- dzie nie domyśla się, gdzie znajdują się niebezpieczne tarcze! Morska elfka zaczęła nucić kapłańskie zaklęcie, modląc się o iluzję, która zmieni spokojne wody otaczające Evermeet w zwierciadło - zwierciadło pokazujące nadal niespokojne fale sztormu Umberlee