To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Choćby dlatego, że kosztowali taniej. I zawsze można było się ich wyprzeć. * Miesiąc wcześniej, gdy siedział na brzegu basenu w swej górskiej posiadłości, zadzwonił telefon. Niewiele było osób, które znały jego numer, więc nieco zdziwiony popatrzył na migające światełko na leżącej przy leżaku słuchawce z antenką. Przesunął wyłącznik. - Słucham. - Czy pan Falkowski? - Tak. - Dostałem pana numer z agencji Delta - człowiek z drugiej strony mówił pewnym głosem. Agencja Delta była kodowym oznaczeniem propozycji "akcji zorganizowanej". - Słucham pana. - Czy moglibyśmy się spotkać? - Gdzie pan jest? - W Ustrzykach. - Wie pan jak tu dotrzeć? - Wiem. - Za trzy godziny, o piętnastej. Jeden samochód. - Będę. Hrabia odłożył słuchawkę i przywołał do siebie wysokiego mężczyznę, który stał cały czas po drugiej stronie basenu. - Za godzinę weźmiesz helikopter i będziesz latał po okolicy. Sprawdzisz, czy nikt się nie zbliża, sprawdzisz, czy samochód, który tu przyjedzie o trzeciej będzie sam. Jeśli ktoś będzie za nim jechał, masz mnie natychmiast uprzedzić. Mężczyzna nie odpowiedział, odwrócił się i ruszył w stronę stojącego za dwupiętrowym domem helikoptera. Po chwili dał się słyszeć łoskot włączanego silnika i maszyna uniosła się w powietrze. Hrabia sięgnął po leżącą na ziemi książkę i zatopił się w lekturze. Równo o piętnastej siedział w swoim biurze na piętrze. W lekko uchylonej szufladzie miał odbezpieczony pistolet. Gość wszedł prowadzony przez majordoma. - Witam pana, nazywam się Zawadzki. - Proszę, niech pan siada. Czym mogę służyć? Napije się pan czegoś? - Falkowski sięgnął po stojące na stoliku na kółkach butelki. - Dziękuję, nie piję alkoholu. Może jakiś sok, straszny upał. - Pomarańczowy, może być? Nalał pół szklanki i podał gościowi. Tamten odstawił sok na blat biurka i sięgnął po czarną aktówkę. Stojący cały czas przy drzwiach skośnooki, niski mężczyzna zrobił krok do przodu. Był to Tatar, którego Hrabia zatrudnił jako osobistego ochroniarza. Miał za zadanie pilnować wszystkich przychodzących gości. Dostawał za to co miesiąc sumę, za którą w kraju, z którego pochodził mógłby wyżyć przez rok. Zawadzki kątem oka zauważył ten ruch i pytającym wzrokiem popatrzył na Hrabiego. Ten uśmiechnął się tylko i uspokajającym gestem nakazał Tatarowi wrócić na swoje miejsce przy drzwiach. - Nie chciałbym, żeby mnie pan źle zrozumiał ale wolałbym, żebyśmy mogli rozmawiać w cztery oczy. Jeśli pan sobie tego życzy, mogę poddać się jeszcze raz rewizji... - Nie trzeba. Alja jest głuchy jak pień. Ponadto nie rozumie ani słowa po polsku. Proszę się nie niepokoić, on nikomu nic złego nie zrobi... jeśli mu nie każę. - Ostatnie słowa Hrabia wypowiedział powoli i bardzo wyraźnie. - Rozumiem, że nie ma pan jedynie przyjaciół - Zawadzki zdobył się na uśmiech ale kątem oka obserwował azjatę. - Tak to już jest, jak się komuś w życiu powiedzie. Ale przejdźmy do rzeczy. Co pana do mnie sprowadza? Zawadzki otworzył aktówkę i wyjął z niej pudełko wielkości zapalniczki, które podał Hrabiemu. Ten wziął przedmiot i uważnie go obejrzał. Przedmiot był z błyszczącego metalu ale w dotyku nie przypominał stali. Był jakby z gąbki. Gdy Hrabia ścisnął go mocniej w palcach, poczuł jakby pudełko się gniotło. Zwolnił uścisk, obudowa nie uległa odkształceniu. - Co to jest? - To jest właśnie cel mojej wizyty. Nie wiemy co to jest i liczymy, że pan się tego dowie. - My? - Reprezentuję firmę Penzon SA. Myślę, że słyszał już pan o nas, w środowiskach, które pan... to znaczy... - Zawadzki nie chciał urazić gospodarza ale miał wrażenie, że zbyt wiele już powiedział. - Skoro pan tu jest, to nie musimy urządzać Wersalu. Tak, znam pańską firmę i miałem już okazję dla was pracować, o ile pamięć mnie nie myli. W 96, na Bałkanach, czy tak? - Tak jest. I byliśmy bardzo zadowoleni z pańskich usług. - No więc? Co to za przedmiot? - Było kilka teorii na ten temat. Od bardzo prostej, do wręcz nieprawdopodobnej. Skoro tu jestem, to domyśli się pan, że ma to coś wspólnego z bronią... Penzon SA był jedną z największych polskich firm zajmujących się handlem bronią. Nie tylko polską, firma była wielokrotnie pośrednikiem w operacjach międzynarodowych, w których jej jedyną rolą było negocjowanie warunków między dwoma kontrahentami nie zawsze mającymi ochotę spotykać się przy jednym stole. Dzięki temu Arabowie używali Izraelskich pistoletów maszynowych, a armia chińska korzystała z tajwańskich systemów elektronicznego naprowadzania rakiet. Operacja bałkańska w 1996 roku, o której wspomniał Hrabia, była wynikiem całej serii tego typu transakcji nabierających sensu jedynie w momencie, gdy przedmiot transakcji wykorzystany jest dla celu, dla którego został stworzony. Firmy, takie jak Penzon, dbały o swój rynek i starały się niedopuścić do zamarcia popytu na oferowany towar. Ludzie, tacy jak Hrabia, byli dla nich akwizytorami dbającymi o stałych klientów i wyszukującymi nowych