To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Kanarek? - spytał Ryan. - Co możecie mi o nim powiedzieć? - Naprawdę chcesz wiedzieć, Jack? - spytał Ed Foley nieco uszczypliwie. - Chcesz mi powiedzieć, że nie muszę wiedzieć? - odpowiedział Ryan. Chwilę później zdał sobie sprawę, że Robby Jackson i Ben Goodley też tu byli i że on mógł wiedzieć o sprawach, do których oni nie mieli dostępu. Nawet na tym szczeblu obowiązywały ograniczenia. Prezydent skinął głową. - W porządku, zostawmy to na razie. - Cała ta operacja nazywa się SORGE. Nazwa będzie zmieniana okresowo - poinformowała zebranych Mary Pat. Było czymś niezwykłym, że z tej odprawy wyproszono z Owalnego Gabinetu agentów Tajnej Służby - co dało im do zrozumienia o wiele więcej, niż by tego chciała CIA - oraz włączono specjalny system zagłuszania. Wszelkie urządzenia elektroniczne w tym pomieszczeniu były wobec niego bezbronne. Widać to było po telewizorze na lewo od biurka prezydenta, nastawionym na CNN. Obraz na ekranie był zupełnie zamazany, ale ponieważ wyłączono dźwięk, żaden irytujący szum nie przeszkadzał uczestnikom spotkania. Prawdopodobieństwo podsłuchu w tym najbezpieczniejszym z pomieszczeń było minimalne, ale SORGE była tak cenna, że sięgnięto i po ten środek. Foldery z materiałami informacyjnymi zostały już rozdane. Robby uniósł wzrok znad swojego. - Notatki z chińskiego Biura Politycznego? O rety! - powiedział wiceprezydent Jackson. - Aha, nic o źródłach i metodach. Jeśli chodzi o mnie, nie ma sprawy. Dobra, na ile to wiarygodne? - W tej chwili oceniamy wiarygodność na czwórkę z plusem - odpowiedziała Mary Pat. - Spodziewamy się później podnieść tę ocenę. Rzecz w tym, że nie dajemy piątki, albo więcej, bez potwierdzenia z niezależnego źródła, a te informacje pochodzą z takiego miejsca, że nie mamy możliwości ich zweryfikowania. - Rozumiem - mruknął Jackson. - A więc to może być fałszywka. Nieźle przygotowana, przyznaję, ale fałszywka. - Może, ale to mało prawdopodobne. Są tu informacje bardzo delikatnej natury, które trudno byłoby ujawnić dobrowolnie, nawet w ramach wielkiej mistyfikacji. - No tak - częściowo zgodził się Ryan. - Ale pamiętam, co zwykł mawiać Jim Greer: "Nic nie jest zbyt zwariowane, żeby nie mogło być prawdziwe". Nasz główny problem w stosunkach z tymi facetami polega na tym, że ich kultura pod tyloma względami różni się od naszej. Równie dobrze mogliby być Klingonami. - Cóż, nie widać tutaj, żeby pałali do nas wielką miłością - zauważył Ben Goodley, przerzucając kartki w swoim folderze. - Jezu, co za interesujący materiał. Pokażemy to Scottowi Adlerowi? - Uważamy, że należy - zgodził się dyrektor CIA. - Adler zna się na ludziach, a jego opinia, zwłaszcza o tym, co mamy na stronie piątej, będzie bardzo interesująca. Tony'ego Bretano też. - W porządku, Orzeł i Grom. Kto jeszcze? - spytał Ryan. - Na razie to już wszyscy - powiedział Ed Foley, a jego żona przytaknęła skinieniem głowy. - Panie prezy... Ryan spojrzał na niego groźnie. - Mam na imię... Dyrektor CIA uniósł rękę. - W porządku, Jack, postarajmy się naprawdę utrzymać to przez jakiś czas w tajemnicy. Postaramy się spreparować te informacje w taki sposób, żeby mogło je poznać jeszcze parę osób, ale nikt się nie może dowiedzieć, jak je zdobyliśmy. Kanarek jest zbyt cenny, żebyśmy mieli go stracić - To może być operacja takiego samego kalibru, jak Kardynał, co? - Może nawet większego, Jack - powiedziała Mary Pat. - To tak, jakby się miało pluskwę w sali posiedzeń zarządu, a przy tym zdecydowanie usprawniliśmy nasze metody. Bardzo uważamy na to źródło. - No dobra, a co z analizami? - spytał Ben Goodley. - Naszym najlepszym specem w sprawach ChRL jest profesor Weaver z Uniwersytetu Browna. Znasz go, Ed. Foley skinął głową. - Tak, znam go, ale zostawmy to na razie. U siebie też mamy całkiem niezłego faceta. Pozwólcie, że sami zobaczymy, co się nam uda z tego wycisnąć, zanim zaczniemy w to włączać ludzi z zewnątrz. A tak na marginesie, mamy z tego źródła coś koło tysiąca pięciuset stron, plus to, co odtąd będzie nadchodzić codziennie. Ryan uniósł wzrok. Codziennie? Jak oni to, u diabła, zorganizowali? Nieważne, pomyślał. - W porządku, będzie mi potrzebny profil psychologiczny tego Zhang Han Sana - powiedział Ryan. - Słyszałem już co nieco o tym sukinsynu. Rozpętał dwie wojny, w które zostaliśmy wciągnięci. O co mu, u diabła, chodzi? - Mamy psychiatrę, który się tym zajmie - odpowiedziała Mary Pat