To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

* — Czy nie ma przeciwko temu żadnego prawa Ward pokręcił głową i popatrzył na Grega. Komisję wyznaczono mu za trzy dni, generałowie nie marnowali czasu. Greg 367 jeszcze raz pomyślał o Kanadzie, ale ucieczka wydawała mu się aktem tchórzostwa, zwłaszcza gdy Li narażał się w Wietnamie. Nie było wyboru. Czwartego grudnia skierowano Grega na przeszkolenie w Fort Benning, w Georgii. Nadeszło Boże Narodzenie, wyjątkowo smutne i puste. Yalerie wyjechała z przyjaciółmi do Meksyku, Yanessa pojechała z Jasonem do New Hampshire, Greg siedział w bazie wojskowej, Lionel w Wietnamie, a Annę przeniosła się do Steinów. Gail znowu spędzała święta w Nowym Jorku. Dwudziestego ósmego stycznia Greg został wysłany do Saj-gonu, a stamtąd prosto do Bazy Lotniczej Bien Hoa, zlokalizowanej na północy. Nie mógł nawet skontaktować się z bratem. Li liczył dni do wyjazdu z Wietnamu. Już tylko trzy tygodnie. Miał dosyć wojny. Dosyć do końca życia Codziennie umierał ktoś, kogo znał. Niektórzy ginęli na dzień przed planowanym powrotem do domu. Taki sani los mógł spotkać także i jego, więc nawet siedząc w samolocie lecącym do Los Angeles, modlił się o życie, aż ujrzał na horyzoncie zarys rodzinnego miasta. Niestety, nie udało mu się skontaktować z Gregiem. Wiedział, że brat trafił do oddziału dowodzonego przez faceta mającego w zwyczaju posyłać zielonych rekrutów od razu na najcięższe odcinki walk. Po trzech tygodniach spędzonych w Bien Hoa Pierwsza Dywizja przeprowadziła kilka akcji zaczepnych, podczas których Greg przeszedł swój chrzest bojowy. Dane mu było posmakować strachu, krwi i zwycięstwa. * Jego najlepszy kumpel dostał postrzał w brzuch, ale lekarz powiedział, że nic mu nie będzie i udzielił urlopu na czas powrotu do zdrowia. Dziesiątki żołnierzy poległo, siedmiu zaginęło bez wieści, wszyscy byli przerażeni. Greg zastrzelił dwie kobiety i psa. Zastrzelił, bo znaleźli się na linii ognia. W wyniku akcji dwie wsie zostały zrównane z ziemią, wiele osób wzięto do niewoli. Po ustaniu strzałów, o piątej nad ranem, gdy w akompaniamencie śpiewu ptaków wstawał nowy dzień, Greg dostał rozkaz udania się na patrol. Uszedł zaledwie parę kroków i zakończył swe krótkie życie, wchodząc na zamaskowaną minę. W ułamku sekundy jego ciało rozpadło się na miliony kawałeczków, poszybowało w górę, a potem spadło krwawym deszczem na zszokowanych żołnierzy. Tego samego dnia po południu Lionel już wiedział o śmierci brata. Tragicznie bezsensownej, jak śmierć Johna. Dlaczego akurat 368 Greg Przecież ten chłopak nigdy nikomu nie wyrządził żadnej krzywdy Kurwa — wrzasnął Lionel. Potem oparł się o ścianę i płakał, coraz głośniej. Udało mu się przeżyć rok piekła. Jego brat miał mniej szczęścia, przeżył zaledwie dziewiętnaście dni. Zostały po nim tylko wspomnienia. Msza żałobna w Pierwszym Kościele Prezbiteriańskim w Hollywood zgromadziła wszystkich bliższych i dalszych znajomych Grega, jego nauczycieli ze szkoły. Ward siedział w ławce półprzytomny ze zgryzoty. Najukochańszy syn, radość jego życia, as futbolu, cała nadzieja na przyszłość zgasła jak świeczka na wietrze. Gdyby te dupki z uniwersytetu w Alabamie nie wyrzuciły Grega z drużyny albo gdyby przynajmniej pozwolono mu zostać na uczelni, to jego syn żyłby do tej pory, pomyślał z nienawiścią. Ale właściwie dlaczego ma ich nienawidzić Greg sam sobie zgotował zły los. Przeciągnął strunę, dał się wyrzucić ze studiów, to była absolutnie jego wina. Ale ktoś był winny jego śmierci Ktoś za nią odpowiadał, nieprawdaż Pastor modlił się za duszę Grega, mówił o nim jako o zmarłym. Może to tylko koszmarny sen Po mszy składano Thayerom kondolencje. Ward tylko kiwał głową, cały czas zerkał na Lionela, jakby się ciągle utwierdzając, że jego drugi syn żyje. Patrzył także na córki. Zostało mu czworo dzieci, jedno z nich odeszło. Na zawsze. Rozdział trzydziesty siódmy kilka dni po mszy za Grega, Yanessa wyjechała z powrotem do Nowego Jorku, a Val wróciła do swojego zwariowanego mieszkania. Lionel większość czasu spędzał na samotnym przesiadywaniu w domu, rodzice byli w pracy, Annę w szkole. Czuł dziwną potrzebę przebywania w pokoju Grega. Wspominał dawne czasy, gdy John odwiedzał Thayerów jako szkolny kolega Grega... Minęło kilka lat i żadnego z nich nie było ani brata, ani jego kolegi. Kiedyś ich drogi się rozeszły... a teraz znowu gdzieś tam połączyły. Miał wrażenie, że zacznie krzyczeć, z bezsilności i rozpaczy... Pewnego popołudnia postanowił pojeździć po mieście. W garażu stał jego czerwony mustang... i samochód Grega... nie chciał patrzeć, ten widok ranił jego duszę... Wyprowadził auto. Już za tydzień miał wyjechać do Niemiec, zdecydował się odwiedzić ulubione miejsca, bo długo ich nie zobaczy. Zaparkował samochód przed barem z hamburgerami. Jego uwagę zwrócił szary rolls royce, był pewien, że gdzieś już widział to auto. Wszedł do baru, zamówił hamburgera i colę, usiadł przy ladzie. Popatrzył w znajdujące się naprzeciwko niego lustro i ze zdumieniem stwierdził, że widzi w nim odbicie swojej najmłodszej siostry w towarzystwie dużo starszego mężczyzny. Trzymali się za ręce, Annę piła koktajl 370 mleczny i chichotała. Nagle, o Boże, Annę i ten facet zaczęli się całować Lionel był wstrząśnięty, amant jego siostry był w wieku Warda i nie grzeszył urodą. Któż to może być — myślał gorączkowo Li. Gdzieś go spotkałem... zaraz, zaraz przecież to ojciec tej... jak ona się nazywa Sally ... Jane ... Nie... Gail, tak, Gail. Wstali od stolika, mężczyzna otoczył Annę ramieniem, przed wyjściem zdążyli się jeszcze dwa razy pocałować, po drodze do samochodu jeszcze jeden całus. Upłynęła długa chwila, nim wreszcie silnik zawarczał i auto odjechało. Lionel z wrażenia stracił apetyt. Wyjął pieniądze, położył należność na ladzie, w kilku susach dopadł mustanga i szybko ruszył do domu. Na miejscu dowiedział się, że Annę właśnie wróciła od Steinów i zamknęła się w swoim pokoju. Za chwilę przyszli rodzice. Lionel wyglądał, jakby zobaczył ducha. Faye natychmiast to dostrzegła uważnym, matczynym wzrokiem. — Czy coś się stało, kochanie Lionel westchnął głęboko. Nie wiedział dokładnie, co zrobić