To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Christine zerwała się z kanapy i szybko podbiegła do aparatu. – Słucham? – Christine, tu Hal. Przepraszam, że przeszkadzam. Jest tam Nick? – Po szumie silnika poznała, że dzwonił z samochodu. – Tak, prawdę mówiąc, uratowałeś mi życie. – Obejrzała się na Nicka i pokazała mu język, wywołując chichot Timmy’ego i gniew brata. – Fajnie byłoby uratować kiedyś komuś życie. – Hałas nie zagłuszył zdenerwowania w jego głosie. – Hal, nic ci nie jest? Co się dzieje? – Proszę, daj mi Nicka. Znalazł się koło niej, zanim zdążyła odpowiedzieć, i zabrał jej słuchawkę. Poddała się, ale nie odeszła od biurka, dopóki Nick nie przesłał jej znaczącego spojrzenia. – Hal, co jest? – Odwrócił się plecami i słuchał. – Nie pozwól nikomu nic ruszać. – W jego głosie eksplodowała panika. Maggie w jednej chwili zerwała się na nogi. Christine delikatnie przytrzymała syna za ramiona. – Timmy, szykuj się do spania. – Mama, jest wcześnie. – Nie dyskutuj, Timmy. – Panika jej brata okazała się zaraźliwa. Chłopiec, ociągając się, ruszył po schodach na górę. – Hal, ja nie żartuję. – Złością starał się zatuszować skrajne zdenerwowanie. Ale siostry nie oszukał, znała go zbyt dobrze. – Zabezpiecz teren, ale niech nikt niczego nie rusza. Pełna rutyna, wszystko ma być absolutnie zgodnie z procedurą. Agentka O’Dell jest ze mną. Będziemy za jakieś piętnaście minut. – Odłożył słuchawkę, odwrócił się i napotkał wzrok Maggie. – Mój Boże. Znaleźli ciało Matthew. – Christine stwierdziła oczywisty fakt. – Christine, przysięgam, jeśli wydrukujesz choć słówko… – Panika przemieniła się w furię. – Ludzie mają prawo się dowiedzieć. – Nie przed jego matką. Proszę cię, wykaż choć tyle przyzwoitości, przez wzgląd na tę kobietę. – Pod jednym warunkiem… – Jezu, Christine, posłuchaj siebie, co ty mówisz! – Wypluł te słowa w takiej złości, że cofnęła się o krok. – Dobrze, ale obiecaj, że zadzwonisz do mnie, kiedy będę już mogła działać. Czy proszę o zbyt wiele? Zniesmaczony potrząsnął głową. Christine spojrzała na Maggie, która czekała pod drzwiami. Nie chciała wchodzić między brata i siostrę. – Nicky, chyba nie chcesz, żebym rozbiła namiot przed domem Michelle Tanner? – Christine uśmiechnęła się lekko, tyle tylko, by poznał, że to żart. – Tylko spróbuj rozmawiać z kimkolwiek lub wydrukować choćby jedno słowo, zanim dam ci znać. I trzymaj się z daleka od Michelle Tanner. – Pogroził jej palcem przed nosem i wybiegł. Christine odczekała chwilę, aż tylne światła dżipa zniknęły za rogiem w końcu ulicy. Chwyciła za słuchawkę i wykręciła 69. Odebrano po jednym sygnale. – Zastępca Langston. – Hal, cześć, tu Christine. – Mówiła szybko, by nie pytał jej o nic. – Nicky i Maggie właśnie wyszli. Nicky prosił, żebym powiadomiła George’a Tilliego. Wiesz, stary George przespałby trzecią wojnę światową. – Tak? – Słowo było krótkie, ale jakże wyraziste. Langston jej nie wierzył. – Przez ten pośpiech nie zapamiętałam dokładnie, gdzie to jest, choć Nick mi mówił… Cisza. Cholera, nie ufał jej. Zaryzykowała. – Gdzieś za Old Church Road… – Tak. – Odetchnął. – Powiedz George’owi, żeby jechał półtora kilometra za znakiem parku narodowego. Może zostawić wóz na pastwisku Rona Woodsona, na szczycie wzgórza. Stamtąd zobaczy światła na dole w lesie. Będziemy blisko brzegu. – Dzięki, Hal. Pewnie to zabrzmi okropnie i mało to prawdopodobne, ale wolałabym, żeby to był jakiś uciekinier, a nie Matthew. Ze względu na Michelle. – Rozumiem cię. Ale nie ma wątpliwości, to Matthew. Muszę iść. Powiedz George’owi, żeby ostrożnie schodził na dół. Rozłączyła się, zaczekała na wolny sygnał i wykręciła domowy numer Taylora Corby’ego. ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI Drobny śnieg lśnił w światłach dżipa. Zaparkowali na zboczu, z którego rozciągał się widok na rzekę. Reflektory oświetlały kępę drzew, tworząc magiczne cienie, amorficzne duchy z poruszającymi się na wietrze ramionami