To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Kiedy rupie zostały wyzbierane i horda ponawiała atak, Sikh rzucał kolejną garść rupii i znowu mógł odpocząć. Wytrwał do naszego przyjazdu. Prawdziwa poezja i majaczenia kinomana różnią się trochę. Wszystko to różniło się od moich infantylnych wyobrażeń na temat życia ze spluwą i z brawurą. Przywdziałem mundur, dawałem różnym kapralom i sierżantom czołgać mnie wzdłuż i wszerz poligonów, trafiłem do egzotycznych państw jako potencjalny Rambo, i wciąż nie zastrzeliłem żadnego despoty, nie oswobodziłem krwawo żadnej uciśnionej dziewicy, nie zbawiłem globu różdżką lufy mojego gnata. Chorowałem na saturnizm. Saturnizm to zatrucie ołowiem. Miałem go szerzyć wśród bestialskich wrogów ludzkości, ale zatrułem tylko siebie samego, swoje myśli i pragnienia. Miesiące monotonnej służby były jak spaghetti podawane do żarcia codziennie -- rano, w południe i wieczorem -- lub jak wlokące się, rutynowe pożycie małżeńskie z ukochaną dziewczyną, które nie daje spodziewanych rozkoszy. Kiedy ma się już to, czego się pragnęło, to okazuje się, że nie jest to wcale to, czego się pragnęło. Pierwszy raz wystrzeliłem bojowo z mojego glocka (nie na strzelnicy czy poligonie) dopiero u wrót tego pałacu, którego bronił stary Sikh. W powietrze, * -- W obrębie murów. 66 Waldemar Lysiak żeby rozegnać tłum! Wywaliłem cały magazynek, siedemnaście pestek Panu Bogu w okno, gwoli samej radochy. Miłe uczucie -- jak ta dziarska przyjemność odlewania się na trawnik, gdy długo nie można znaleźć lepszego miejsca do eksplozji moczu. Platoniczny orgazm, czy coś w tym guście. Szkoda takiej cennej zabawki dla zabawy w wojsko. Solidna austriacka robota, lekki jak piórko (dużo porcelany i plastiku), celny jak łuk Robin Hooda, świetnie wyważony, zgrabny i niezawodny niczym ekskluzywna kurtyzana. Gdy pech zmusza ją do uprawiania wyłącznie onanizmu, to marnotrawstwo triumfuje, a predestynacja ponosi klęskę zawstydzającą. Wtedy, w Kaszmirze, chciałem jeszcze raz zdezerterować, by znowu szukać zupełnie nowej drogi. Lecz niespodziewanie dali mi awans i własny pluton, więc musiałem trzymać fason wobec żółtodziobów. To wciąga, jak każde świństwo -- jak lizusostwo, władza, rozpusta, kleptomania i haszysz. Gdybym wrócił do domu w generalskim mundurze, ojciec zemdlałby z wrażenia! Kielich 67 5. Życie seksualne, ciąg dalszy. ,,Za mańkutów!" Pierwszy celny wytrysk z lufy rozdziewicza ciało trafionego i psychikę strzelającego. Pierwszy człowiek, któremu odebrałeś życie, to katharsis. Nigdy już nie będziesz taki sam. Możesz być gorszy lub lepszy, ale nie będziesz mógł wrócić do dawnego stanu ducha. Przekroczyłeś ważny most, paląc go za sobą. Mój siedemnastostrzałowiec długo grał rolę gadżetu. Funkcję egzekutora zyskał, kiedy wylądowaliśmy w Tajlandii, przy granicy z Kambodżą, gdzie wznoszono obozy kambodżańskich uchodźców i trzeba było sprawować nadzór nad tym zbiorowym nieszczęściem. Miałem już rangę sierżanta, a pierwszy kwartał tajlandzki kończyłem jako porucznik, co oznaczało więcej przepustek do Bangkoku. W Bangkoku mieszkała Suri. Była kelnerką, zaś jej siostra bliźniaczka, Suni, była tancerką. Suni dawała Percy'emu, ,,wojskowemu doradcy" Tajów, czyli facetowi z wywiadu-kontrwywiadu mojej ojczyzny. Kiedyś uchlaliśmy się razem (ja płaciłem), przeszliśmy na ty, i Percy pokazał mi bliźniaczkę swego dziewczęcia: -- Spójrz tam, Lance. Widzisz ją?... Wabi się Suri. Chętnie zadmuchałaby w twój gwizdek. Przywołał Suri, a ona bez wstępów wepchnęła swój język do moich ust. Całować się ze świeżo poznaną kobietą to hazard, gdy jeszcze nie wiadomo, czego ta dama chętniej używa: mężczyzn czy szczoteczki do zębów -- ale mi smakowało. -- Nauczy cię po tajsku, chłopie! -- rzekł Percy, kiedy odbiegły piszcząc jak małe zwierzątka. -- Myślisz? To trudny język... -- Nie powiedziałem, że nauczy cię swojej mowy, żołnierzu ! -- Wiem, ale w przeciwieństwie do ciebie mam poczucie humoru, Percy. -- To ohydne kłamstwo! -- Że mam poczucie humoru? -- Że ja nie mam! -- Bo nie masz, kurwa twoja mać! -- Znowu łżesz, nie znałeś mojej matki! -- A co, mówiła po tajsku? 68 Waldemar Lysiak -- Mówiła gorszym wolapikiem -- jidysz! Możesz sobie wyobrazić?! -- Mogę się nauczyć. -- Nie możesz, jesteś pijany w dupę! -- Po tajsku też mogę się nauczyć! -- Suri nie nauczy cię mówić po tajsku, bo ona nie lubi mówić po tajsku, woli po angielsku. Wszystko, co tajskie, uważa za gówniane. -- Dlaczego? Przecież to jej ojczyzna..