To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Jak mam to rozumieć? - Siedemdziesięciu moich ludzi pracowało nad tym przez całą noc, ale nie udało się ustalić wiarygodnego związku między działalnością Belezabotha Ourna a prze- chwyceniem „Zatyczki" -odparł Rieekan. - On jest po prostu nikim: małym, nadętym pasożytem. Nie miał szans na zdobycie i przekazanie komuś informacji o tak subtelnym charakterze, jak plan misji generała Solo czy trasa przelotu „Zatyczki". - Jesteś tego pewien? - Całkowicie. W nocy Ourn załamał się i w ekspresowym tempie wyznał całą prawdę. On nawet nie wiedział, że generał Solo zaginął. - A zatem mamy gdzieś jeszcze jednego szpiega Yevethów... i to na wysokim sta- nowisku. - Co najmniej jednego - dodał Rieekan. - Popołudniowi rozmówcy wicekróla — rzucił Graf. - Senatorowie Marook, Pera- mis i Hodidiji. - Sprawdzamy ich dość dokładnie - odparł Rieekan. - A co z czarną skrzynką? - spytała Leia. - Interesujące urządzenie - stwierdził Rieekan. - Nawiasem mówiąc, nie jest cał- kiem czarne. Ustawiliśmy je w chłodni i otworzyliśmy w całkowitej ciemności, w wa- runkach próżniowych. Dobrze zrobiliśmy, bo źródło zasilania było połączone z zapal- nikiem tlenowym, uruchamianym w chwili otwarcia pokrywy. Skutki byłyby porów- nywalne z eksplozją granatu protonowego. Zrobiliśmy kilka hologramów wnętrza skrzynki i ostrożnie zamknęliśmy pokrywę. Wsadziliśmy skrzynkę do urządzenia, które udawało przekaźnik, i podłączyliśmy tak, jak kazał Ourn. Zbudowaliśmy tę maszynkę w taki sposób, żeby zachowywała się jak najprawdziwszy przekaźnik, ale moc wyj- ściową ustawiliśmy na jedną dziesięciomilionową zwykłej, jaka potrzebna jest do otwarcia kanału hiperłącza. Tyle wystarczyło, żeby zapisać nadawany sygnał i zanali- zować go... Tuż przed odprawą dostałem raport z postępu prac - dodał Rieekan, zerka- jąc do elektronicznego notesu. - Wygląda na to, że konstruktorzy skrzynki użyli nie znanego nam, jak dotąd, algorytmu impulsowo-kompresyj-nego, który pozwala ukryć sygnał pośród standardowych szumów. Bardzo wydajne rozwiązanie - powiedział, spo- glądając na Leię. - Typowo imperialne, zdaniem jednego z moich specjalistów. Pewnie stworzono je tu, na Coruscant, jeszcze w czasach Sekcji Dziewiętnastej i magików Warthana. - Czy uzyskane przez was informacje pozwolą zlokalizować podobne urządzenia? - zapytała Leia. - Możliwe. Zapewne będziemy w stanie przechwycić następne transmisje. Jeśli dopisze nam szczęście, być może odnajdziemy też poprzednie przekazy. Wiemy już, czego szukać w archiwach - odparł Rieekan. - I jeszcze jedna sugestia. - Słucham. - Mamy w ręku narzędzia, które pozwolą nam przeprowadzić małą kampanię dez- informacyjną - ciągnął Rieekan - sprawną czarną skrzynkę oraz renegata, który aż się pali do współpracy. Może po prostu pozwolimy mu znowu nawiązać łączność zYevet- hami? Leia skinęła głową w zamyśleniu. - Masz jakiś pomysł, co moglibyśmy im zakomunikować? - Ja mam - wtrącił Nanaod Engh, po raz pierwszy przyciągając uwagę zebranych ku przeciwległemu krańcowi stołu. - Nie jesteśmy pewni, czy Yevethowie przetrzymują generała Solo. Nie wiemy nawet, czy... proszę mi wybaczyć... czy on żyje. Nil Spaar nie odpowiedział jak dotąd na żadną z wysłanych do niego wiadomości. Nie próbował skontaktować się z nami, odkąd opuścił Coruscant. Wiemy tylko o jego czynach... Być może Ourn mógłby wreszcie przerwać jego milczenie. Po powrocie na pokład „Dumy Yevethów" Nil Spaar zainteresował się przede wszystkim trzema nowymi wylęgarniami. Każda z nich składała się z czterdziestu ośmiu komnat, które, nim dokonano przebudowy, służyły jako cele więzienne. Prawdę mówiąc, charakter tych pomieszczeń niewiele się zmienił - przeróbki były zadziwiająco nieliczne. Zaglądając do niektórych komnat, Nil Spaar z satysfakcją zauważył, że są dosko- nale przystosowane do zawieszenia i pielęgnacji kokonów. Ściany były gładkie i czyste, system rur zapewniał dopływ pożywienia, a układ wentylacyjny odizolowano od in- nych pomieszczeń statku. W każdej z komnat zainstalowano nawet studzienki, które miały się przydać przy składaniu ofiar i rytuale przyjścia na świat.Obsługą wylęgarni miało się zająć osiemnaście nowych opiekunek. Zakończywszy inspekcję pomieszczeń, Nil Spaar kazał zwołać je wszystkie, chcąc osobiście ocenić ich przydatność. Więk- szość z nich stanowiły doświadczone niańki, mające za sobą wiele udanych wylęgów, lecz tylko niektóre z nich zostały poddane sterylizacji. - Na długo przedtem, nim te komnaty zapełnią się dojrzewającymi mara-nas, za- czniecie odczuwać magiczną moc instynktu godowego - ostrzegł wicekról. - Odwiecz- ny popęd ku cielesnym rozkoszom będzie was zrazu tylko drażnił, lecz z czasem stanie się trudny do opanowania. Ajednak nie wolno wam odpowiedzieć na ten zew, wtedy bowiem zbrukałybyście wasz święty obowiązek zostania strażniczkami przyszłości. Nil Spaar nie zamierzał dawać im szansy wycofania się ze służby