To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Pasuje to i do mojego planu. Czas nagli, człowieku. Ja muszę działać zgodnie ze swoimi potrzebami. Znając w tobie, tak jak ja znam, każde włókno, lituję się nad twoim bólem, ale to się dla mnie zupełnie przestaje liczyć, kiedy występujesz przeciw mojej naturze. Ja muszę mieć zdolnego i najchętniej bezrozumnego gospodarza, który zaniesie mnie prędko z powrotem do nasłonecznionego świata, bym się mógł tam rozsiać. Więc wybrałem Larena. To będzie najlepsze dla mego potomstwa, nie uważasz? - Ja umieram - jęknął Gren. - Jeszcze nie - zabrzęczał smardz. Na pół uśpiona Yattmur siedziała w głębi jaskini brzunio - brzuchów. Zaduch tego miejsca, skowyt głosów, szum ulewy na zewnątrz, wszystko to działało na nią otępiająco. Drzemała przy kupie zeschniętych liści, na których spał Laren. Wszyscy obecni w jaskini pożywili się pieczonym pióroskórem, na pół spalonym nad buzującym ogniem. Nawet dziecko zjadło okruszyny. Kiedy się zjawiła, jak oszalała, w wejściu jaskini, brzunio - brzuchy zaprosiły ją do środka, pokrzykując: - Chodź, cudowna pani przekładanko, wejdź z padającej mokrości spadających chmur! Wejdź przytulić się z nami i sprawić ciepło bez wody! - Co to za jedni? - Z niepokojem spojrzała na ośmiu górosłuchów uśmiechających się i podskakujących w miejscu na jej powitanie. Oglądani z bliska byli straszni, o głowę wyżsi od ludzi. Długa sierść sterczała im na szerokich ramionach jak grzywa. Cisnęli się za plecami brzunio - brzuchów i zaczynali już okrążać Yattrnur, szczerząc zęby i pokrzykując do siebie w przedziwnym narzeczu. Nigdy nie widziała tak przerażających twarzy. Mieli długie szczęki, niskie brwi, ryje oraz krótkie, żółte brody, uszy zaś spływały po ich kędzierzawym futrze jak kawały żywego mięsa. Ruchy mieli szybkie i nerwowe, a twarze robiły wrażenie niespokojnych; długie rzędy ostrych kłów to pojawiały się, to znikały między popielatymi wargami, gdy górosłuchy zasypywały ją pytaniami. - Ty trryk ty mieszkasz tu? Na Wielkim Stoku ty trrap traperr mieszkasz? Z brzunio - brzuchami z brzunio - brzuchami mieszkasz? Ty z nimi wraz trryker trakerr współ - płodzić spać pędzić być na Wielkim Wielkim Stoku? - zarzucił Yattmur tym gwałtownym gradem pytań jeden z najroślejszych górosłuchów, przez cały czas strojąc przed nią miny i podskakując. Głos miał tak chropowaty i gardłowy, że z trudem docierały do niej posiekane szczęknięciami słowa. Tykker takker tak ty mieszkasz na Wielkim Czarnym Stoku? - Tak, mieszkam na tej górze, odparła nie okazując strachu. - A wy gdzie mieszkacie? Z jakiego jesteście plemienia? W odpowiedzi wywalił na nią capie oczy, aż wyszła wokół nich otoczka czerwonej chrząstki, po czym zamknął je mocno, rozdziawił przepastne szczęki i wydał wysoką, gdakliwą harmonię sopranowych dźwięków. - Ludzie futroszorstki są bogami, cudownymi szorstkimi bogami, pani przekładanko - wyjaśniły brzunio - brzuchy, wszystkie trzy podrygując przed nią i przepychając się jeden przed drugiego w udręce, bo każdy chciał pierwszy zdjąć przed nią ciężar ze swego serca. - Ludzie futroszorstki nazywają się futroszorstkami. Są naszymi bogąmi, nasza pani, ponieważ biegli po całym stoku Wielki Stok, aby zostać bogami drogich kochanych brzunio - ludzi. Oni są bogami, bogami są wielkimi, straszliwymi bogami, pani przekładanko. Oni mają OGONY! To ostatnie zdanie wykrzyknęli tryumfalnie i zaczęli biegać wokoło jaskini, wyjąc i wrzeszcząc. Rzeczywiście futroszorstki miały ogony, które sterczały im z zadków pod dziarskim kątem. Brzunio - brzuchy uganiały się za nimi, próbując pociągnąć i ucałować owe ogony. Yattmur próbowała się wycofać, gdy Laren, do tej chwili wpatrzony w to wszystko szeroko otwartymi oczami, podniósł wrzask co sił w płucach. Pląsające figury małpowały go, wtrącając swoje własne okrzyki i pienia: - Szatański tan na Wielkim Stoku, Wielkim Stoku. Kły mnogie kły kąsają - klą - drą cień czy dzień na Wielkim Stoku. Brzunio - brzucho - bracia wyśpiewują ogonom bogów futroszorstków. Ogrom drańskich draństw do wyśpiewania na Szatańskim Stoku