To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Troch wody si rozlaBo, troch wysypaBo si mki czy kaszy. 59 Pani StaDczakowa tymczasem wraca z pracy. Tak|e jest przyjemnie, ale ju| nie tak. Pani StaDczakowa jest zmczona, a przy tym nie zawsze zadowolona z roboty pana StaDczaka, zwBaszcza ze sprztania. Tylko |e pan StaDczak niewiele sobie robi z tego niezadowolenia. Bo dla pani StaDczakowej wszystko jest za maBo, je|eli chodzi o czysto[. ChciaBaby wszystko sama zrobi, choby byBa nie wiem jak zmordowana. I nie ciekawi si tak innymi ludzmi. I nie jest taka wesoBa jak pan StaDczak. Kiedy wchodzi, wszystko od razu si zmienia, staje si cichsze i smutniejsze.  Bo przecie|  powiada  czBowiek cigle jest niepewny jutra!"  To jeszcze si do tego nie przyzwyczaiBa[?''  po swojemu [mieje si pan StaDczak. Ale najmniej jest przyjemnie, kiedy dzieci wracaj ze szkoBy. Z Adamem to jeszeze-jeszcze, ale z Sabin to WBadka zupeBnie nie wie, o czym mówi. Ona tak|e do WBadki prawie nic nie mówi. Ale za to nie spuszcza z niej oka.   % Mamusiu, ta caBa WBadka wcale nie jest podobna do naszej Mici! Ani z twarzy, ani tak w ogóle...  szepnBa raz do matki.  Cicho bdz!  szeptem zgromiBa j pani StaDczakowa. Ale WBadka posByszaBa ostatnie sBowa i domy[liBa si, |e to o niej. PoczuBa si jakby winna, |e nie jest podobna do tej jakiej[ nieznajomej Mici, i a| jej poczerwieniaBy uszy ze zmieszania i z przykro[ci. A pan StaDczak, jakby nigdy nic, wesoBo wszystkim opowiada-, jak to oni we dwoje z WBadzi gospodaruj v domu przez caBe przedpoBudnie. A pani StaDczakowa pyta, czy WBadzia aby wszystko zjadBa, co byBo dla niej przygotowane.  Dzisiaj, przy sobocie, to ze mn bdziesz gospodarowaBa! Ze mn i z Sabink... Có| ty na to? Co ma- 60 musia twoja powie, |e ci tak gnamy do pracy?   % u[miecha si.  Ach, prosz pani!  WBadka promienieje, bo znowu zaczyna si czu jakby troch w domu. I tak wBa[nie si czuBa przez caBy czas sobotniego sprztania, zmywania, szorowania. Pan StaDczak nie poBo|yB si spa, tylko poszedB do zwizku zawodowego na masówk, a Adam zwinB si w nogach Bó|ka i czytaB  SBaw" Korczaka, pomrukujc i wzdychajc. NanosiB z piwnicy wgla i drzewa na kilka dni, wic chce odpocz.  Co by tu jeszcze"  rozwa|aBa. WBadka, peBna zapaBu, gdy skoDczyBy ze swoim. Bo mycie podBogi i prze-pranie kilku sztuk bielizny pani StaDczakowa zostawiBa sobie na noc. Zawsze mówiBa, |e najlepiej jej si pracuje, kiedy wszyscy [pi.  Pobawcie si teraz!  powiedziaBa narzucajc ciepB chustk na sweter. SzBa na miasto, do sklepów po zakupy.  Tylko mi dopilnujcie pieca, póki nie wróc! NastawiBam sobie wody na pranie... - i wychodzc co[ jeszcze szepnBa Sabinie na ucho. W domu zostaBy same dzieci. I od razu zrobiBo si WBadce obco, nudno i smutno. Sabina jakby z obowizku zacignBa j w kt, gdzie byBo niby to mieszkanie lal-czyne, tak zw|one koszykowym Bó|eczkiem, |e koByska lalek i szafka musiaBy sta na komodzie zrobionej przez Adama z pudeBek od zapaBek