To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Uważaj, żeby ognisko nie dymiło! - Pamiętam o tym, bądź spokojny! Gdy wyżerka będzie gotowa, zastąpię cię na czatach. Nowicki pozostał sam. Najpierw zdjął z aguti skórę, następnie część mię˝ siwa pokroił na wąskie paski, które porozwieszał na lianie uwiązanej do dwóch drzewek. Resztę mięsa włożył do kociołka z wodą zawieszonego nad ogniskiem. Potem, śledząc ptaki owocożerne, nazbierał dzikich śliwek. Goto˝ wanie na nikłym ognisku trwało długo. Nowicki wyszukiwał odpowiednie drew˝ no, oganiał liściem palmy owady krążące nad dymiącym kociołkiem. Nie zwra˝ cał uwagi na natrętne moskity, do których ukąszeń od dawna już się przyzwy˝ czaił, a nawet uodpornił. Czas wolno mijał... Posiłek był gotów, więc Nowicki znów trochę rozsunął polana, zjadł swoją porcję i właśnie miał wyruszyć nad rzekę, żeby zastąpić Smugę na posterunku, gdy naraz zaszeleściły zarośla. Po chwili Smuga stanął przy ognisku. Nowicki z niemym wyrzutem w oczach spojrzał na przyjaciela. - Już biegnę nad rzekę, Janie, właśnie miałem iść, aby cię zmienić na wa˝ chcie - powiedział. - Śniadanie gotowe, zjadłem moją porcję, popilnuj mięsa suszącego się w słońcu... Smuga tymczasem oparł sztucer o drzewo, po czym stanął przed Nowickim i rzekł: - Nie ma pośpiechu, kapitanie! Domyślam się, że posądzasz mnie o lekkomy˝ ślne opuszczenie punktu obserwacyjnego. Otóż uspokój się, już nie musimy czuwać nad rzeką. - Przepłynęli?! - żywo zapytał Nowicki. - Przepłynęli, w godzinę, a może nieco później po wschodzie słońca - po˝ twierdził Smuga. - Zapewne nocowali niezbyt daleko od nas. - Do stu zdechłych wielorybów! - zaklął Nowicki. - Znaczy to, że gdybyśmy wypłynęli stąd o świcie, to prawdopodobnie do tej pory już by nas mieli w swoich rękach. - Nie ma najmniejszej wątpliwości - potaknął Smuga. - Zaproponowana przez ciebie taktyka tego... już wiem, Kmicica, uratowała nam życie. - Do licha, ale czy to na pewno byli nasi Kampowie? - dociekliwie pytał Nowicki. - Przepływali niedaleko od brzegu. Zauważyłem Czuasiego, Onariego i kilku znajomych kuraków. - To aż taka chmara ich była?! - Siedem dużych łodzi, kapitanie! - A niech to wściekły rekin! Tam w ukryciu były tylko dwie łodzie! - zdu˝ miał się Nowicki. - Musieli trzymać je również gdzie indziej! Jak ci się wydaje, ilu ich było? - Razem z młodymi kobietami około osiemdziesięciu. - Ha, więc to nie był tylko pościg za nami! - rzekł Nowicki. - Na wojen˝ nych wyprawach młodsze żony noszą wałówkę i broń. Płyną więc na spotkanie z Tasulinczim. - Niezawodnie tak jest! - potaknął Smuga. - Przed nami dzień i noc na wy˝ poczynek. Niech się od nas trochę oddalą. - No, nareszcie sytuacja się wyjaśniła! - powiedział Nowicki. - Pościg już nie depcze nam po piętach. Znajdujemy się na tyłach naszych prześladow˝ ców. - Twoja to zasługa, kapitanie! - pochwalił Smuga. - Obecnie musimy wypo˝ cząć i najeść się na zapas. Po śniadaniu zapoluję na papugi. Wprawdzie mię˝ so ich do niczego, ale rosół jest bardzo pożywny. - Święte słowa - potaknął Nowicki. - Mamy trochę mączki kukurydzianej, upitraszę podpłomyków na drogę. Muszę tylko wyszukać nad rzeką jakiś płaski kamień potrzebny do pieczenia. Dzień szybko upływał przyjaciołom na polowaniu, gotowaniu i jedzeniu. Do˝ piero późnym popołudniem, po kąpieli w rzece, przysiedli na kłodzie w biwa˝ ku i zapalili fajki. W miarę upływu czasu robiło się coraz duszniej. Czerwona kula słoneczna przyćmiona lekką mgiełką wprost zionęła żarem. Nawet najlżejszy podmuch wiatru nie łagodził wzrastającego upału. Na lazurowym niebie nie pojawiła się ani jedna chmurka. Powietrze zdawało się gęstnieć. Nowicki ciężko oddychał. Nie mógł zasnąć; odczuwał dziwny niepokój wewnę˝ trzny. Może to instynkt ostrzegał go przed czającym się nieznanym niebez˝ pieczeństwem? Zerknął na przyjaciela. Smuga drzemał pochyliwszy głowę na piersi. Nowicki podejrzliwie rozejrzał się wokoło. Coś niezwykłego działo się w przyrodzie. Liście na drzewach i krzewach zastygły w całkowitym bez˝ ruchu, jakby porażone bezwietrzną, upalną pogodą. Wszędobylskie ptaki, a nawet dokuczliwe owady gdzieś zniknęły... Gwałtowny szelest krzewów, trzask łamanych gałęzi i tętent przerwały gro˝ bową ciszę. Nie opodal ukazało się stado tapirów. Głucho poświstując szybko biegły na południe. Po chwili kilka kapibar przemknęło błyskawicznymi susa˝ mi. Widok nocnych zwierząt o tej porze dnia zdumiał Nowickiego. Przecież ka˝ pibary zazwyczaj biegały niezbyt szybko, teraz natomiast umykały dużymi su˝ sami. Cóż to mogło znaczyć? Tropikalny las znów zamarł pusty i cichy. - Janku! - półgłosem zawołał Nowicki. - Dzieje się coś niezwykłego! Smuga już się przebudził. Niespokojnie spoglądał w las. - Może to nadmierny upał... - odparł. - Ale masz rację! Dziwna i niezwy˝ kła to cisza, jak przed burzą. Nawet owady zniknęły... - Czy widziałeś tapiry, kapibary i inne zwierzaki umykające na złamanie karku! - dopytywał się Nowicki. - Mówią, że szczury uciekają z tonącego statku... - Instynkt często ostrzega zwierzęta przed niebezpieczeństwem - potwier˝ dził Smuga. Naraz ukryte w zaroślach ptaki zaczęły trwożliwie kwilić. Ziemia drgnęła, drzewa się poruszyły, liście głośno zaszeleściły, chociaż wciąż nie było nawet najlżejszego podmuchu wiatru. Trwało to krótką chwilę, aż nagle potę˝ żny, przygłuszony grzmot podziemny wstrząsnął lasem. Ziemia zakołysała się zdradliwie jak pokład statku na wzburzonym morzu. Nie opodal oszołomionych uciekinierów skorupa ziemska z hukiem pękła, tworząc szeroką, głęboką szczelinę, w którą z trzaskiem waliły się drzewa wyrwane z korzeniami. Smuga i Nowicki zerwali się na równe nogi, lecz silne wstrząsy rzuciły ich na ziemię. Przez puszczę przetoczył się gwałtowny wicher i zamarł gdzieś w dali. - Chyba już po wszystkim - stłumionym głosem odezwał się Smuga. - Patrz, kapitanie, ziemia się rozstąpiła i pochłonęła kęs lasu! Nowicki podniósł się i mruknął zawstydzony: - Tfu! Do stu wściekłych rekinów! Najpotężniejsze sztormy nie potrafiły zwalić mnie na pokład! - Pewno pierwszy raz przeżyłeś trzęsienie ziemi! - Faktycznie pierwszy raz mi się to przydarzyło - przyznał Nowicki. - Gdybyśmy obozowali kilkadziesiąt metrów dalej, już byłoby po nas! - Nie ma co mówić, ziemia by nas pochłonęła - dodał Smuga