To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wielką rolę w tej pracy odgrywał Instytut Prymasowski Ślubów Narodu. Dnia 3 lipca ks. Kitliński informował Prymasa, że w pielgrzymce nauczycielstwa na Jasną Górę wzięło udział 5 tysięcy osób. Zważywszy na naciski władz na nauczycieli, był to wielki sukces. Partia zdając sobie sprawę z tego, że Prymas nie ulegnie naciskom, próbowała wymóc na działaczach katolickich, by przekonali Prymasa do zmniejszenia "aktywizmu katolickiego" w ramach Millennium. Dnia 3 lipca posłowie Zawieyski i Stomma przekonywali Prymasa, że trzeba "ratować Gomułkę". Prymas jednak nie zamierzał przyjąć postawy pasywnej, pamiętając, że w okresie stalinowskim używano Piaseckiego, by powstrzymywał go "malując na czarno". Intencje przywódców "Znaku" były inne, ale nie mogło to mieć wpływu na zmianę programu Prymasa. Zawieyski przekazywał Księdzu Prymasowi usprawiedliwienia ministra Bieńkowskiego, który wyjaśniał, że głosił "indyferentyzm" tylko w tym celu, by nie stosowano środków administracyjnych. Ale Kościół bodaj wolał te środki nacisku niż dążenie do indyferentyzmu i przez to do demoralizacji społeczeństwa. Lipiec miał być w tej konfrontacji momentem przełomowym, w którym ekipa Gomułki odsłoniła swe oblicze, mniejsza o to, czy z własnej chęci, czy też zbyt łatwo ulegając presjom z zewnątrz. Dnia 21 lipca odbyła się rewizja w Instytucie Prymasowskim na Jasnej Górze. Brutalnie wyłamano bramę i skonfiskowano olbrzymią ilość papierów. Ksiądz Prymas w trzy dni później wysłał ostry protest do Prokuratora Generalnego, podkreślając, że teksty kościelne w jego Instytucie mogą być powielane bez zgody cenzury. Ogłoszony w tej sprawie w końcu miesiąca komunikat prokuratury mijał się z prawdą. Zarzuty konstruowano sztucznie, opierając się na pretekstach. Na przykład zakwestionowano modlitewnik wydany przed wojną, zawierający modlitwę związaną z "Cudem nad Wisłą" (zwycięstwem w wojnie z ZSRR w 1920 roku). Pretensje o druki przedwojenne były zupełnym absurdem. Rewizja na Jasnej Górze stanowiła jednak punkt graniczny. W tym pełnym napięć miesiącu lipcu miał Prymas także chwile radośniejsze. Stolica Apostolska rozumiała jego troskę o dostateczną liczbę biskupów w każdej diecezji na wypadek, gdyby powstały jakieś trudności w normalnym toku załatwiania kościelnych spraw personalnych. Toteż w dniu 24 lipca ks. infułat Filipiak przywiózł z Rzymu nominacje na nowych biskupów sufraganów, w tym dla ks. Karola Wojtyły i ks. Jerzego Stroby. Wszystkie nominacje przychylały się do wniosków Księdza Prymasa. W ostatnim dniu miesiąca, 31 lipca, odbyło się burzliwe posiedzenie Komisji Wspólnej. Przedstawiciele rządu, Kliszko i Sztachelski, zapowiedzieli, że nauczanie religii w szkołach będzie się odbywało po lekcjach, w wymiarze tylko jednej godziny tygodniowo, i że zakonnicy nie będą mogli nauczać. Było to faktyczne złamanie przez rząd "małego porozumienia" z 8 grudnia 1956 roku oraz wstęp do ponownego całkowitego usunięcia ze szkół nauki religii. Następnie Kliszko bardzo ostro zaatakował kościelny program Millennium, nazywając go "hiszpanizacją Polski". Poruszono też sprawę Instytutu Prymasowskiego, audycji Wolnej Europy, ponownie "ożywionych", "księży patriotów" itp. Z ust Kliszki padła groźba zawarta w żądaniu ograniczenia działalności Kościoła. "Jeśli my tego nie załatwimy, to kto inny to zrobi". Biskup Choromański zapytał: "Co to znaczy? Kto?" Kliszko odpowiedział "Nie wiem". Można to było zrozumieć albo jako czczą pogróżkę, albo jako sugestię ingerencji zewnętrznej. W sprawie nauczania religii księża biskupi oczywiście ustąpić nie mogli. Zapowiadało to wojnę "szkolną". W sprawie Millennium rząd błędnie przypisywał inspirację Watykanowi, uważając, że Prymas zmienił kierunek postępowania po powrocie z Rzymu. Widać stale jeszcze nie wiedziano, jak rodziła się w więzieniu idea Wielkiej Nowenny Tysiąclecia. W sprawie powielaczy ustalono, że będą używane bez ingerencji cenzury tylko w sprawach administracyjnych