To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Dyżurny pilot samolotu stacjonującego w Górach Księżycowych w Afryce musiał prosić o pomoc obu Koordynatorów i przywódców tej małej kolonii, gdyż nie mógł w ogóle wystartować z powodu tłumu świętujących i wiwatujących ludzi. Po ogłoszeniu tej wiadomości trzeba było zdublować liczbę operatorów radiowych bazy, by mogli nadążyć z odbieraniem lawiny depesz gratulacyjnych. A Robert Lis po prostu chodził sobie dookoła i uśmiechał się do każdego. 3 Gdy dni zaczęły przeradzać się w tygodnie, dla członków Rady stało się oczywiste, że Jonnie'ego dręczy jakaś myśl. Rada, do której początkowo wchodził pastor, kierownik szkoły, historyk i Robert Lis, powiększyła się teraz o kilku Szefów Klanów, którzy w Szkocji pozostawili swoich zastępców. Jonnie uśmiechał się do nich z łóżka i odpowiadał na pytania, ale oczy miał posępne i markotne. Chrissie próbowała nie dopuszczać ich zbyt często do Jonnie'ego, a gdy przeciągali wizytę, denerwowała się. Część Rosjan i część Szwedów odbudowywała niektóre budynki Akademii, gdyż rozpaczliwie potrzebowano pilotów. Do czasu odbudowy starodawnego budynku kapitolu w Denver Rada urzędowała w jednym z pokojów Akademii. Było stąd blisko zarówno do centralnej bazy górniczej, jak i do podziemnej bazy i wojskowej, więc tu urządzono też ich kwatery. Na jednym ze spotkań Rady Robert Lis chodził tam i z powrotem po pokoju, aż mu się spódnica zadzierała przy każdym nawrocie. Miecz miał zatknięty ciasno za starym pasem oficerskim, przy którym również umocowany był rewolwer typ Smith and Wesson. Chodził i stukał pięścią w krzesła. - Coś go gnębi. To nie jest ten sam Jonnie. - A może myśli, że to my robimy coś nie tak? - rzekł Szef Klanu Fearghusów. - Nie, nie, to nie to - odparł Robert Lis. - W jego wyrazie twarzy nie ma ani krzty krytycyzmu dla nikogo. Wydaje się, że po prostu... coś go gnębi. Pastor chrząknął. - Może boli go ramię? Nie bardzo przecież może jeszcze ruszać prawą ręką i nie może jeszcze chodzić. Poza tym przeżył straszne chwile, był zdany tylko na własne siły, został ranny. Nie mam pojęcia, jak zdołał to wszystko wytrzymać. I ten pobyt w klatce, wcześniej... Zbyt dużo od niego wymagacie, panowie, i zbyt prędko. To silny charakter i dlatego głęboko wierzę... - Może martwi się możliwością kontrataku Psychlosów? wszedł mu w słowo Szef Klanu Argyllów. - Musimy jakoś podnieść go na duchu - powiedział Szef Klanu Fearghusów. - Bóg jeden tylko wie, jak bardzo jesteśmy zaabsorbowani sprawami planety. Była to prawda. Światowa Federacja do Spraw Zjednoczenia Rasy Ludzkiej została sformowana z tych wszystkich, których Jonnie nie zakwalifikował do zabieranej do Ameryki grupy. Około dwustu młodych i pięćdziesięciu starszych Szkotów dobrze rozpoczęło swoją pracę. W dwóch niebezpiecznych, lecz zakończonych sukcesem rajdach do miejscowości Oksford i Cambridge, w których niegdyś mieściły się starodawne uniwersytety, uzyskali książki do nauki języków oraz kupę materiałów na temat innych krajów. Wydedukowali, gdzie jeszcze mogły zachować się wyizolowane grupy ludzi, i sformowali po jednej grupie własnej na każdy język, który wciąż jeszcze mógł być w użyciu. Praktyka potwierdziła słuszność ich wyboru, a posiniaczone linijką dłonie świadczyły o pilności studiów. Nazywali siebie "Koordynatorami" i wnosili istotny wkład w konsolidację odszukiwanych na całym świecie grup ludzi