To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Pochylił się do przodu i pocałował ją delikatnie. - Narkotyk w winie zupełnie nie był potrzebny. Wydęła wargi udając niesmak. - W moim wieku każdy się obawia pewnych rzeczy. - Ty nie powinnaś, nie z twoją urodą. Wstała nie zwracając uwagi na swoją nagość. - Nie masz pojęcia, jakie to było trudne - powiedziała przytulając go. - Kiedy urodziłam nasze dzieci, ostatnie więcej niż dekadę temu, mój mąż... powiedzmy, że preferuje towarzystwo innych. Talwin wzruszył ramionami. - Jego strata. - A czasami bardzo trudno jest przekonać młodego człowieka z dworu, że... cóż, boją się gniewu księcia. - W jej głosie zabrzmiała gorycz. - Kiedy powinni raczej oczekiwać od niego podziękowań i westchnień ulgi - dodała. - Sam mógłbym się go bać, ale przecież jutro wyjeżdżam, a być może zabiorę ze sobą deklarację wojny. Odprowadziła go do drzwi apartamentu. Na pożegnanie pocałowała go mocno. - Jeszcze nie wszystko stracone - rzekła. - Jesteś wspaniałym chłopcem i podziwiam cię, ale nie użyję swego stanowiska, aby zapewnić ci ochronę. Jednakowoż powiem ci, że wojna to dla mnie ostateczne wyjście i nie znajduję w niej radości. Mam nadzieję, że będziesz przekonywujący podczas dzisiejszego spotkania w gabinecie, Talu. Daj mi coś, od czego mogę zacząć i jakoś uda nam się zapobiec otwartemu konfliktowi. - Opuściła oczy. - W każdym razie mam nadzieję, że będziemy mogli o tym porozmawiać sam na sam, dzisiaj wieczorem? - Przyjemność po mojej stronie, wasza wysokość - zgodził się, zanim pocałował ją ostatni raz i wyszedł z pokoju. Nawet jeżeli straż pałacowa czuła zdumienie, widząc bladym świtem posłańca Kaspara wychodzącego z prywatnego apartamentu księżnej, gwardziści poradzili sobie doskonale z ukryciem wyrazu twarzy. Stali wyprostowani z oczami wbitymi w jakiś punkt przed sobą i nawet nie spojrzeli na Talwina wracającego do swoich komnat. Młodzieniec wszedł do pokoju i znalazł Amafiego, pogrążonego we śnie na krześle z nogami wyciągniętymi daleko przed siebie. Siedział obok stolika zastawionego fiolkami i słoiczkami. Kiedy Tal zamknął za sobą drzwi z ledwie słyszalnym trzaskiem zasuwki, Petro natychmiast się obudził. - Wasza wielmożność - powiedział. Wstał i pokazał ręką na stół. - Już gotowe. Kawaler popatrzył nań ze zdumieniem. - Kiedy wyszedłeś - wyjaśnił zabójca - obejrzałem sobie dokładnie ten apartament. Salmater najwyraźniej przestrzega dyplomatycznych zasad. Nie ma tu żadnych ukrytych podsłuchów ani rur głosowych. Jestem tego pewien. Talwin skinął głową, a potem spojrzał na stolik. - Który? Amafi podniósł małą błękitną fiolkę. - To ta. - Nikt nic nie podejrzewa? - Zatrzymywałem się w trzech aptekach i kupowałem różnorakie mikstury, w każdej inne. Powiedziałem strażnikom, że nie mogę znaleźć lekarstwa, które przynosi ci ulgę. Zmarnowałem cały ranek na bieganie po sklepach i szukanie prezentu dla lady Natalii, więc strażnicy byli już dość znudzeni i rozproszeni. - Wskazał drugi stolik, w kącie pomieszczenia, na którym znajdowało się kilka dzieł sztuki, parę wyrobów jubilerskich i buteleczek rzadkich perfum. - Natalia będzie zachwycona - powiedział Tal. - A jak ty spędziłeś noc, wasza wielmożność? - Wystarczająco przyjemnie - odrzekł. - W pewnym sensie nawet się trochę wstydzę. Ona myśli, że jestem młodym głupcem i chce mnie wykorzystać. Mam wrócić do Kaspara z drobną, sprytną prośbą od jej męża. To gra, aby kupić nieco więcej czasu. Szkoda, że nie możemy się dowiedzieć, komu wysyła informacje i zidentyfikować prawdziwego wroga Olasko, który zaplanował tę intrygę. - Mógłbyś to zrobić, gdyby udało ci się znaleźć źródło informacji wewnątrz pałacu. Minister Odeski wydaje się człowiekiem pełnym ambicji. Talwin wyszczerzył zęby. - Mnie też się tak wydaje. Ale tego wszystkiego nie da się zrobić w jedną noc. Musimy wrócić do Olasko, zanim nieszczęśliwe wypadki, co mają się tutaj wydarzyć, wzbudzą podejrzenia. - Pokazał na aptekarskie słoiczki. - Upewnij się, że wszystko dokładnie zniszczyłeś