To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Ma czterdzieści jeden stopni gorączki - stwierdziła druga posępnym głosem. Nazywała się Lorraine Phillips, jej koleżanka zaś Stephanie Gragoudos. Kim odsunął Lorraine od łóżka. Ogarnęła go wściekłość. Patrząc na cierpiącą córkę, czuł się tak, jakby wbijano mu noże w serce. - Becky, co ci jest? - spytał. - Brzuch mnie boli - zdołała wyjąkać Becky. - Okropnie boli. Pomóż mi, tatusiu! Kim ściągnął okrywający dziewczynkę koc. Z przerażeniem odkrył na jej piersi purpurowy pas podskórnego krwawienia. Podniósł oczy na Kathleen. - Wiedziała pani o tej plamie? - spytał. Kathleen skinęła głową. - Tak, zauważyłam ją wcześniej. - Wczoraj wieczorem jej nie było - stwierdził Kim. Spojrzał ponownie na Becky. - Pokaż tatusiowi, gdzie cię boli. Becky wskazała dolną część brzucha, nieco na prawo od środka. Wyraźnie starała się nie dotykać bolącego miejsca. Kim delikatnie położył końce palców wskazującego, środkowego i serdecznego na brzuchu Becky w miejscu, które mu pokazała. Ucisnął je leciutko, zaledwie tyle, aby zmarszczyć skórę. Becky skręciła się z bólu. - Proszę, tatusiu, nie dotykaj mnie - zajęczała błagalnie. Kim cofnął gwałtownie rękę. Oczy Becky otworzyły się szeroko i z jej spierzchniętych ust wydobył się okrzyk bólu. To właśnie była reakcja, której Kim się obawiał. Wskazywała na tak zwany objaw Blumberga, świadczący o zapaleniu otrzewnej, cienkiej błony wyściełającej wnętrze jamy brzusznej. Tylko jedna przyczyna mogła spowodować podobną katastrofę. Kim wyprostował się. - Zespół ostrego brzucha! - krzyknął. - Nastąpiła perforacja! Bez chwili wahania przepchnął się do wezgłowia łóżka i odblokował kółka. - Niech ktoś zwolni tylne kółka! - wrzasnął. - Odwieziemy ją na łóżku. Musimy zaraz przenieść ją na oddział chirurgiczny. - Myślę, że powinniśmy zaczekać na doktor Stevens - oznajmiła cichym głosem Kathleen. Gestem nakazała Stephanie, by ta odsunęła się od łóżka. Następnie zbliżyła się do Kima i stanęła obok niego. - Do diabła z doktor Stevens! Jedziemy prosto na stół operacyjny. Koniec z załamywaniem rąk. Trzeba działać! Kathleen położyła rękę na ramieniu Kima, lekceważąc dziki wyraz jego oczu. - Doktorze Reggis, to nie pański oddział. Musi się pan uspokoić... W podnieceniu Kim uznał Kathleen za przeszkodę na drodze, a nie koleżankę po fachu. Zdecydowany jak najprędzej odwieźć Becky na operację, podszedł do Kathleen i odepchnął ją jednym ruchem. Pchnięcie było tak silne, że jej drobne ciało uderzyło o stojący przy łóżku stolik. Kathleen próbowała chwycić się blatu, aby nie stracić równowagi, lecz strąciła jedynie wszystkie znajdujące się na nim przedmioty. Dzbanek z wodą, szklanka, wazon na kwiaty i termometr - wszystko rozbiło się z impetem na podłodze. Stephanie wybiegła na korytarz, wzywając pomocy, podczas gdy Lorraine usiłowała unieruchomić łóżko. Mimo blokady tylnych kółek Kim zdołał przesunąć je w stronę drzwi. Tracy otrząsnęła się z szoku, podbiegła do niego i szarpnęła go za rękę, żeby puścił łóżko. - Kim przestań - wychlipała. - Proszę cię! Pojawiło się kilka pielęgniarek, wśród nich również oddziałowa, i jeden krzepki pielęgniarz. Wszyscy otoczyli Kima, który ciągle próbował wypchnąć łóżko na korytarz. Nawet Kathleen podniosła się z podłogi i dołączyła do nich. W końcu, pokonany liczebnie, Kim z niezadowoleniem puścił łóżko. Wrzasnął, że jeśli ktoś nie rozumie, iż Becky wymaga natychmiastowej operacji, to nie nadaje się do pracy w szpitalu. * * * - Jak mnie uśpią? - spytała Becky głosem, w którym już przebijała senność. - Dadzą ci dożylnie lekarstwo - wyjaśnił jej ojciec. - Nie bój się, to nic nie boli. Jak się obudzisz, od razu poczujesz się lepiej. Becky leżała w łóżku w tej części bloku operacyjnego, gdzie znieczulano pacjentów. Jej włosy przykrywał czepek chirurgiczny. Podano jej środki znieczulające, toteż ból i dyskomfort ustąpiły, lecz pozostał niepokój przed zbliżającą się operacją. Kim stał tuż przy jej łóżku, obok innych pacjentów czekających na odwiezienie do poszczególnych sal operacyjnych. Miał na sobie sterylny fartuch, czepek i okrycia na buty. Zdążył już przyjść do siebie po scenie w pokoju Becky, która miała miejsce półtorej godziny temu. Serdecznie przeprosił Kathleen, która odparła z wdziękiem, że go rozumie. Wkrótce potem zjawiła się Claire i zarządziła natychmiastowe konsylium lekarskie. - Czy nic mi się nie stanie, tatusiu? - zapytała Becky. - Cóż to za pytanie? - odrzekł Kim, starając się nadać swemu głosowi ton zdziwienia. - Oczywiście, że wszystko będzie dobrze. Lekarze otworzą ci brzuszek, zatkają małą dziurkę i po krzyku